Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powitanie z bronią

Redakcja
Huk wystrzałów z hakownicy słychać na każdym turnieju rycerskim Fot. Jacek Sypień
Huk wystrzałów z hakownicy słychać na każdym turnieju rycerskim Fot. Jacek Sypień
Obowiązująca od ponad sześciu lat ustawa o broni mówi, że jeśli energia kinetyczna pocisku opuszczającego lufę wiatrówki nie przekracza 17 J (dżuli), to nie jest to broń pneumatyczna. Wiatrówkę taką zaliczyć można do zabawek typu proca, pistolet na plastikowe kulki, czy wykonany z wierzbowej witki łuk. Tymczasem rozporządzenie Rady Ministrów, które weszło w życie wraz z ustawą, wymienia wśród broni, na których wytwarzanie lub sprzedaż potrzeba koncesji, wszystkie wiatrówki z lufą gwintowaną. Nawet te, w których energia pocisku nie przekracza 17 J, a więc zgodnie z ustawą - nie są bronią...

Huk wystrzałów z hakownicy słychać na każdym turnieju rycerskim Fot. Jacek Sypień

PRAWO. Każdy dorosły obywatel może sobie bez żadnych zezwoleń kupić wiatrówkę. Bez problemu można sobie postrzelać z broni zabytkowej. Sąd Najwyższy zapewnił nawet swobodny dostęp do prochu.

Małopolska policja regularnie zatrzymuje na targowiskach ludzi handlujących wiatrówkami pochodzącymi najczęściej z Dalekiego Wschodu. W większości są to egzemplarze niebędące - w myśl ustawy - "bronią pneumatyczną". Coś takiego można z łatwością - bez żadnych pozwoleń - kupić. Ale już nie można tego legalnie sprzedać - bez koncesji.

- Dla nas decydujące jest, czy wiatrówka ma lufę gładką czy gwintowaną. Jeśli gwintowaną, a sprzedawca nie ma koncesji - popełnia przestępstwo. Mamy prawo skonfiskować taką broń - wyjaśnia mł. asp. Łukasz Czyż, rzecznik olkuskiej Komendy Powiatowej.

Przez całe lata 90. obowiązywała w Polsce ustawa o broni z 1961 r., która uznawała wszelkie wiatrówki za broń sportową wymagającą zezwolenia.

W marcu 2000 roku weszła w życie nowa ustawa, z kontrowersyjnym zapisem mówiącym, iż bronią pneumatyczną jest tylko ta, która ma gwintowaną lufę. Specjaliści wyśmiali to, dowodząc, że gwintowanie nie ma większego znaczenia dla siły rażenia broni. Zanim jednak zmieniono definicję, polski rynek zalały chińskie wiatrówki z gładką lufą. Z jednej strony doprowadziło to do popularyzacji strzelectwa sportowego, ale z drugiej - poza wszelką kontrolą znalazły się groźne gładkolufowce o znacznej sile rażenia.

W ustawie, która weszła w życie w styczniu 2004 roku, wiatrówki podzielone zostały według siły rażenia - do i powyżej 17 dżuli. Słabsze w ogóle nie są bronią, można je kupić jak pistolet na wodę czy rower. Aby posiadać mocniejsze, trzeba mieć 18 lat, dowód zakupu, zaświadczenie od lekarza oraz o niekaralności. Broń taka wymaga rejestracji w komendzie powiatowej policji w ciągu 5 dni od zakupu. Wymagania są zatem zbliżone do tych, które obowiązują w przypadku broni palnej.

- W zeszłym roku mieliśmy tylko dwa przypadki zarejestrowania broni pneumatycznej, a od początku tego roku jeden - mówi aspirant Czyż. Ludzie nie kupują czy tylko - nie rejestrują?

Policja ma też inny problem. Skoro wszystkie słabsze wiatrówki (poniżej 17 dżuli) przestały być bronią, to czy można ich używać tylko na oficjalnych strzelnicach czy też - zachowując zasady bezpieczeństwa - również w swoim ogródku (gdzie korzystamy również z piły czy siekiery)?

- Powinno się z nich strzelać jedynie na wyznaczonych strzelnicach - uważa aspirant Czyż.

Zwolenników wiatrówek to oburza. - Nikt nie czepia się miłośników "Air Soft Gun" (pistoletów na plastikowe kulki) ani paintballa. Strzelają, gdzie chcą - mówi "wiatrówkowiec".

Niekonsekwencja ustawodawcy razi też w przypadku zabytkowych pistoletów i karabinów. W Polsce można legalnie, bez żadnych zezwoleń, posiadać broń wykonaną przed 1850 rokiem, a także współcześnie wykonane repliki takiej broni. I wolno z niej strzelać (zarówno z oryginałów, jak i replik)!

Ładowane czarnym prochem hakownice, a czasami także armatki, można zobaczyć i usłyszeć na turniejach rycerskich. Miłośnicy broni czarnoprochowej strzelają także kulami. Ich flinty są w stanie przebić na wylot deskę z kilkudziesięciu metrów.
Skąd amatorzy zabytkowej broni mają czarny proch? Zgodnie z ustawą amunicję do broni palnej można nabywać wyłącznie na podstawie pozwolenia na broń, a ściślej - legitymacji posiadacza broni. Na zabytkowe flinty nie trzeba pozwolenia, więc ich posiadacze legitymacji nie mają. Właściciele sklepów nie chcą ryzykować sprzedaży prochu osobie nieuprawnionej.

- Moi koledzy sami robią czarny proch - wyjaśnia olkuski miłośnik oręża. - Technologię można znaleźć w internecie, a składniki, czyli węgiel drzewny, saletrę i siarkę, kupić legalnie w sklepie. Ja sprowadzam czarny proch z Czech, gdzie nie ma żadnych obostrzeń. Wychodzi niespełna 100 zł za kilo.

Polscy hobbyści liczą, że ich sytuację poprawi lutowe orzeczenie Sądu Najwyższego, który jednoznacznie stwierdził, iż na posiadanie czarnego prochu nie trzeba pozwolenia. To efekt procesu wytoczonego dwa lata temu mieszkańcowi Szczytna. Podczas przeszukania jego mieszkania policja zarekwirowała kilka sztuk broni czarnoprochowej (potem mu je zwróciła) oraz 24,819 grama czarnego prochu. Prokuratura oskarżyła go właśnie o nielegalne posiadanie tegoż prochu twierdząc, że jako "materiał miotający, zaliczany do prochów strzelniczych, stanowi istotną część amunicji". Oskarżony twierdził, że na posiadanie prochu czarnego nie jest wymagane zezwolenie. I Sąd Najwyższy przyznał mu rację.

Zwolennicy liberalizacji dostępu do broni domagają się zniesienia obowiązku rejestracji wiatrówek powyżej 17 dżuli, a także zmiany rozporządzenia nakładającego obowiązek posiadania koncesji na sprzedaż wszystkich gwintowanych wiatrówek.

Przeciwnicy wskazują na rosnącą liczbę przestępstw z użyciem broni pneumatycznej. Jak wynika z danych Komendy Głównej Policji, o ile w 2004 roku doszło do 1058 przestępstw przy użyciu broni palnej i 115 broni pneumatycznej, tak w ub. roku liczba przestępstw przy użyciu broni palnej spadła do 691, a broni pneumatycznej wzrosła do 305. Głośne były też przypadki - mniej lub bardziej przypadkowego - postrzelenia dzieci śrutem przez rówieśników. Zdaniem przeciwników liberalizacji powinno to skłaniać do zaostrzenia przepisów.

Miłośnicy strzelectwa zwracają uwagę, że nikt nie uczy w Polsce zasad bezpiecznego posługiwania się bronią, a wiedza przeciętnego Polaka (który nie odbył służby wojskowej) jest znikoma. Kiedyś strzelanie z kbks-ów było obowiązkowe w ramach przysposobienia obronnego w każdej szkole średniej. Teraz są to "zajęcia dodatkowe", co oznacza, że w praktyce ich nie ma.

Jacek Sypień

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski