Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska – wieczne Chiny Unii?

Moderował: Zbigniew Bartuś
Firma polska. Jesteśmy krajem na dorobku, który próbuje pozyskać inwestorów. Problem w tym, że przyciągane są obce firmy, które konkurują bezpośrednio z polskimi producentami na rynku polskim i zagranicznym w tym samym segmencie – mówi JANUSZ KOMURKIEWICZ z FAKRO.
">

Józef Lassota: – Przedsiębiorca polski wydaje na pracownika trzy razy mniej niż niemiecki. To są dane Eurostatu.

Jarosław Gowin: – To jest powód do wstydu polityków, że Polacy tak mało zarabiają.

Marek Maj: – Polska to są Chiny Europy. Staliśmy się największym na kontynencie producentem mebli, m.in. dla IKEA, sprzętu AGD i RTV, części samochodowych, otwiera się u nas centra outsourcingowe. To się wzięło z niskich kosztów pracy. Ale to jest droga donikąd. My się tak nie wzbogacimy, pracownicy nie zaczną więcej zarabiać, jeśli naszym jedynym atutem ma być tania siła robocza. Powinniśmy inwestować w tworzenie produktów innowacyjnych i zaawansowanych technicznie. Co kosztuje krocie, ale się opłaca.

Państwo wydało ostatnio dużo na tworzenie laboratoriów.

Marek Maj: – To są instytucje zarządzane przez publiczne jednostki naukowe, które pracują i tworzą same dla siebie. Przełożenia na gospodarkę to nie ma.

To, kto stworzy innowacje?

Marek Maj: – Przedsiębiorcy. Ja stworzyłem laboratoria, FAKRO ma centrum badawczo-rozwojowe. Okazuje się jednak, że te nasze innowacje nie są zwolnione z podatku, są moim kosztem, moim ryzykiem. Jak polska firma kupuje technologię z Zachodu, to może to sobie odliczyć od podatku. A ja tworząc nową technologię – nie mogę.

Czy polskie firmy mają równe szanse w konkurencji z obcymi – w Polsce i za granicą?

Janusz Komurkiewicz: – Formalnie w Unii wszyscy mają równe prawa. Ale spójrzmy na inwestorów zagranicznych. Polska jest krajem na dorobku, który stara się ich pozyskiwać. To generalnie słuszne, sęk w tym, że przyciągane są firmy, które konkurują bezpośrednio z polskimi producentami na rynku polskim i zagranicznym w dokładnie tym samym segmencie.

Inwestorzy korzystają ze zwolnień podatkowych i mają dzięki temu niższe koszty niż firmy polskie…

Janusz Komurkiewicz: – Prawo konkurowania jest tutaj mocno zaburzone. Oczywiście moglibyśmy zamknąć firmę w Nowym Sączu i przenieść ją do strefy ekonomicznej, np. w Mielcu… Ale chyba nie o to w polityce gospodarczej chodzi.

Władze na Zachodzie chronią i preferują swoich.

Janusz Komurkiewicz: –Tymczasem polskie firmy, które zaczynają konkurować w skali krajowej czy globalnej z zagranicznymi potentatami, mają o tyle słabszą pozycję, że dysponują wielokrotnie mniejszym kapitałem. Dlatego tak ważne jest, by państwo ich z tego kapitału nie ogołacało. Ponieważ im bardziej ogołoci, tym bardziej osłabia ich pozycję.

Polak rozwija w Polsce fabrykę i potentat też rozwija, ale ten potentat ma pięćdziesiąt takich fabryk w świecie...

Janusz Komurkiewicz: – Równość jest iluzoryczna. Zwłaszcza że firmy zachodnie nadużywają pozycji dominującej, a polskie nie mogą liczyć na wsparcie polityczne w celu przywrócenia zasad czystej konkurencji. Tymczasem w globalnej rywalizacji takie wsparcie jest potrzebne. My tego doświadczamy na co dzień. Jesteśmy jedyną polską firmą, która ośmieliła się złożyć protest przeciwko nadużywaniu pozycji dominującej przez konkurenta i od paru lat próbujemy uzyskać wsparcie polityczne. Zawsze było tłumaczenie, że polityka musi być z dala od biznesu. A to utopia.

A na Zachodzie wspierają.

Janusz Komurkiewicz: – Kiedy prezydent danego kraju jedzie za granicę z misją gospodarczą, zabiera przedsiębiorców i lobbuje za rozwojem. Takiego wsparcia polskie firmy na szerszą skalę nie doświadczają, a to jest warunkiem umacniania pozycji gospodarczej Polski na arenie międzynarodowej. Całe szczęście ostatnio jest trochę lepiej.

Przedsiębiorcy chcą, by rząd zdjął z nich garb wielu kosztów. Skąd wtedy państwo weźmie pieniądze na ważne społecznie cele? Podnosząc podatki?

Józef Lassota: – Przeciwnie, wystarczy, że je obniży.

Jarosław Gowin: – To czemu tego nie robi? Podatki trzeba obniżać, bo dzięki temu będzie się dynamiczniej rozwijać gospodarka, ludzie będą zarabiać więcej, a tym samym wpływy do budżetu wzrosną. Żeby ów dynamiczny rozwój był możliwy, trzeba zlikwidować przerost prawa, radykalnie ograniczyć biurokrację i usprawnić sądownictwo.

Ładne hasła. Wyborcze?

Jarosław Gowin: – Nie. Najlepsze czasy dla gospodarki, a więc nas wszystkich, to był przełom lat 80. i 90., czyli czasy ustawy Wilczka. Czy do tej ustawy można wrócić? Przeanalizowaliśmy to i okazało się, że tak. Czy dałaby takie same efekty, jak na początku lat 90.? Niestety, nie, bo są jeszcze regulacje unijne, rozbudowane, część z nich służy działalności gospodarczej, część szkodzi. W związku z tym obok maksymalnego ograniczenia polskiego prawa trzeba przeprowadzić systematyczny przegląd implementacji prawa UE do naszych przepisów – w myśl zasady „Unia Europejska + zero”.

Czyli nie tworzymy wyższych wymagań niż Unia?

Jarosław Gowin: – Właśnie. Ale to nie wszystko: zostawiłem w Ministerstwie Sprawiedliwości projekt ustawy, którą Donald Tusk kazał wyrzucić do kosza, a której celem jest ograniczenie w sposób radykalny biegunki legislacyjnej. David Cameron w Wielkiej Brytanii zastosował skutecznie rozwiązanie: jeśli parlament chce uchwalić jakiś przepis w danej dziedzinie, to jednocześnie musi zlikwidować inny z tego samego obszaru o podobnym znaczeniu. Zaproponowałem przyjęcie tego rozwiązania trzy lata temu. Dziś Brytyjczycy są dalej: jedna nowa regulacja oznacza co najmniej dwie stare do wyrzucenia.

Proponuje Pan, by urzędnicy ministerialni mieli obowiązek sprawdzenia co roku 10 procent najstarszych regulacji.

Jarosław Gowin: – Musieliby potwierdzać, czy te regulacje są potrzebne. Nie potwierdzą, przepis znika. Równocześnie popieram postulat Romana Kluski, by decyzje urzędnicze sprzeczne z prawem były z mocy prawa nieważne. Powinniśmy też natychmiast wprowadzić zasadę, że urzędnik ma czas, np. 30 lub 60 dni, na wydanie decyzji, a jak nic w tym czasie nie zrobi, to jest domniemanie, że decyzja jest zgodna z wnioskiem obywatela. Skończylibyśmy w ten sposób z obecną mordęgą przedsiębiorców związaną z oczekiwaniem na decyzje. Koszty czekania są dla firm bolesne.

Wielkie nadzieje u przedsiębiorców wzbudziła propozycja Bronisława Komorowskiego, by wprowadzić zasadę zaufania do podatnika i rozstrzygania wątpliwości interpretacyjnych na jego korzyść.

Jarosław Gowin: – To bardzo słuszna zasada, ale jej wprowadzenie jest blokowane przez obecną koalicję rządzącą. Stąd mój apel do posła Lassoty, by Platforma poparła w tej sprawie swojego prezydenta.

Józef Lassota: – Z pokorą przyjmuję wszystkie uwagi, choć poseł Gowin, jako wieloletni prominentny członek PO, miał większe niż ja szanse coś zmienić. Chcę przy tym przypomnieć, że koalicja PO-PSL całkiem sporo zrobiła dla poprawy warunków prowadzenia działalności gospodarczej. Ustawa deregulacyjna wyeliminowała kilkadziesiąt barier w prowadzeniu biznesu. Usunięto wiele barier administracyjnych, m.in. przy rejestracji firm. Przedsiębiorcy chwalą działania Ministerstwa Finansów, np. w celu upowszechnienia elektronicznego fakturowania. To obniża koszty prowadzenia biznesu. Wierzę, że będziemy kontynuowali realizację programu PO, bo jest najkorzystniejszy dla Polski.

I będziecie słuchać przedsiębiorców?

Józef Lassota: – Oczywiście.

Jarosław Gowin: – Zawsze słucham. Ale to nie wystarczy, trzeba działać. Uwolnić gospodarkę dla wspólnego dobra.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski