Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY
Sam wyznaczam ich zakres oraz daty, do których należy wykonać odpowiednie czynności, radując się, że nie stoi nade mną ekonom z batem, przypominający, iż już za tydzień jakiś uczony artykuł mego pióra winien znaleźć się w wydawnictwie, a opinia o dorobku młodszego kolegi – w Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów (co jest niesłychanie ważne, bo od tego zależy szybkość jego awansu naukowego). Teraz, kiedy sam coś planuję, o żadnym popędzaniu mowy nie ma.
Na rok przed śmiercią mój brat uznał zrobienie porządków w swoich szpargałach i różnego rodzaju drobiazgach za rzecz niesłychanie ważną, wręcz fundamentalną. Przyświecającą mu ideą było pozostawienie po sobie ładu nie komplikującego życia innym po jego odejściu z tego świata. Niewielkie mieszkanko przepisał na siostrzenicę, część potężnego księgozbioru przekazał bibliotece uniwersyteckiej, część – Książnicy Miejskiej w Toruniu, część – po prostu rozdał kolegom, sobie pozostawiając jedynie te dzieła, do których był najbardziej przywiązany.
Osobiste zapiski złożył w archiwalnym depozycie wraz ze stosownymi zastrzeżeniami, od kiedy będzie je można udostępnić ciekawskim badaczom. Na pogrzebie nikt – jak prosił – nie wygłaszał przemówień okolicznościowych. Gdy już wszystko było przygotowane do ostatniej podróży – odszedł, starając się nawet w szpitalu nie sprawiać kłopotu personelowi i strofując nas, kiedy – jego zdaniem – zbyt często telefonowaliśmy do niego.
Pozostawił, rzeczywiście, porządek wzorowy. Pamiętał nawet o tym, by swoich ostatnich seminarzystów doprowadzić do magisterium.
Staram się postępować podobnie, ale domowe porządki, wciąż jeszcze dalekie od tych "ostatecznych”, w coraz większym stopniu przypominają sprzątanie magazynu czynnego i dużego przedsiębiorstwa. Pewne rzeczy go opuszczają a innych przybywa. Nie umiałbym na przykład odpowiedzieć na pytanie, czy więcej książek rozdaję i przekazuję bibliotekom, czy też – kupuję i otrzymuję od uczniów, przyjaciół a także od wydawców. Gdy dodam, że żywot emeryta nie usunął konieczności licznych rozjazdów po kraju, a także udziału w rozmaitych konferencjach i sympozjach, przestaje dziwić, że moje porządki wyglądają inaczej niż u mego brata i ograniczają się do stopniowej i wolniejszej, niż chciałbym, eliminacji rzeczy zbędnych z najbliższego otoczenia. Niestety, zmusza mnie do tego również stan zdrowia. Tak więc nawet na odkurzacz patrzę z obrzydzeniem, bo już samo wyciągnięcie go z przeznaczonego dlań kąta i przygotowanie do pracy stanowi trudny do opisania wysiłek. A jeszcze potem, niejako "w drugim rzucie”, muszę przenieść go na pięterko… No cóż. Jak trzeba, to trzeba!
Na koniec kilka rad doświadczonego sprzątacza: rzeczy duże i już nigdy do niczego nieprzydatne wyrzućmy natychmiast do kubła na śmieci, nie rozczulając się nad przywołanymi przez nie wspomnieniami; na ściąganie pyłu przeznaczmy jeden dzień na jeden pokój, bo czynność ta zajmuje sporo czasu; niepotrzebne książki bezzwłocznie(!) ofiarujmy jakiejkolwiek publicznej bibliotece, natomiast korespondencję przejrzyjmy, dokumenty pozostawmy w domu, a korespondencję osobistą zdeponujmy w archiwum, w zamkniętym pakiecie. Nieużywaną odzież wywalmy z domu również bez żalu. W ten sposób zyskamy sporo miejsca i świeżego powietrza. I zachce się nam żyć na nowo. Powodzenia!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?