MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polityczna poprawność kontra tolerancja

Redakcja
Od dawna podejrzewałem, że koniec wieku XX i początek XXI charakteryzuje bezprzykładna pogarda dla czystego rozumu. Zamiast logiki i racjonalności pojawiają się w życiu publicznym różnego rodzaju pomysły, ideologijki (trudno je nazwać nawet ideologiami), tezy nic z racjonalnością i nauką nie mające wspólnego. Ostatnie tego rodzaju pomysły, niezwykle groźne dla porządku społecznego, pojawiły się co prawda na Zachodzie, ale jak długoletnie doświadczenie udowadnia, znajdą się i u nas naśladowcy. Chodzi mi o wypieranie symboli katolickich z przestrzeni publicznej. We Włoszech niektórzy nauczyciele z okazji świąt Bożego Narodzenia wolą wystawiać Czerwonego Kapturka, a nie jasełka, bo może to obrazić uczucia niewierzących, w Anglii proponuje się wyrzucić słowo Jezus z kolęd, we Francji uczniowie protestują przeciwko choince w szkole i dopiero, gdy dyrekcja obłudnie im oświadcza, że nie jest ona symbolem religijnym, zgadzają się na jej pozostawienie. W USA organizacja praw obywatelskich grozi sądem tym, którzy w jakikolwiek tradycyjny sposób w miejscu publicznym przypomną o Świętach. Wiem, że i w Polsce są tacy, którym wyżej opisane zachowania szalenie się podobają i uważają je za wskroś postępowe.

Ja natomiast przypominam sobie podziemne (w publikacjach drugiego obiegu) i naziemne dyskusje o urodzie życia społecznego na naszych Kresach, gdzie współistniały różne religie i zainspirowane nimi kultury, gdzie katolicy chadzali do cerkwi posłuchać wspaniałych śpiewów popów, gdzie składano sobie życzenia najpierw z okazji święta Chanuka, potem katolickich świąt Bożego Narodzenia, a potem świąt prawosławnych, gdzie wiele kultur łącznie z muzułmańską wymieszało się, ucząc ludzi akceptacji cudzych wierzeń, kultur i poglądów. Moja mama, która mieszkała we Lwowie, opowiadała mi o tym dość często. Jakoś wtedy publicznie nie przekonywano ludzi, aby czuli się obrażani przez inne symbole religijne, kody kulturowe itp. Teraz są ludzie, którzy bez żadnych badań wiedzą lepiej, czy ktoś jest obrażany przez innego i od razu biorą go w obronę, tworząc i wskazując wroga. Charakterystyczne dla obecnych czasów jest to, że różne samozwańcze grupy, bez naukowych badań wiedzą lepiej, co czują lub powinni czuć, myślą lub powinni myśleć, do czego dążą lub powinni dążyć inni. Gorzej, takie badania byłyby dla nich groźne, bo mogło by się okazać, że rzekome konflikty są jedynie urojeniami ich "odkrywców".
Opisane powyżej praktyki uważam za groźne dlatego, że nie wierzę w to, aby udało się je zlokalizować na jednej płaszczyźnie np.: walki z religijnością ludzi. Jeżeli zamkniemy przestrzeń publiczną dla symboli religijnych, argumentując to obrazą innych, przyjdzie nam usunąć z muzeów najwybitniejsze dzieła Michała Anioła, Leonarda da Vinci, Caravaggia, i wielu innych. Wszak rzeźby, obrazy o treści katolickiej, umieszczone w przestrzeni publicznej - jaką są niewątpliwie muzea - mogą obrażać uczucia wyznawców innych religii. Także kościoły, synagogi, meczety też mogą być obiektami, które są obraźliwe (używając tej nieznośnej nomenklatury). Czy należy je zburzyć? A co z dziełami literackimi? Czy można dopuścić, aby w księgarni wystawiano na widok publiczny np. Biblię lub Torę, albo książki Hare Krishna? Tłumaczenie, że jest to dziedzictwo kulturowe ludzkości na nic się zda, skoro trzeba usuwać szopki z miejsc publicznych. Zapomnijmy o wystawach szopek.
Zastanawiam się, jak mam zareagować, gdy do mojego domu przyjdzie listonosz. Jeżeli jest niewierzący, czy aby nie powinienem ukryć wszystkich symboli religijnych, aby mu nie sprawić przykrości. Na pewno powinienem usunąć napis K+M+B 2008. Także będzie chyba bezpieczniej zapytać każdego osobnika, zanim go zaproszę do domu, czy jest wierzący i jakiej religii. Trzeba też pomyśleć o filmach i sztukach teatralnych. Przecież nie mogą zawierać żadnych odniesień religijnych.
Obawiam się, że taka atmosfera alergicznego wręcz uczulania ludzi na "obce" symbole religijne doprowadzi do wzrostu nietolerancji, w tym religijnej, do zubożenia kultury, skarlenia duchowego, prymitywizacji stosunków międzyludzkich. Nietolerancji nie da się ograniczyć do jednej dziedziny. Rozleje się szeroko na całe życie społeczne.

TADEUSZ BORKOWSKI
Autor jest profesorem socjologii, wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski