MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polują na ludzi

Redakcja
Fot. Ingimage
Fot. Ingimage
Gangom nie opłaca się już kraść samochodów, wolą porywać ludzi. Nie trzeba być nawet bogaczem, żeby paść ich ofiarą, wystarczy na takiego wyglądać.

Fot. Ingimage

Ewa Kopcik: HISTORIE Z PARAGRAFEM

W ubiegłym tygodniu krakowska prokuratura informowała o szczęśliwym finale porwania 16-letniej dziewczynki, córki właścicieli sieci sklepów i hurtowni branży spożywczej. 12 maja gangsterzy wciągnęli ją do samochodu na przystanku tramwajowym "Solway" przy zakopiance. Przewieźli pod Kraków i tam przetrzymali przez tydzień. W tym czasie kontaktowali się z jej rodzicami za pomocą sms-ów. Za każdym razem z innego telefonu, innej karty SIM. Żądali ponad 300 tys. euro za uwolnienie dziewczynki. Grozili, informując, co się stanie, jak nie dostaną pieniędzy.

Nastolatka odzyskała wolność następnego dnia po zainkasowaniu okupu przez bandytów. Wróciła do domu cała i zdrowa. Dwóch porywaczy wpadło w ręce policji po tygodniu. To 34- i 41-letni recydywiści. Zarzuty w tej sprawie otrzymała również żona jednego z nich, która sporą część pieniędzy z okupu wykorzystała do spłaty własnych długów.

Takich historii może być coraz więcej. Specjaliści uważają, że liczba porwań dla okupu będzie wzrastać, bo część społeczeństwa szybko się bogaci. A porywacze działają coraz bardziej profesjonalnie i są coraz okrutniejsi. Szacuje się, że w Polsce co drugi dzień porywany jest człowiek, za uwolnienie którego bandyci żądają okupu. Ale o wielu takich przypadkach policja wie jedynie ze źródeł operacyjnych. W ostatnim czasie doszło w Krakowie do dwóch uprowadzeń, które nie zostały oficjalnie zgłoszone. Ofiary odzyskały wolność, ale nie chcą na ten temat rozmawiać z policją. Milczą też ich rodziny. Zdaniem ekspertów, to efekt nagłośnienia błędów, jakie popełniono w śledztwie w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika. Rodziny, drżący o życie swoich najbliższych, często wolą wpłacić żądany okup, niż współpracować z policją. Milczą, bo boją się zemsty gangsterów. Tymczasem to rozzuchwala bandytów.

Z porwań dla okupu kilka lat temu zasłynął gang mokotowski, który - według policji - dokonał co najmniej dwudziestu zgłoszonych uprowadzeń i co najmniej dwie ofiary zamordował. Zgarnął przy okazji ok. 7 mln zł. Ofiarami byli m.in. czterej obcokrajowcy, prowadzących interesy w Polsce. Pozostali porwani to majętni rodzimi przedsiębiorcy, ich żony i dzieci.

Bandyci działali metodą "na policjanta". Używali kurtek z napisem policja i samochodów z lampami błyskowymi. Często zatrzymywali na drodze auta, którym jechały upatrzone ofiary. Ale bywało, że tak jak ostatnio w Krakowie, porywano ludzi z ulicy i wciągano siłą do samochodu.

Według policji, wszystkie te porwania wiązały się z chęcią odrobienia strat po załamaniu się przemytu narkotyków, który wcześniej był głównym źródłem dochodów tej grupy. Podobnie, jako poboczną działalność, traktował też uprowadzenia dla okupu małopolski gang Kazimierza J., ps. "Prezes". Ta grupa działała co najmniej od 2003 r. i długo była monopolistą na rynku narkotykowym w Małopolsce. Zdążyła zgromadzić ogromny majątek. Do legendy już przeszły przestępcze spotkania w jednej z rezydencji w okolicach Rożnowa, gdzie przestępcy wypoczywali, polując na prywatnym "safari", łowiąc ryby w prywatnych stawach i jeżdżąc na wodnych skuterach.
Policyjne rozpracowanie "Prezesa" i jego kompanów zaczęło się tuż po porwaniu 18-letniego Łukasza S. latem 2004 r. Bandyci wywabili go do Tenczynka pod pretekstem spotkania z dziewczyną, która rzekomo bardzo chciała go poznać. Chłopak pojechał na to spotkanie na skuterze. Porywacze zgarnęli go z ulicy, wrzucili do fiata uno, zakleili usta, zakuli w kajdanki i założyli worek na głowę. Przez kilka dni przetrzymywali go w namiocie w lesie pod Krzeszowicami. Zmusili go do nagrania na dyktafon prośby do ojca o zapłacenie 300 tys. zł okupu. Poinformowali też telefonicznie rodzinę, że w razie niespełnienia żądań więcej nie zobaczą Łukasza. Gdy po kilku dniach okup został wpłacony na wskazane konto bankowe, uwolnili chłopaka.

Ale nie zawsze tak się kończy. W ostatnich latach aż 26 porwanych w Polsce nie przeżyło tortur lub zostało zamordowanych. Najbardziej brutalnym traktowaniem ofiar wsławił się gang mokotowski. Ofiarom np. obcinano palce i wysyłano rodzinie, wypalano na rękach wulgarne napisy. Jeśli bandyci zabijali, to wspólnie, wiedząc, że statusu świadka koronnego nie może dostać osoba, która ma na sumieniu zabójstwo.

Krakowski policjant: - Bywa, że porywaczom jest wszystko jedno, czy zakładnik przeżyje. Niektórzy mają już na koncie zabójstwa, więc pozbawienie kogoś życia nie stanowi dla nich problemu. Inni zabijają, bo nie wytrzymują napięcia. Czasem też z góry zakładają śmierć zakładnika, żeby pozbyć świadka. Dlatego bardzo ważne jest, aby policja jak najszybciej dowiedziała się o porwaniu. Wyciągnęliśmy wnioski ze sprawy Olewnika, teraz w przypadku porwania do sprawy kierowani są najlepsi fachowcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski