Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powodzianie nie mogą liczyć na pomoc gmin?

Wojciech Chmura
Po ostatnich nawałnicach gmina Stary Sącz oszacowała szkody w gospodarstwach i firmach prywatnych na pół miliona złotych. Mieszkańcy Moszczenicy Niżnej (na zdjęciu) odczuli je najbardziej
Po ostatnich nawałnicach gmina Stary Sącz oszacowała szkody w gospodarstwach i firmach prywatnych na pół miliona złotych. Mieszkańcy Moszczenicy Niżnej (na zdjęciu) odczuli je najbardziej Jerzy Cebula
Mszana Dolna. Gminy nie mogą płacić za usuwanie szkód powodziowych na terenach prywatnych. Radni z Mszany Dolnej apelują o zmianę nieżyciowego prawa

Mieszkańcy regionu sądeckiego i limanowskiego skutki nawałnic odczuwają do dziś. Niestety, przy zwykłym porządkowaniu terenu na prywatnych posesjach i polach nie mogą liczyć na pomoc gmin. To samo dotyczy miejsc, które mają nieuregulowany status prawny. Wszystko przez to, że cztery lata temu zmieniły się przepisy.

- Tajemnicą poliszynela jest, że wójtowie i burmistrzowie obchodzą ten zakaz. Pomagają ludziom, nie oglądając się na przepisy - powiedział nam jeden z wójtów z naszego regionu, który prosi o anonimowość.

Inny z samorządowców, burmistrz Mszany Dolnej Tadeusz Filipiak, również przyznaje, że nieżyciowe przepisy wiążą mu ręce. - Przychodzą do mnie ludzie, proszą, aby udrożnić im przepust, przywieźć wywrotkę żwiru na zalany dojazd do pól - opowiada Filipiak. - W świetle prawa nie mogę im pomóc, bo to nie są grunty gminne, tylko prywatne - twierdzi.

Podkreśla, że gdyby - zgodnie z prawdą - opisał rachunek wystawiony przez właściciela koparki jako usuwanie szkody powodziowej, zostałby on odrzucony przez każdą kontrolę dokumentów w urzędzie. Również komisje wojewody, które wciąż pracują w terenie szacując szkody, tereny prywatne omijają szerokim łukiem.

- Udało mi się namówić pracowników wojewody spisujących straty, aby uwzględnili także niektóre szkody na prywatnych drogach rolniczych i doraźną pomoc, jaka została ludziom udzielona, ale musieliśmy robić osobne listy - mówi wójt sąsiedniej gminy Mszana Dolna Bolesław Żaba. - Nie wiem, czy wojewoda lub odpowiedni minister je uwzględnią.

Żaba przypomina, że w jego gminie spustoszeniu uległa ostatnio m.in. Kasinka Mała, a żywioł nie wybierał sobie przecież gruntów komunalnych, tylko niszczył wszystko, jak leci.

Burmistrz Starego Sącza Jacek Lelek także nie ujawnia, jak księguje gminne doraźne roboty popowodziowe na prywatnych działkach. - Kiedy trzeba człowiekowi pomóc, nie bawimy się w studiowanie przepisów - mówi wprost. Dodaje, że w jego gminie w ostatnich tygodniach akurat największe, bo szacowane na pół miliona złotych szkody były w gospodarstwach i firmach prywatnych.

O tym, że gminy jakoś radzą sobie z niefortunnymi zapisami prawa, świadczy przykład Władysława Fiuta z Podegrodzia.

- Straż pożarna przez wiele godzin usuwała mi błoto z obejścia, a gmina przysłała koparkę, która oczyszczała zamulone rowy i przepusty na mojej działce i działce sąsiada - opowiada pan Władysław.

Radni miejscy z Mszany Dolnej chcą jednak przejrzystości sytuacji i zaapelowali do wojewody, by ten pomógł zmienić prawo: "Nie skazujcie nas na sucho brzmiące zapisy zabraniające nam wspierać i pomagać w odbudowie infrastruktury służącej mieszkańcom"- napisali radni do Jerzego Millera.

Jego rzecznik Jan Brodowski mówi, że gdy tylko pismo dotrze do Krakowa, wojewoda na nie odpowie. Ale czas gra na niekorzyść poszkodowanych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski