Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW
Czy ktoś z Państwa próbował odwiedzić swoją podstawówkę albo liceum? Jeśli tak, pewnie najpierw powitał go groźny portier, potem wpadł w oko kamerze, a na końcu zadeptały i ogłuszyły go dzieciaki, wysypujące się na przerwę. Do szkoły, przeważnie już nie tej samej, mieliśmy prawo, a nawet obowiązek przychodzić na wywiadówki, zebrania i po odbiór swoich pociech. Gdy doczekaliśmy wnuków, pozostało tylko odprowadzanie ich bądź przyprowadzanie po lekcjach.
Ale coraz częściej szkoły, przynajmniej te bardziej kameralne, zapraszają w swoje mury rodziców i dziadków w celach... towarzyskich. Okazji nie brakuje: Dzień Matki, Dzień Kobiet, Dzień Babci i Dziadka, początek i zakończenie roku szkolnego, spotkanie opłatkowe i wielkanocne... Uczniowie przygotowują przedstawienie, recytują wierszyki, śpiewają piosenki, a na zakończenie imprezy na dorosłych gości czeka kawa, herbata i ciastka. Rzecz przed paroma dziesiątkami lat nie do pomyślenia.
Co takie spotkania dają dorosłym? Chyba sporo, bo inaczej rozmawia się z nauczycielami swoich dzieci czy wnuków przy kawie, a inaczej w szkolnym gabinecie. Łatwiej można się zrozumieć i rozwiązać niektóre problemy. Rodzice i nauczyciele przestają być dla siebie anonimowi, szkoła nie jest już wyłącznie „placówką oświatową”, ale czymś znacznie więcej. A w takiej atmosferze milej jest i dzieciom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?