MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polska i Ukraina na jednym wózku

WŁODZIMIERZ KNAP
- Relacje polsko-ukraińskie są na dość przyzwoitym poziomie - mówi Bogumiła Berdychowska, ich znawczyni. - To jednak oznacza, że nie mogą one zadowalać z punktu widzenia interesów państwa polskiego, lecz też nie są tak złe, jak głoszą niektórzy.

POLITYKA. - Rządzący u nas powinni pamiętać, by Kijowa nawet o jotę nie popychać w stronę Rosji - radzi Paweł Kowal

Jak ocenia Berdychowska, na drodze do poprawy relacji między Kijowem a Warszawą stoi tzw. wybiórcze stosowanie prawa przez ludzi rządzących na Ukrainie. Dobrze to widać na przykładzie Julii Tymoszenko i Jurija Łucenki, byłego ministra spraw wewnętrznych, którzy zostali skazani na wieloletnie więzienie w procesach, które urągały elementarnemu poczuciu sprawiedliwości.

- Dopóki Ukraina nie upora się ze swoimi wewnątrzpolitycznymi problemami, to stosunki między Kijowem a Warszawą, a ściślej Ukrainą a całą UE, pozostaną co najwyżej na obecnym poziomie - prognozuje Berdychowska.

Mocno jednak podkreśla, by nie zapominać, że Ukraina jest krajem nieporównywalnie bardziej demokratycznym niż Rosja, nie mówiąc o Białorusi. Zwraca uwagę, że dla Ukraińców nie do pomyślenia jest sytuacja panująca w Rosji, gdy elita władzy uzgadnia ze sobą, kto ma stanąć na czele państwa.

Jako w miarę niezłe obecne relacje pomiędzy Warszawą a Kijowem ocenia Paweł Kowal, eurodeputowany, lider PJN. Radzi jednak pamiętać o realiach. - A na Ukrainie pogarsza się przestrzeganie demokracji, władza mocno dusi opozycję.

Kowal chwali politykę prezydenta Bronisława Komorowski wobec Kijowa. - Prezydent RP stara się, z dobrym skutkiem, dbać o utrzymanie poprawnych relacji z prezydentem Janukowyczem. Jednocześnie nie zapomina o ukraińskiej opozycji. Takie balansowanie nie jest łatwe, lecz dziś innej drogi nie ma.

Prof. Józef Smaga, przewodniczący Komisji Wschodnioeuropejskiej PAU, podkreśla, że dla Polski istnienie suwerennej Ukrainy, czyli niepodporządkowanej woli Kremla, jest sprawą najwyższej wagi. Według niego, obecnie ukraińska niezależność nie jest zagrożona, w sporej mierze dlatego, że tzw. oligarchowie skupieni wokół Janukowycza ostro rywalizują z firmami rosyjskimi. - Dla nich sojusz Kijowa z Moskwą oznaczałby katastrofę.

Andrzej Maciejewski, znawca Rosji i Ukrainy z Instytutu Sobieskiego, uważa, że Polska i Ukraina po prostu jadą na jednym wózku. - Powinniśmy sobie to uzmysłowić - podkreśla. Radzi też pamiętać, że dla większości państw zachodnich, np. Niemiec, Francji czy Włoch, nieporówywalnie bliższa jest Rosja niż Ukraina.

Od początku lat 90. do mniej więcej połowy poprzedniej dekady politycy polscy i ukraińscy raz po raz zapewniali, że oba kraje są "strategicznymi partnerami", a analitycy przekonywali, iż bez niezależnej Ukrainy nie będzie niezależnej Polski. Według Berdychowskiej ten slogan wcale nie stracił na zasadności, lecz faktem jest, że dla Warszawy Kijów znaczy dziś sporo mniej niż kilka lat temu. I odwrotnie.

Poprawić obecny stan rzeczy mogą jednak nie tylko rzeczywiste działania władz RP, a przede wszystkim przestrzeganie przez Ukraińców prawa i demokracji. Równie istotna jest jeszcze trzecia strona: mianowicie Kreml. Ponad dekadę temu prof. Zbigniew Brzeziński napisał, że Moskwa bez Kijowa nie będzie mogła być mocarstwem choćby regionalnym, a ten pogląd jest powszechnie akceptowany przez fachowców.
Ludzie rządzący na Kremlu doskonale zdają sobie z tego sprawę. I dlatego za wszelką cenę nie chcą dopuścić, by Kijów stał się członkiem NATO, a nawet UE. Prof. Richard Pipes, który przez lata stał na czele Russian Research Center w Harvardzie, a w latach 80. był doradcą prezydenta Reagana do spraw ZSRR, powiedział "Dziennikowi Polskiemu": - Dla Rosjan Ukraina jest kolebką narodu rosyjskiego. Z tego powodu w mentalności Rosjan odgrywa szalenie ważną rolę. Ludzie rządzący Polską powinni mieć świadomość tego faktu. Pipes idzie jednak dalej. Stawia tezę, że Moskwa, by nie dopuścić do przejścia Ukrainy na stronę Zachodu, jest w stanie nawet doprowadzić do wojny.

Berdychowska zgadza się, że ludzie rządzący Rosją pewnie tak myślą, ale pociesza, iż Moskwa nie ma dość sił, by spróbować sprawdzić taki scenariusz. - Przykład pomarańczowej rewolucji dowodzi, że wpływy Kremla na Ukrainie nie są nadmiernie wielkie - mówi. Przyznaje jednak, że Moskwa kusi Kijów, m.in. proponując mu wejście do Unii Euroazjatyckiej, w zamian za niższe ceny surowców energetycznych i szersze otwarcie rosyjskiego rynku zbytu. Oferta Moskwy jest kusząca dla Kijowa, ponieważ jest teoretycznie bezwarunkowa, gdy zaś UE wymaga od Kijowa respektowania prawa.

- Rządzący Polską powinni bezwzględnie pamiętać, by tak postępować względem Ukrainy, żeby nawet o jotę nie popychać jej w stronę Rosji - radzi Paweł Kowal.

Zdaniem ekspertów powinniśmy być natomiast zadowoleni ze stanu stosunków handlowych. Nadal są na niższym poziomie niż w 2008 r., gdy kryzys boleśnie dotknął naszych sąsiadów, ale od dwóch lat pną się do góry.

W Bykowni otwarto Polski Cmentarz Wojenny

Wczoraj w Bykowni-Kijowie otwarto Polski CmentarzWojenny. W uroczystościach uczestniczyli prezydenci Polski i Ukrainy: Bronisław Komorowski oraz Wiktor Janukowycz. Nekropolia w Bykowni jest czwartym cmentarzem katyńskim, po otwartych w 2000 r. cmentarzach w Lesie Katyńskim, Miednoje i Charkowie. W Bykowni pochowano 3435 polskich obywateli - ofiar zbrodni katyńskiej z tzw. listy ukraińskiej - którzy, tak jak jeńcy obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, zginęli w 1940 r. z rozkazu sowieckiego politbiura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski