MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polski smok po chińsku

Redakcja
Fot. Krzysztof Rzepecki
Fot. Krzysztof Rzepecki
Przepis na smoki jest prosty. Wystarczy wyobraźnię projektanta połączyć z wiedzą konstruktora i niespotykanymi wręcz umiejętnościami krawca i dokładnie wyszejkować.

Fot. Krzysztof Rzepecki

Powstałą emulsję zmieszać z kilkoma tysiącami metrów kwadratowych lekkiego materiału spadochronowego, kilometrami wytrzymałych nici, kilkudziesięcioma litrami farb, kilkuset metrami lin i blisko tysiącem metrów sześciennych helu. Doprawić do smaku akumulatorami, wiatrakami oraz odrobiną niepewności i wyrabiać przez około osiem miesięcy pod okiem reżysera. Spróbować kilka razy, a gdy okaże się smaczne wypełnić helem i trzymać mocno na linach, by nie porwały przestworza. Smakować z rozwagą, bo oczy zjadłyby wszystko.

Według tego przepisu powstało smocze bestiarium teatru Groteska, które ruszyło do Chin, do Szanghaju, na targi EXPO.

Niektórzy mówią, że pokazywanie smoków w Chinach, to jak wiezienie drzewa do lasu, a jednak bestie teatru Groteska podbiły Szanghaj i odniosły ogromny sukces. W chińskich gazetach, telewizjach, na portalach internetowych przez dwa dni główne informacje dotyczyły parady smoków teatru Groteska. Rozwarte paszcze kolorowych bestii z Polski wdzierały się na czołówki gazet i portali. Publikowano reportaże i relacje ozdobione licznymi zdjęciami. Jeden z czołowych szanghajskich dzienników opisując polski dzień na targach EXPO, zatytułował tekst "Polski dzień smoka".

- Reakcja widowni była zaskakująca. Chińczycy, słynący z powściągliwości urządzili nam na powitanie niemal meksykańską fiestę. Smokom szybującym nad głowami widzów towarzyszyły piski, wycia, krzyki. Prawdziwą euforię wzbudzały bestie rzucające się w publiczność. Nie zapomnę małej chińskiej dziewczynki, która nas prosiła, aby smok przyszedł do niej. Gdy nie udało nam się spełnić jej życzenia z niezadowoleniem tupała nogą - mówi Adolf Weltschek, dyrektor teatru Groteska, reżyser parady smoków.

Na EXPO w Szanghaju wystawia się 250 państw, trudno się przebić ze swoimi artystycznymi propozycjami. - To, że zostaliśmy tak mocno zauważeni, nie tylko jako Polacy, ale także jako teatr Groteska z Krakowa jest wielką sprawą. Zdobyliśmy ze smokami przynajmniej część Chin - dodaje dyrektor Weltschek.

Szczypta tradycji

Na początku było dziesięć lat pracy i doświadczeń w Krakowie. Pierwsze smoki nie przypominały tych obecnych; były ciężkie, budowane z tradycyjnych materiałów, tak jak robiący przez lata furorę pływający po Wiśle smok żelazny, który wynurzał się z fal ziejąc ogniem. Stare smoki zaczęły być wypierane przez kolejne pokolenia coraz to bardziej nowoczesnych bestii.

Z biegiem lat smoki Groteski stawały się doskonalsze technicznie, lepiej poddające się animatorom, idealnie nadające się do transportu. Można je było spakować w paczkę niewiele większą niż ta, zawierająca spadochron.

Unia Europejska doceniła smocze parady teatru Groteska w Krakowie i dofinansowała, dzięki czemu smoki mogły zaprezentować się w Dublinie czy Pradze. Ale gdy przedstawiciele Państwowej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości zadzwonili do teatru z propozycją zorganizowania parady smoków w Szanghaju, w Grotesce zapanowała konsternacja. Nie tylko z powodu, że Szanghaj oddalony jest od Krakowa o blisko 10 tys. kilometrów, ale także dlatego, że nie był to zwykły artystyczny wyjazd. Teatr musiał sam zorganizować tę paradę. Był odpowiedzialny za wszystko, od ustalenia trasy i pozwoleń na nią, po zdobycie prądu, helu itd.
- Było to ogromne dla nas logistyczne wyzwanie. Okupione ciężką pracą i ciągłą niepewnością czy wszystko się uda, czy parada dojdzie do skutku. Działaliśmy według starej maksymy: "co nas nie zabije, to nas wzmocni" i udało się dzięki ogromnej determinacji pracowników teatru, zwłaszcza Olgi Lany, która od początku próbowała opanować tę chińską machinę. A nie było nam łatwo - podkreśla Adolf Weltschek.

