MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Poklepywanie

Redakcja
Na występy gościnne przyjechał do Rzeszowa profesor tytularny. Winien pojawić się już kilka miesięcy temu, ale lenistwo nie pozwoliło mu na terminowe wywiązanie się z obowiązku napisania opinii o koledze, który dopiero o ten tytuł zabiega.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

I, być może, nic takiego by się nie stało, bo przyzwyczajenia gościa dobrze znane są na Podkarpaciu, gdyby nie mowa, jaką wygłosił na zakończenie swojego tutaj pobytu.

Zachował się, jak marny piosenkarz, na stałe osiadły w Krakowie lub w Warszawie, który na zakończenie swojego byle jakiego występu zwraca się do zgromadzonej prowincjonalnej publiczności tylko po to, by stwierdzić, że "publiczność z Grajdołka, przed którą miał właśnie zaszczyt występować, jest najlepsza na świecie" oraz że ceni ją sobie znacznie wyżej niż warszawską względnie krakowską". Wszyscy wiedzą, że łże ohydnie, ale ponieważ z domu wynieśli dobre maniery, przeto oklaskują bez entuzjazmu jego kłamstewka, mając nadzieję, że już więcej w Grajdołku się nie pojawi.

Co jednak przystoi nieogolonemu idolowi w poszarpanej koszuli i takich też portkach, wywrzaskującemu coś-tam pod akompaniament zaprogramowanej w Chinach klawiatury elektronicznej wyprodukowanej także w dalekiej Azji, nie wypada powtarzać profesorowi, którego kiedyś lokowano na pierwszych miejscach zawodów obdarzonych szacunkiem społeczeństwa.

Używanie podwójnego języka stało się zresztą narodowym obyczajem. Gdy policjant na warszawskim Stadionie X-lecia zastrzelił Nigeryjczyka, wszystkie gazety podały, że go "postrzelił śmiertelnie".

Pomówmy jednak o czym innym. Pokolenie, do którego należę, okazało się niesłychanie żywotne. Co chwilę docierają do mnie zaproszenia na czyjś jubileusz i, nie ukrywam, zbliża się także mój. Jeszcze tylko parę tygodni... Co z takim fantem robić? Z pomocą przychodzą wielokrotnie w podobnych okazjach wypróbowane obrzędy rytualne. Jak niegdyś, sadza się więc jubilata na foteliku, wręcza kwiaty, wydaną na jego cześć książkę, a na koniec wygłasza kilka przemówień stanowiących coś w rodzaju "suchej zaprawy" do mów wypowiadanych w czasie ostatniego już pożegnania. Gładzi się dziadka po łyso-siwej głowie, mówi o jego wielkich zasługach dla instytucji, którą tworzył, nie bacząc, że przed chwilą odmówiło mu się prawa do zatrudnienia, "bo już przecież taki stary".

Poklepywanie staruszków na pokaz budzi we mnie wstręt. Drodzy moi! Jeśli chcecie, by rzeczywiście mieli jakąkolwiek radość i korzyść ze swoich jubileuszów, pokażcie, że są nadal potrzebni, że - jeśli chcą i znajdują siły - niech nadal będą czynni. Tylko traktujcie ich poważnie i nie ofiarujcie im płacy znacznie niższej od tej, którą otrzymują ich młodsi koledzy!

Poklepywanie seniorów może być zabawne, gdy się ma lat pięćdziesiąt, później - przypominam zainteresowanym - samemu przekracza się niebezpieczną barierę wieku wchodząc na teren, z którego już nie ma odwrotu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski