Wycieczkę w polskie Tatry Gordon Johnson zapamięta na długo. W głowie 62-letniego dyrektora szkoły z Nowej Zelandii zamiast pięknych widoków Giewontu czy Kasprowego zostanie obraz dramatycznych przeżyć.
Gość z zagranicy padł ofiarą jednego z brutalniejszych napadów, jaki ostatnio miał miejsce na Podhalu. – W niedzielę wprost z ulicy w Zakopanem porwała mnie grupa czterech osób – mówi Johnson. Obrabowała go i pobiła tak mocno, że stracił przytomność.
– Po pewnym czasie wyrzucono mnie w lesie z jadącego samochodu. Byłem bezbronny. Cieszę się, że bandyci zostawili mi chociaż ubranie – relacjonuje.
Czego doświadczył wyraźnie widać na jego poobijanej twarzy. Mieszkaniec Nowej Zelandii ma podbite oczy, na policzkach też widać liczne siniaki i opuchliznę. Na nosie i skroni są jeszcze opatrunki.
Do napadu doszło w biały dzień. W niedzielę około godziny 15 mężczyzna wracał z Zakopanego do Murzasichla, gdzie wynajął kwaterę. Był umówiony na obiad z właścicielem pensjonatu. Nie chciał się spóźnić, więc zamiast iść pieszo postanowił złapać busa.
Gdy stanął na przystanku, po 5 minutach podjechał samochód, którego kierowca przedstawił się jako taksówkarz. Wsiadł do środka, a wówczas rzucili się na niego pasażerowie. Cudzoziemiec twierdzi, że w aucie było w sumie trzech mężczyzn i kobieta. Bili tak mocno, że stracił przytomność. Ocknął się, ale dopiero, gdy wypadł z auta. Doszedł do najbliższych domów, a mieszkający tam ludzie zadzwonili na policję. Wtedy dowiedział się, że jest już w Jaworzynie na Słowacji.
– Zawieźliśmy mężczyznę do szpitala, bo był pokiereszowany – mówili policjanci z Popradu w rozmowie ze słowacką telewizją Joj. Gdy pokrzywdzony został opatrzony, pokazali mu kilka zdjęć osób, które mogły brać udział w porwaniu. Panu Johnsonowi jedna z nich wydała się podobna do mężczyzny, który był w pseudotaksówce.
– Nie wiem, czy moimi oprawcami byli Polacy czy Słowacy – mówił pobity 62-latek. Nie rozróżnia bowiem zbyt dobrze języka polskiego od słowackiego. Niezależnie od narodowości pewne było to, że bandyci działają na pograniczu.
Dlatego w poniedziałek słowaccy policjanci wysłali notatkę o zdarzeniu do mundurowych z Zakopanego.
– Oczywiście, że będziemy się starali pomóc rozwikłać tę sprawę – zapewniał wtedy Roman Wieczorek, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji.
Bandytów złapali w środę policjanci z Nowego Targu. Uciekali, gdyż nie zapłacili za benzynę na stacji. To dwaj mężczyźni, mieszkańcy Śląska (25-letni Marcin R. z Mysłowic i 36-letni Paweł K. z Sosnowca). Zatrzymani Ślązacy trafili do aresztu. Prawdopodobnie mają znacznie więcej na sumieniu.
Policjanci już wcześniej poszukiwali czerwonego bmw, na które założono tablice rejestracyjne skradzione z innego auta. Kierowcy takiego samochodu już dwa razy kradli benzynę na stacjach benzynowych w Polsce i raz na Słowacji.
Gordon Johnson wrócił do Murzasichla. Choć miał zostać w naszym kraju do połowy lipca, wkrótce wraca do Nowej Zelandii na życzenie żony, która boi się o jego zdrowie. On nie czuje do Polaków żalu.
– Źli ludzie są wszędzie. W Polsce, na Słowacji i u mnie w kraju – mówi. Dlatego nie ocenia Polski i Polaków przez pryzmat działań bandytów. Nie zabrali mu dużo pieniędzy. W portfelu miał tylko kilkanaście euro i dolarów.
– Gorzej, że wzięli mi karty kredytowe i prawo jazdy. Na szczęście paszportu nie miałem w czasie porwania przy sobie. Dzięki temu mogę pojechać do domu. Jeszcze kiedyś na Podhale wrócę – zapewnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?