Bo różnice w prowadzeniu interesów w Chinach i w Europie są ogromne. - W Chinach nic nie dzieje się szybko i nic nie dzieje się zaraz. Wszystko toczy się swoim niespiesznym rytmem. Ustalenia są ustne, nie podpisuje się umów, do końca więc nie ma pewności, czy wszystko odbędzie się tak jak mówiliśmy. A pieniądze wypłaca się na podstawie małych karteczek, co w porównaniu z naszą biurokracją było ogromnym zaskoczeniem dla naszej księgowości - dodaje dyrektor.

- Do tego jeszcze istnieje wielka bariera językowa, bo raptem tylko kilka osób mówi płynnie po angielsku - wspomina Olga Lany. - Kilka razy odbierałam telefony i wysłuchiwałam jedynie chińskiej mowy. Do dziś nie wiem, o co chodziło. Odkładałam słuchawkę z nadzieją, że wszystko będzie dobrze.

Trochę pląsów

Przygotowywanie smoków trwało osiem miesięcy. Najpierw powstały projekty autorstwa Piotra Plesnera; spoglądały łagodne z papieru. Potem trzeba było wymyślić ich konstrukcję. Tak, aby pięknie unosiły się w powietrzu, by głowa była wyżej od tułowia, aby trzymały pion i miały zgrabne smocze figury. O to zatroszczył się już Lesław Kostka. Później nie pozostało nic innego jak zrobić wykroje wszystkich elementów w skali 1:1. Było ich wiele, bo każdy smok uszyty jest z około 300 kawałków.

Z teatralnej kawiarni dochodziła muzyka klasyczna. Od dźwięków Beethovena, Mozarta, Brucknera można była oddzielić stukot maszyny do szycia. Lesław Kostka i Robert Badura na zmianę szyli smoki. Stoliki zsunięte były w jeden kąt, a materiał, lekki, spadochronowy, szczelnie wypełniał całą przestrzeń. Trzy tysiące metrów kwadratowych, z których powstały smoki przeznaczone na paradę w Chinach, nie mieściły się w pracowni krawieckiej. Tylko pomieszczenie kawiarni nadawało się do szycia olbrzymów.

Przy muzyce łatwiej szło szycie. Klasyka pozwalała się lepiej skupić, maksymalnie skoncentrować, aby łapy nie przyszyć do oka, a ogon nie wyrastał z paszczy. Bo w tym gąszczu materiału i setek jego pociętych części wszystko było możliwe. Każdy dzień przynosił gotowe głowy, paszcze, oczy, zęby, pazury, łapy i cielska. Ciągle inne, z innym wyrazem.

Uszyte bestie zostały pomalowane przez Piotra Plesnera w olbrzymich halach krakowskiego MPK. A kiedy wyschły zmontowano je wkładając dusze, wiatraki i dwa razy - dla próby - pompując helem. W ten właśnie sposób rodziło się chińskie bestiarium.

Pierwszy stanął na łapach smok Herbowy, biało-czerwony, z grzywą niczym lew. Potem narodził się Ambasador, nawiązujący swym wyglądem do polskiego pawilonu w Szanghaju; Łuskowaty o kolorowej głowie; Pancerny będący kulą z kolcami; Kryzek zwany Szambelanem, który pełnił w Chinach funkcje reprezentacyjne i znalazł się na ulotce promującej paradę; oraz Niebieski zwany też Dworzaninem, który wcielił się w mistrza ceremonii.
Smoki uczyły się chodzić. A gdy opanowały kroki i pewnie czuły się na łapach, otrzymały naukę tańca, pląsania, hasania i harcowania. Dzielnie ćwiczyły, by swą gracją oczarować Chińczyków.

Garść muzyki

Główna arteria przechodząca przez teren EXPO w Szanghaju ma kilka kilometrów. Po prawej i po lewej stronie znajdują się pawilony różnych państw. Brązowy w kształcie wieloryba, to Kanada, odwrócona pagoda, to Chiny zaś turkusowy przedstawia kraje Pacyfiku. W oddali widać polski pawilon, beżowy, którego elewacja przypomina ludową wycinankę.

Arterią idą smoki teatru Groteska. Kołyszą się w rytm polskiej muzyki, próbują tańczyć, popisują się gracją przed publicznością. Z głośników słychać dzieła najsłynniejszych polskich kompozytorów, takich jak m.in. Chopin, Karłowicz, Tansman, Szymanowski, Paderewski, Penderecki, Kilar, Kuźniak. W muzyce nie brakuje akcentów z naszego regionu, czyli góralskich rodem m.in. z "Harnasi" Szymanowskiego, czy dźwięków dzwonów krakowskich kościołów, wykorzystanych w utworze "Dzwony", zmarłego ponad pięć lat temu krakowskiego kompozytora Marka Stachowskiego.

Blisko 40 osób z teatru Groteska, ubranych w czerwone spodnie, białe podkoszulki i tuniki z napisem teatr Groteska animuje sześć wielkich smoków. Mają szczęście, bo deszcz przestał padać, wiatr już nie wieje. Skoki mogą swobodnie harcować nad głowami Chińczyków. Ruch każdej bestii powoduje radość zgromadzonych tłumów. Chińczycy wyciągają do smoków ręce, machają, piszczą, fotografują. Ponad 60 tys. widzów, a każdy chce smoka dotknąć, choćby przez chwilę.

- Bardzo się denerwowaliśmy przed pierwszą paradą. Nie spaliśmy. Część z nas w nocy pilnowała smoków i całego warsztatu. Bo przyjechaliśmy na miejsce pokazu niczym wielki zakład produkcyjny, tabor osadniczy. Mieliśmy dmuchawy do suszenia smoków, 300 metrów kabli, zgrzewarki, maszynę do szycia i obciążniki do smoków - wspomina dyrektor Weltschek. - Ci, którzy wrócili do hotelu, nie mogli spać z nerwów, bo tak strasznie lało, że parada stała pod znakiem zapytania.

Druga parada, która odbyła się następnego dnia, rozegrała się już w dobrej pogodzie. I znowu przyszły tłumy, znowu ponad 60 tys. widzów. Chińscy organizatorzy byli zachwyceni i obsypywali zespół komplementami. Nie mogli oderwać oczu nie tylko od smoków, ale także od pięknych dziewczyn z teatru Groteska. Zwłaszcza od blondynek o jasnej cerze, z którymi nagminnie się fotografowali.

Z Chin teatr Groteska wrócił parę dni temu. I choć praca w teatrze odbywa się według planu, długo jeszcze pozostaną w pamięci obrazy z Szanghaju: nowoczesnej potęgi zakorzenionej w tradycji, gdzie obok kilkusetletnich świątyń, znajdują się super nowoczesne budynki, choćby ten, który ma blisko 500 metrów wysokości, albo jeździ pociąg rozwijający prędkość do 450 km na godzinę. Nie można też zapomnieć o chińskim asortymencie spożywczym stoisk sklepu Tesco: wężach, żabach, czy żółwiach. Podobno to prawdziwe przysmaki.

Wypiek po krakowsku

Odpakować chińskie smoki z pudełek opatrzonych napisem "cargo", dodać trochę farb, jeżeli kolory wyblakły, sprawdzić szwy a w razie rozprucia dorzucić trochę nici. Dodać hel, liny, akumulatory i wiatraki. Ostrożnie mieszając masę wlać do misy dorzucając smoki krakowskie a także kilka barek i holowników. Doprawić laserami, ogniami sztucznymi i dobrą muzyką. Dokładnie wymieszać i odstawić. Czekać blisko trzy miesiące, bo smocze widowisko nad Wisłą, które miało się odbyć dziś wieczorem w Krakowie zostało przeniesione z powodu powodzi na 28 sierpnia.

Smacznego!

AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski