– Po zagranicznych zgrupowaniach i startach w zawodach wreszcie wrócił Pan do Zakopanego. Po ostatnich sukcesach łyżwiarzy szybkich są tłumy na tamtejszym torze?
– Jest dosyć dużo ludzi. Wiem, że w Warszawie chętnych jest mnóstwo. Jest nawet problem, bo zgłasza się tam tyle młodzieży, że brakuje łyżew. Odnosimy coraz większe sukcesy, jest nas coraz więcej w mediach, stąd takie zainteresowanie. Myślę, że idzie to w dobrym kierunku.
– Może Pan zareklamować łyżwiarstwo? Nie jest to łatwa dyscyplina, która od razu daje sukcesy.
– Trzeba dużo trenować. Janek Szymański ma znacznie krótszy staż niż ja, a ostatnio dwa razy wygrał zawody Pucharu Świata (na 1500 m w Berlinie i Heereneveen – przyp. AB). Łyżwiarstwo szybkie na pewno ma inną specyfikę niż na przykład skoki narciarskie, u nas nastolatkowe nie wygrywają zawodów.
Plusem jest to, że można być dobrym sportowcem i... dobrze wyglądać. Nie trzeba się tak odchudzać, jak robią to skoczkowie. Ponadto jeździmy na zawody w różne ciekawe miejsca. Na razie nie jest to tak dochodowe zajęcie jak niektóre inne dyscypliny. Nasze sukcesy mogą to zmienić. Postaramy się, by następne pokolenie miało pod tym względem lepiej.
– W Pucharach Świata w Berlinie i Heerenveen Polacy zdobyli dziewięć medali, w tym pięć złotych. Dwa zwycięstwa na 1500 metrów odniósł Jan Szymański, cztery razy na podium – dwa zwycięstwa i dwa drugie miejsca – stawał na 500 metrów Artur Waś. Takich sukcesów nigdy wcześniej nie mieliśmy...
– Przed sezonem można było liczyć tak naprawdę na tych, którzy byli na podium na igrzyskach w Soczi. Mam na myśli obie drużyny, choć ta żeńska startuje w nieco innym składzie, i Zbyszka Bródkę, który teraz powoli dochodzi do pełni formy (mistrz olimpijski na 1500 m ma ostatnio problemy z pachwiną – przyp.). Artura tak dobrze nie znam, bo nie trenuje z nami (szkoli się w akademii łyżwiarskiej w Inzell – przyp.).
Na pewno ma talent i wiem, że w stu procentach poświęcił się łyżwiarstwu. Zwycięstwa Janka to mimo wszystko zaskoczenie. Tego nikt nie przewidział, chyba nawet on sam. A ja pamiętam, że gdy wcześniej zwyciężał Zbyszek, to też było zdumienie – jak to jest, że nagle wygrywa zawodnik, na którego nikt tak naprawdę by nie postawił pięciu groszy.
– Pan z kolei w tym sezonie jeździ najrówniej. W czterech startach na 1500 metrów zawsze był w „dziesiątce”, ale najwyżej na szóstym miejscu.
– Brakuje takiego „wystrzału”, też mnie to denerwuje. Zwłaszcza że niezależnie od tego, czy pojadę – w moim odczuciu – słabo, czy bardzo dobrze i jestem zadowolony ze swojego startu, to miejsce jest podobne, poniżej moich oczekiwań. Po prostu tak się składa, że gdy jadę gorzej, to inni też, a jak świetnie, to rywale również.
– Gdzie szukać wyjaśnienia tak dobrych wyników?
– To nie jest tak, że akurat trafiliśmy z formą, a inni nie. Po prostu nasze łyżwiarstwo weszło już na tak wysoki poziom. Długo na to pracowaliśmy, wierzę, że będziemy go utrzymywać. Każdego z nas stać na jeszcze lepsze przejazdy. W tym sezonie są kolejne duże imprezy, mistrzostwa świata, Puchary Świata, zobaczymy, jak będzie.
– A co o takiej kumulacji polskich sukcesów sądzą Holendrzy? Tam łyżwiarstwo szybkie jest sportem narodowym, a Szymański przecież wygrał na ich torze, w Heerenveen.
– Holendrzy są w szoku. Sukcesy drużyn są jeszcze jakoś do ogarnięcia, niektórzy się tego spodziewali. Od dłuższego czasu oba nasze zespoły są w czołówce, mamy przecież dwa medale olimpijskie z ostatnich igrzysk, więc kolejne dobre starty tak nie dziwią. Choć nasze zwycięstwo w Berlinie było niespodzianką. Natomiast te zwycięstwa Janka są ciekawymi wydarzeniami w światku łyżwiarskim. Inni na razie się nam przyglądają i czekają, co zrobimy w dalszej części sezonu.
– Czuje Pan, że wasza popularność wzrosła? Są tego jakieś oznaki w codziennym życiu?
– Zależy gdzie. W Holandii jest pod tym względem jeszcze lepiej niż było. W Polsce na razie jest spokojnie, ludzie nie rzucają się po autografy i zdjęcia. Jakoś to przeżyję (śmiech).
– Po powrocie do Polski trzeba też pewnie będzie się zająć kwestią Pana doktoratu na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Jak to wygląda?
– Na razie nie było czasu, żeby się tym zająć. W tym tygodniu jestem pierwszy dzień w Zakopanem od listopada. Na uczelni są weekendowe zjazdy, a ja wtedy mam starty w Pucharach Świata. Jestem w kontakcie z władzami AWF, wiedzą, jaka jest moja sytuacja. Mam nadzieję, że wykładowcy będą wyrozumiali, będę starał się nadrobić braki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?