Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porzucam trenerkę dla skautingu

Jacek Żukowski
Poprzednim miejscem pracy Roberta Kasperczyka była Sandecja Nowy Sącz
Poprzednim miejscem pracy Roberta Kasperczyka była Sandecja Nowy Sącz Fot. TOMASZ BOŁT
Rozmowa z ROBERTEM KASPERCZYKIEM, który ma szukać piłkarzy do pierwszej drużyy Cracovii i opiekować się też klubową młodzieżą.

- Tydzień temu został Pan szefem skautów w Cracovii. Ma Pan pełnić nadzór nad szkoleniem młodzieży w klubie. Proszę skonkretyzować, na czym dokładnie będzie polegać pańska praca?

- Jestem jeszcze za krótko w klubie, by mówić o szczegółach, nie chciałbym się z czymś zapędzić. Jestem na zasadzie wdrażania się. Mam mieć pieczę nad grupami młodzieżowymi, które wchodzą w skład Akademii Mistrzów Cracovia. Przyglądam się, jak to wygląda od najmłodszych grup wiekowych - od selekcji, poprzez skauting, a skończywszy na tych zawodnikach, którzy oddawani są do spółki MKS Cracovia SSA. Na etapie trampkarza kończy się praca trenerów w Akademii. Obserwuję zajęcia. Nie czuję się trenerem-koordynatorem, bo taki jest. Raczej będę przedstawicielem spółki, nadzorującym pracę w akademii, takim dyrektorem sportowym. Skautingiem polegającym na szukaniu piłkarzy do Cracovii zajmę się później. Chodzi o piłkarzy do pierwszej drużyny. Nie jest moim zadaniem wchodzenie w kompetencje trenera Władysława Łacha, który ma szukać zawodników do starszych grup młodzieżowych.

- Ma Pan być poszukiwaczem ciekawych zawodników do pierwszego zespołu. Zacznie Pan pracę od lipca?

- Nie można zaczynać od lipca, bo wtedy trzeba mieć już gotową kadrę. Wiosna jest po to, by poszukiwać, jeździć. Ruszą rozgrywki I ligi, będę interesował się też ligą słowacką, czeską, węgierską. Weekendy będą zajęte. Mam też dokonywać obserwacji przeciwników. Ostatnio oglądałem Legię.

- Będzie Pan sam zajmował się skautingiem, czy będzie Pan tworzył całą siatkę?

- Na razie się wdrażam. Na razie robię to, co do mnie należy, sam. Jeśli bym sobie nie radził, to wtedy pomyślimy, jak to rozwiązać.

- Skąd u Pana taka zmiana profesji? Przecież „od zawsze” był Pan trenerem, zajmował się transferami, ale nie w takim stopniu jak teraz planuje?

- Z wielu powodów. Bycie szkoleniowcem to trudna rzecz, jestem już tym zmęczony. Przez lata udało mi się wykreować sieć kontaktów z zawodnikami i menedżerami, a to pomoże mi w obecnej pracy. Zadecydowały też względy osobiste, o których nie chciałbym szerzej mówić. A trzeci powód jest taki, że w ostatnich latach trudno mi było trafić w takie miejsce pracy, w którym byłoby to wszystko w miarę profesjonalnie prowadzone, byłaby stabilizacja. Jestem zmęczony działaniem w półamatorskich warunkach.

- Nieźle chyba pracowało się Panu w Podbeskidziu Bielsko-Biała.

- Tak, wymienił Pan jedyny klub, który był poukładany. Tam wszystko było spełnione.

- Czy jest Pan na takim etapie, że nie wróci Pan już na ławkę trenerską?

- Nie wiem, w tej chwili nie myślę, co będzie za kilka lat. Oddaję się całkowicie pracy w Cracovii.

- Na jaką perspektywę czasową umówił się Pan z włodarzami klubu?

- Nie jest to określone. Wszystko wyjdzie „w praniu”. Nie wyobrażam sobie, by akademia zaczęła funkcjonować nagle, z dnia na dzień. To musi być pewien etap, musi to być rozciągnięte w czasie. Jeśli chodzi o skauting, to działam od razu, tu nie ma dwóch zdań.

- Co będzie priorytetem, czym się musi Pan zająć natychmiast?

- Nie ma priorytetów. Zakres obowiązków przy I zespole jak i przy akademii jest jednakowo ważny, nie ma gradacji.

- Jak to się stało, że w ogóle trafił Pan do Cracovii?

- Bardzo prosto, zadzwonił do mnie wiceprezes Cracovii Jakub Tabisz. Przyjechałem na rozmowę, dogadaliśmy się.

- Najdłużęj był Pan związany z Hutnikiem Kraków. Pana, byłego piłkarza tego klubu, nie ciągnęło do Nowej Huty?

- Dla mnie Hutnik to jest podwalina wszystkiego. Przez 10 lat zajmowałem się grupami młodzieżowymi, byłem koordynatorem. Ta praca zapadła mi w pamięć, to była podbudowa pod pracę w grupach seniorskich. W tym fachu pracuje się jednak tam, gdzie człowieka chcą, skąd jest propozycja. Nieważne, gdzie mnie ciągnie. Chciałbym pracować w Barcelonie, ale stamtąd telefonu się nie spodziewam...

- Kluby szukają zawodników bardzo daleko od Polski, ściągają wielu obcokrajowców niekoniecznie najwyższego sortu. Rynek krajowy chyba nie jest do końca spenetrowany?

- Powiem z własnego doświadczenia trenerskiego. Nierzadko miałem do czynienia z takimi sytuacjami, że było dwóch porównywalnych zawodników - Polak i cudzoziemiec, nieważne jakiej nacji, i Polak był dwa razy droższy. I tyle. Wyobrażenie niektórych agencji menedżerskich o polskich zawodnikach jest wygórowane.

- Ale zgodzi się Pan z tym, że u nas nawet w trzeciej czy czwartej lidze można znaleźć ciekawego piłkarza?

- Są, ale jeśli chodzi o młodsze roczniki, to się na ten temat nie wypowiadam. Interesuje mnie wzmocnienie pierwszego zespołu, poszukanie zawodników na te pozycje, na których są braki. Z obecnej drużyny trener Jacek Zieliński wyciska 110 procent możliwości, nic nie ujmując chłopakom. Chodzi o to, by zespół był jeszcze mocniejszy.

- Czasem ktoś z trzeciej ligi daje sobie doskonale radę w ekstraklasie.

- Ja znalazłem nawet w piątej Kamila Adamka, który był królem strzelców w Drzewiarzu Jasienica i potem grał w ekstraklasie. Tak się czasem trafi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski