Nie ulega wątpliwości, że Amerykanie popełnili kardynalny błąd decydując się na obalenie reżymu Saddama Husajna. Wszystkie przesłanki tej decyzji były fałszywe: Irak nie posiadał broni masowego rażenia, a jego społeczeństwo nie jest przygotowane do życia w warunkach demokracji. Co więcej, obalenie rządów Husajna naruszyło stabilność polityczno-militarną w tym strategicznym regionie świata. Nasza lojalność wobec Stanów Zjednoczonych nie miała jednak nic wspólnego z akceptacją przesłanek, na których Waszyngton oparł swą decyzję. Nasza polityka wynikała z ówczesnej sytuacji politycznej w Europie oraz z przekonania, że osłabienie światowej pozycji Stanów Zjednoczonych zagraża bezpieczeństwu Polski. Przypomnijmy więc, że w związku z kwestią Iraku powstało w 2003 roku porozumienie między Rosją, Niemcami i Francją, którego przedmiotem był nie tylko sprzeciw wobec operacji irackiej - miało ono wyraźne ostrze antyamerykańskie. W tych warunkach lojalna postawa wobec Stanów Zjednoczonych była zgodna z polską racją stanu. Polska cudem wydobyła się z zależności od Rosji i ostatnią rzeczą, która służyłaby jej interesom byłoby załamanie się teraz globalnego status quo. Dodajmy, że Waszyngton często lepiej od naszych partnerów w UE rozumie nasze interesy w Europie Środkowo-Wschodniej, co nie jest sprawą błahą. Polskie zaangażowanie w Iraku miało przyczynić się do zmniejszenia kosztów politycznych błędnej decyzji Waszyngtonu w postaci nadmiernego osłabienia amerykańskiej pozycji w świecie. Te interesy Polski pozostają niezmienne i są całkiem wymierne, chociaż nie przede wszystkim w kategoriach pieniężnych.
W swoim komentarzu Michalski twierdzi: "pozostanie w Iraku do końca oznaczałoby, że Polska jest bardziej sojusznikiem Stanów Zjednoczonych niż członkiem Unii Europejskiej". Nie bardzo wiadomo, jaki koniec ma on na myśli. Warto jednak uzmysłowić sobie co najmniej dwie sprawy. Po pierwsze, Angela Merkel i Nicolas Sarkozy mają odmienną wizję stosunków między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi niż ich poprzednicy na stanowiskach kanclerza Niemiec i prezydenta Francji. Ta wizja rozszerzenia i umocnienia współpracy transatlantyckiej jest zbieżna ze stanowiskiem, jakie polska dyplomacja przez długi czas zajmowała. Po drugie, nie ma zasadniczej sprzeczności między członkostwem w Unii Europejskiej a bliskimi stosunkami ze Stanami Zjednoczonymi. Przeciwnie, im silniejsza pozycja Polski w Unii, tym bardziej wartościowe są dla Waszyngtonu stosunki z Warszawą, a bliskie stosunki z Waszyngtonem obecnie mogą przełożyć się na wzmocnienie naszych wpływów w Europie. Niestety, ostatnie decyzje naszego rządu sugerują, że nasi politycy nie są w stanie uświadomić sobie tej zależności: orientacja proeuropejska jest według ich alternatywą dla orientacji proamerykańskiej. To polityczne obijanie się od ściany do ściany musi niepokoić, bo sugeruje, że naszą polityką kierują bardziej emocje i chwilowe nastroje niż poważna refleksja i trzeźwy rozsądek.
Głównym bodaj argumentem wysuwanym przez przeciwników polskiego zaangażowania w Iraku była liczba ofiar. Każda śmierć człowieka jest tragedią, choć jej eksploatowanie w celach politycznych musi budzić odrazę. Polscy żołnierze nie ginęli jednak w Iraku bezsensownie. W warunkach globalnej współzależności linią obrony bezpieczeństwa kraju nie są tylko jego granice. Wystarczy, by człowiek pobieżnie zorientowany w sytuacji w Azji Mniejszej i na Bliskim Wschodzie przez chwilę pomyślał, by zrozumiał, że pełne wycofanie się Amerykanów i ich sojuszników z tego regionu w warunkach obecnych może mieć katastrofalne konsekwencje daleko wychodzące poza jego granice. Przywrócenie równowagi na tym obszarze, tak od nas odległym, jest istotne także z punktu widzenia naszego własnego bezpieczeństwa. Być może w ciągu najbliższego roku sytuacja zmieni się na tyle, że zewnętrzna pomoc wojskowa dla państwa irackiego nie będzie już potrzebna. W tej chwili, z nikim niekonsultowana, słabo uzasadniona decyzja Polski wycofania się z Iraku wydaje się przedwczesna, a jej konsekwencje mogą być niekorzystne tak dla rozwoju sytuacji w Iraku, jak i dla nas.
Polscy komentatorzy polityczni podkreślają, że decyzja ta jest zgodna z wyrażaną w badaniach opinii publicznej wolą społeczeństwa. Społeczeństwu jednak nigdy nie wyjaśniono przyczyn, dla których polscy żołnierze znaleźli się w Iraku. Śmierć dwudziestu paru ludzi w ciągu czterech lat, tak tragiczna dla ich rodzin i przyjaciół, to jednak niewiele jak na tego rodzaju operację wojskową. Pamiętajmy też, że świat współczesny jest tylko pozornie bezpieczny, a za swoje bezpieczeństwo każdy naród musi płacić.
ANTONI Z. KAMIŃSKI
Autor jest profesorem politologii, pracownikiem PAN, przewodniczącym Stowarzyszenia "Obywatelska Polska", uczestnikiem Obserwatorium Polityki Polskiej działającego pod patronatem Centrum Informacji Obywatelskiej (www.cinfo.org.pl)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?