MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Potąd i powyżej

Redakcja
Za dużo. Za dużo czytam (gazet zamiast książek). Za dużo słucham (radia zamiast płyt z muzyką). Za dużo oglądam (telewizji zamiast pejzaży). Nie, nie jestem nałogowcem. Robię to wszystko w ramach obowiązków zawodowych. Tyle, że robiąc - głupieję, co obniża moje kwalifikacje zawodowe. I mam tego dość, potąd, powyżej uszu. Mam dość talibów z Klewek, którzy lądować mieli jednak w Szymanach, na torturach zeznawać w Kiejkutach, a potem wygrzewać się w słońcu Guantanamo, gdzie ich ostatnio widziano. Mam dość, że tych talibów Giertych podrzucił Tuskowi, Tusk - Ćwiąkalskiemu, a Ćwiąkalski - prokuraturze okręgowej, z której zostali przerzuceni do Prokuratury Krajowej, skąd na koniec przeciekli do krajowej polityki, żeby PO miała czym straszyć za jednym zamachem i SLD, i PiS. Mam dość CIA, która zaczęła przeciekać jako pierwsza. Trzeba by tam posłać polskiego hydraulika, bo hydraulicy waszyngtońscy (nawet słynni White House Plumbers) jakoś sobie nie radzą. Mam dość, że minister Wassermann o domniemanych kazamatach CIA z ministrem Ziobrą rozmawiał tylko podobno i wyłącznie w trybie służbowym, a z premierem Kaczyńskim wyłącznie trybie niesłużbowym. I teraz były premier mówi, że "nie miał żadnych informacji, poza medialnymi". Czyli nie miał ich dość. Przynajmniej jak na premiera.

Dobrosław Rodziewicz: Kropla w morzu

Mam dość, że polskie media pochodzenia niemieckiego podpuszczają prezesa Kaczyńskiego do osobistych zwierzeń na temat polskich mediów pochodzenia niemieckiego. O**takie sprawy prezesa PiS mają prawo pytać tylko media pochodzenia rydzykownego.
Mam dość ogłaszania rządowego programu rozbudowy dróg lokalnych w odpowiedzi na raport NIK o niemożności budowy autostrad. Mam dość Wałęsy i Walentynowicz, i tego, że żadne z nich nie ma jeszcze dość. Ja mam dość. Ja chcę wrócić nad morze lub choćby na basen.
Łatwo powiedzieć. Łatwo było też na basen pójść, kiedy w sierpniu (po powrocie znad morza) odkryłem krytą, nowiutką pływalnię AGH w Krakowie. Od razu się w niej zakochałem. Bo jak miałem nie zakochać się w pływalni z trzema basenami, jacuzzi i zjeżdżalnią na dokładkę. Jak nie zakochać się w ozonowanej wodzie bez chlorowego smrodku, jeśli w dodatku jej temperatura nie spada poniżej 27 stopni. Takiej wody nie ma się powyżej uszu nawet podczas nurkowania. Mało tego, ta świątynia rozkoszy wodnych ujęła mnie możliwością nawiedzania jej w dowolnym niemal czasie, a nie w ramach sztywno wyznaczonych turnusów. Oszalałem na jej punkcie i wolałem nie myśleć, co będzie, kiedy wakacje się skończą. Skończyć się istotnie musiały i teraz jest, jak jest. Po sześć-osiem osób na jednym torze młóci rękami wodę i współpływaków, w jacuzzi wysiaduje regularnie regulaminowy tuzin, a szkółki pływackie rezerwują baseny na całe godziny. I to wszystko jeszcze przed początkiem roku akademickiego.
Jako człowiek stały w uczuciach nie odkochałem się w pływalni AGH tak bez reszty. Jej wciąż nieliczne rywalki, chociaż mniejsze i brzydsze, też są oblegane przez zalotników niczym Penelopa. Nie mając siły perswazji posiadanej przez Odysa, wolę zatem, choćby i rzadsze, randki z tą najdorodniejszą. Oczywiście nie zdradzę nikomu, w jakie dni tygodnia i o jakiej porze chodzę na takie schadzki, by mieć jak najmniej rywali. Życia w tłoku też mam dość. Na co dzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski