Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poprzednicy „Solidarności”

Rozmawiał Włodzimierz Knap
Mieczysław Gil, opozycjonista od lat 70., lider małopolskiej “S”,  poseł  i senator w III RP, działacz samorządowy
Mieczysław Gil, opozycjonista od lat 70., lider małopolskiej “S”, poseł i senator w III RP, działacz samorządowy fot. archiwum
Rozmowa. Wolne związki Zawodowe powstały w 1978 roku. Ich działaczom zawdzięczamy wolną Polskę. Stali na czele sierpnia ’80, a potem „Solidarności”.

- Gdybym postawił tezę, że bez Wolnych Związków Zawodowych, ludzi je tworzących nie byłoby Sierpnia ’80, a zatem i powstania „Solidarności” już w 1980 r., podzieliłby ją Pan?

- Tak, ponieważ to ludzie z Wolnych Związków Zawodowych przygotowali, organizowali i stali na czele kluczowych strajków sierpniowych, a potem rozmów z władzą. Można powiedzieć, że narodziny „S” w dużej części są kontynuacją działalności WZZ. Ale martwi mnie fakt, że o wkładzie WZZ zapomina się niemal doszczętnie. Nie potrafimy też docenić samej „S”, ruchu, który w dziejach świata nie miał odpowiednika.

- Czy początki WZZ należy widzieć w lutym 1978 r., gdy na Śląsku Kazimierz Świtoń założył Komitet WZZ, czy nieco później, kiedy na Wybrzeżu zaczęły realnie działać?

- Kazimierz Świtoń dał inspirację opozycjonistom z Pomorza. O tej jego roli nie można zapominać, jak też o grupie opozycjonistów z kopalń jastrzębskich, których również należy zaliczyć do ojców założycieli „S”. Śląsk jednak w latach 70. był matecznikiem Edwarda Gierka, o czym świadczyć może i to, że Świtoń wraz z grupką opozycjonistów nie mieli tam poparcia społecznego. Nie przetrzymali ataków i szczucia ich przez SB i milicję. Chciałbym też zwrócić uwagę na rolę, jaką w powstaniu „S” odegrały środowiska poakowskie. Tradycja AK była silna, odwoływali się do niej nie tylko działacze opozycji, lecz też robotnicy.

- Ludzie z KOR i WZZ sami przyznają, że gdyby nie zagraniczne rozgłośnie radiowe, na czele z Wolną Europą, to rządzący rozprawiliby się z nimi bez trudu i bezlitośnie.

- Oczywiście. Sam w sierpniu 1980 r. z tych rozgłośni dowiedziałem się o strajkach na Wybrzeżu. Byłem na urlopie w okolicach Szczecina, a z reżimowych mediów nie sposób było dowiedzieć się, co się dzieje. Samo słowo „strajk” było w mediach państwowych zastrzeżone dla świata zachodniego. Odnośnie Polski mogły pojawić się „przerwy w pracy”. Wracając do wcześniejszego pytania, stwierdzam, że pierwszeństwo w powstaniu WZZ oddałbym opozycjonistom z Wybrzeża. Tam, choć było ich niewielu, nie byli społecznie osamotnieni.

- Jednak początki były bardzo trudne. Krzysztof Wyszkowski, pomysłodawca WZZ, szybko wycofał się z działalności w nich, bo zajął się wydawaniem dzieł Gombrowicza w podziemiu. Dwaj inni współorganizatorzy, Kazimierz Szołoch i Antoni Sokołowski, choć z różnych powodów, wycofali się. Przywódca trójmiejskiej opozycji Bogdan Borusewicz z początku był przeciwny ogłaszaniu powstania WZZ, bo uważał, że najpierw należy porządnie się zorganizować. A to tylko niewielka część problemów.

- Powiedziałbym, że Opatrzność czuwała nad WZZ, bo faktycznie droga prowadząca do ich powstania była usłana potężnymi przeciwnościami. Dodam, że napisana przez Wyszkowskiego i Jana Lityńskiego deklaracja Komitetu Założycielskiego WZZ Wybrzeża nie miała charakteru rewolucyjnej odezwy. Zapomina się, że reżim nawet w konstytucji zagwarantował władzę PZPR w państwie. Opozycjoniści musieli wykazać się nie tylko odwagą, ale też mądrością, racjonalnością. Dlatego w pierwszym numerze „Robotnika Wybrzeża”, piśmie WZZ, redakcja napisała: „Nie stawiamy sobie celów politycznych, nie dążymy do objęcia władzy. Nasza działalność jest legalna i zgodna z prawem. Każdy człowiek ma naturalne prawo do obrony, do sprawiedliwości i do godnego życia”. Władze nie podzielały tej oceny, bo działacze WZZ byli inwigilowani, wsadzani do aresztów, skazywani na kary grzywny, wyrzucani z pracy.

- Ale to Kreml bardziej niż władze PRL przestraszył się powstania WZZ, co przyznał Piotr Kostikow, odpowiadający za współpracę KPZR z kierownictwem PZPR.

- Bo Moskwa uznała, że już sama nazwa ma potencjał dynamitu, jest niebezpieczna, bo wskazuje na samodzielność, a reżim chciał mieć wszystko pod pełną kontrolą, w tym związki zawodowe.

- Kto odgrywał kluczową rolę w WZZ?

- Nie chciałbym umniejszać znaczenia nikogo, bo wszyscy wnieśli swój wkład nie tylko w działalność WZZ, lecz też w odzyskanie niepodległości przez Polskę. Przypomnę, że do WZZ należeli lub z nimi współdziałali m.in.: Jerzy Borowczak, Bogdan Borusewicz (nieformalny szef), jego brat Józef, Andrzej Bulc, Andrzej Butkiewicz, Bogdan Felski, Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Lech Kaczyński, Jan Karandziej, Andrzej Kołodziej, Bogdan Lis, Ewa Ossowska, Alina Pieńkowska, Maryla Płońska, Ludwik Prądzyński, Anna Walentynowicz, Lech Wałęsa, Błażej i Krzysztof Wyszkowscy. Bronił ich mec. Jacek Taylor. Wspierał ks. Hilary Jastak. Trzeba więc powiedzieć, że była to nieliczna ekipa, ale miała ogromny wpływ w czasie Sierpnia ’80, a potem przez całe lata 80. Nie zapominajmy o WZZ, bo wiele im Polska zawdzięcza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski