Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polak wśród najważniejszych w Norwegii

Redakcja
Andrzej i Lars szykują się do pracy nad nowym albumem Holy Toy Fot. Gunhild Normann Christensen
Andrzej i Lars szykują się do pracy nad nowym albumem Holy Toy Fot. Gunhild Normann Christensen
W styczniu ukaże się wznowienie legendarnego albumu zespołu De Press z 1982 roku - "Product". Kilka tygodni później pojawi się nowa płyta słynnej grupy Holy Toy - "Psycho Overdrive". Z tej okazji rozmawialiśmy z liderem obu formacji - Andrzejem Dziubkiem.

Andrzej i Lars szykują się do pracy nad nowym albumem Holy Toy Fot. Gunhild Normann Christensen

Rozmowa z ANDRZEJEM DZIUBKIEM o reedycji legendarnej płyty De Press i nowym albumie Holy Toy

- Na początku lat 80. mieszkałeś w Oslo. Jak dowiedziałeś się o wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce?

- Od kolegi, który studiował dziennikarstwo w Norwegii. Często dzwonił do Polski. Siedzieliśmy wtedy jak zwykle w klubie "Seven", który był otwarty do północy. I on akurat tuż przed zamknięciem wykręcił do rodziców, a oni mu powiedzieli, że coś dziwnego dzieje się na ulicach. Następnego dnia wszystko pokazali w norweskiej telewizji. To był szok.

- Jak to przeżyłeś?

- Po zwycięstwie ,,Solidarności" w 1980 roku pierwszy raz mogłem przyjechać do Polski. Zagraliśmy kilka koncertów z De Press, spotkałem się pierwszy raz od wielu lat z rodzicami. Z dedykacją dla Polski nagraliśmy potem nasz pierwszy album "Block To Block". A tu nagle - wszystko się skończyło. Kiedy strajkowali w kopalni Wujek, daliśmy w Oslo koncert na cześć górników.

- Drugi album De Press wydany w połowie 1982 roku - "Produkt" - nie zwierał już tak wesołych piosenek jak "Block To Block". Ten ponury nastrój wywołało wprowadzenie stanu wojennego?

- Właściwie wtedy grupa już była rozwiązana. Weszliśmy jednak do studia, bo miałem gotowy materiał. Kilka piosenek rzeczywiście było zainspirowanych niepokojami w Polsce - "Total Corruption" czy "Heaven". Resztę tekstów napisał jednak mój angielski przyjaciel z Oslo - Tim Harris. On słuchał dużo Joy Division i dlatego wyszło tak mrocznie.

- Wpływy Joy Division słychać też w muzyce. Nawet śpiewasz podobnie do Iana Curtisa.

- Pojawienie się Joy Division było dla mnie pierwszym przełomem w muzyce od czasów punkowej rewolucji. Reszta ówczesnej nowej fali to była zwykła komercja. I dlatego faktycznie - zaśpiewałem trochę jak Curtis, ale zachowując melodykę typową dla Podhala.

Duże znaczenie miał fakt, że niemal wszystkie piosenki są po angielsku. Tymczasem na "Block To Block" śpiewałeś też po polsku, po rosyjsku i po norwesku.

"Block To Block" była dla mnie trochę zbyt różnorodny. Dlatego chciałem, aby "Product" miał spójny charakter. Stąd prawie wszystkie utwory są po angielsku i mają to samo brzmienie. Zimne i mroczne.

- Płytę kończy jednak Twój pierwszy utwór z tekstem Norwida - "Święty pokój".

- Norwid działał wtedy na mnie mocno. Żyłem w podobnej sytuacji, jak on kiedyś - na emigracji, z dala od ojczyzny, tęskniłem za domem. Odpowiadał mi też jego chrześcijański mistycyzm. Dlatego sięgnąłem po ten wiersz - a potem po następne.

- Producentem płyty był John Leckie, który współpracował z takimi gwiazdami nowej fali, jak Magazine, The Fall czy Public Image Ltd.

- Jak masz człowieka, który zna się na rzeczy, to możesz uzyskać ciekawsze efekty. On wiedział nie tylko, jak nagrać dźwięk, ale i jak zaaranżować poszczególne utwory. Choćby gdzie ma być tekst, a gdzie nie ma go być. To dało nagraniom więcej oddechu i przestrzeni. Sesja trwała tylko tydzień - ale siedzieliśmy codziennie. To były akurat święta wielkanocne w kwietniu. Wszystko było pozamykane, dlatego żeby coś zjeść, jeździliśmy na stację benzynową. On był wegetarianinem i kupował tylko... frytki. Pamiętam też, że często medytował między nagraniami.
- Uważasz, że "Product" to najlepsza płyta De Press?

- Jako całość - na pewno jest lepsza i ważniejsza od "Block To Block".

- Jak została wtedy przyjęta w Norwegii?

- Różnie. Ci, którzy znali się na nowej fali, wiedzieli co się gra w Anglii, przyjęli ją z entuzjazmem. Dawni fani byli trochę zawiedzeni - bo woleli te wcześniejsze, skoczne i wesołe piosenki. Dlatego "Product" sprzedał się słabiej niż "Block To Block". Tym bardziej, że De Press już praktycznie nie istniał i nie było żadnych koncertów.

- Właściwie dlaczego rozwiązałeś zespół?

- Zmęczyło mnie to kwadratowe granie rocka. Zaczęły mnie ciekawić inne dźwięki. Jak w malarstwie - różne kolory i faktury. Czułem się jak w klatce i chciałem z niej wyjść.

- Jak doszło do założenia Holy Toy?

- Spotkałem Larsa Pedersena. To był facet, który nigdy nie grał standardowo. Raz wystąpił z jakąś punkową kapelą - i uciekł od nich. A potrafił grać na wszystkich instrumentach - perkusji, klawiszach, gitarach. Nie interesowały go oczywiste brzmienia. Chciał eksperymentować z nowymi dźwiękami. Dlatego świetnie się ze sobą dogadywaliśmy. Nagraliśmy razem najważniejsze płyty Holy Toy - "Warszawę", "Panzer & Rabbits" i "Dlaczego nie w chórze?"

- Teraz spotkaliście się po latach i reaktywowaliście Holy Toy.

- Niedawno ogłoszono w Norwegii listę stu najważniejszych płyt w historii muzyki tego kraju. I okazało się, że na 10. pozycji wylądował De Press, a na 17 - Holy Toy. To naprawdę bardzo wysoko. Dlatego zaproponowali nam koncert. Przyjechałem więc z polskim składem De Press i wystąpiliśmy w Oslo. Pojawił się wtedy Lars i zagrał na klawiszach. Postanowiliśmy więc kontynuować współpracę. Rok temu w lecie daliśmy pierwszy koncert Holy Toy w oryginalnym składzie. Bardzo się udał - wizualnie i dźwiękowo. Przyjechałem potem do Polski i wpadłem na pomysł, żeby zrobić razem coś nowego. Zadzwoniłem do niego - a on mówi: "Czemu nie?". Zaprosiłem go więc do Nowego Targu na dziesięć dni i nagraliśmy wtedy materiał na kolejny album.

- Kto miał pomysły na nowe utwory?

- Ja miałem. Porobiłem trochę loopów na samplerach, a on dogrywał perkusję czy klawisze. Chemia była dobra - w niektórych momentach przypominamy dawne nagrania Holy Toy, a w innych - odbiegamy od starego brzmienia, tworzymy nowe, bardziej napakowane, jest więcej instrumentów, wykorzystujemy różne tranzystory i radia. Prawie nie ma przerw między utworami, wszystko łączy się ze sobą razem.

- A teksty?

- Przede wszystkim śpiewam wiersze Williama Blake`a, jeden Witkacego i dwa swoje. Wszystko to układa się spójną całość - mocno filozoficzną i metafizyczną.

- Kiedy ukaże się ta płyta?

- Po świętach pojawi się na winylu w Norwegii, a na początku lutego na kompakcie w Polsce. Mamy już gotowy materiał, okładkę i tytuł płyty - "Psycho Overdrive". Będziemy też grali koncerty - pewnie najpierw w Norwegii, a potem w Polsce.

Rozmawiał: PAWEŁ GZYL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski