Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pokój

Redakcja
Sławomir Shuty lubi nie tylko pisać. Kocha też kino. Nie tylko je ogląda, ale także realizuje. A najciekawsze jest to, że wcale nie sięga po gatunki przeintelektualizowane, paraliterackie, filozofujące. Nie – wprost przeciwnie. Uwielbia widza straszyć!

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Taka jest najnowsza produkcja "Pokój”, którą pokazano na Krakowskim Festiwalu Filmowym. Swoją przygodę zaczynamy wraz z dziennikarzami tropiącymi duchy i zjawiska nadprzyrodzone, to czytelny komentarz do popularnego kiedyś programu TVN "Nie do wiary”. Od pierwszego kadru Shuty i współreżyserujący z nim Maciej Bochniak – także człowiek multikulturalny; scenarzysta, reżyser, fotograf, perkusista i producent – pokazują, że to będzie film o podglądaniu. Bohaterowie montują w samochodzie kamerę i mikrofon, chcąc skompromitować swego kolegę dziennikarza. A zatem mamy film w filmie i o filmie, co jest trochę zabawą formalną, a trochę komentarzem do naszej rzeczywistości, która opiera się w dużej mierze na podglądaniu (czyli voyeuryzmie). Temat wyjątkowo aktualny.

Od pierwszego dialogu słyszymy, że to film mocny. Aktorzy nie unikają przekleństw, nie wygładzają języka. Wulgaryzmy padają równie często, jak deszcz tego lata. Nie jest to działanie bezcelowe. "Pokój” to film o polskim brudzie, o wszechobecnej wulgarności, o zalewie chamstwa. Ludzie nie szanują się nawzajem: mąż nienawidzi się z żoną, jej z kolei nie cierpi teściowa, redaktor nie czuje szacunku do bohaterów swego materiału, a taksówkarz chętnie oszuka klienta, dwukrotnie zawyżając stawkę. W tym kontekście "Pokój” przypomina "Dom zły” Wojtka Smarzowskiego. Pokazuje Polskę w sposób bezceremonialny, obnażając okrucieństwo i egoizm.

No właśnie, a gdzie w tej pesymistycznej analizie świata miejsce na horror? Nie zdradzając zbyt wiele – jest, owszem, i trochę grozy, zwłaszcza w precyzyjnie wymierzonym finale (brawo za doskonałe cięcie!). Uprzedzę tylko, że duchy nie wyłażą na pierwszy plan, pozostając raczej poza zasięgiem naszego (i kamery) wzroku. Nie liczmy na hektolitry przelanej krwi, gumowe (lub nie) efekty specjalne, trzaskające drzwi. Shuty z Bochniakiem bawią się kostiumem kina grozy, by przyciągnąć uwagę widza. Opowiadają o sprawach o wiele bardziej przyziemnych, a zarazem częściej nas dotykających – pogoni za sławą, zachłanności czy emocjonalnej znieczulicy.

Niecałe 30 minut emisji, bo tyle trwa film, uwalnia więcej refleksji, niż wiele napuszonych pełnometrażowych produkcji, nakręconych za grubą dotację z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Shuty z Bochniakiem pokazują, jak wielki pałer drzemie w kinie niezależnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski