Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powroty

Redakcja
Moja pamięć poszerza się w miarę upływu dni. Byłem na to przygotowany. Często słyszałem, że na starość łatwiej przypomnieć sobie wydarzenia z dzieciństwa, natomiast znacznie gorzej – sprzed kilku lat. Teraz sprawdzam to na sobie, animowany książkami Stanisława Piętaka: "Młodość Jasia Kunefała” wraz z "Ucieczką z miejsc ukochanych”, pełnymi odniesień do wiejskiego krajobrazu, w którym dojrzewał autor.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

Przed moimi oczami stają Tonie – podkrakowska (dzisiaj to już miasto Kraków!) wieś rodzinna mego ojca oraz wielu innych członków klanu Serczyków.I chociaż do Toń nie zaglądałem najczęściej, dumny jestem, że stamtąd się właśnie wywodzę (dopiero w drugim – co prawda – pokoleniu). Mieszkałem w nich rok, w czasie okupacji, gdy ojciec po obozowych przeżyciach w Toniach właśnie odzyskiwał równowagę psychiczną. Potem był już tylko ukochany Kraków i coroczne wakacyjne kilkudniowe zaledwie "tońskie” wywczasy w domu nieżyjącego od paru lat dziadka, jak przypominano: posła na sejm galicyjski, zaprzyjaźnionego z Lucjanem Rydlem i Włodzimierzem Tetmajerem. Pewno też dlatego moje krakowskie korzenie są takie rozłożyste i mocne.

Teraz wspominam takie Tonie, jakimi były w oczach dziecka, które szło do nich drogą od mostu i przejazdu kolejowego na Łokietka, mijało Sudoł, forty austriackie i dochodziło aż do figury św. Stanisława oraz brukowanego wyjazdu pod górkę.Stał na niej dom murowany z drewnianą werandą i obejściem wyznaczonym oborą, stajnią i chlewem. Na podjeździe stała studnia, a po drodze do stodoły – szopa kryjąca narzędzia i maszyny gospodarskie. Okna kuchni wyglądały na ogród, mały sad z całkiem sporą liczbą czereśni, śliw, orzechów oraz agrestu i malin, żyjących w wielkim stłoczeniu i całkowicie oddanych do dyspozycji czeredzie dzieciaków po nim buszujących. A z drugiej strony, nad drogą, wiodącą do skrzyżowania na Zielonki, trwały trzy krzewy bzu i dwa ule trzymane chyba tylko dlatego, by pokazać światu, że ma do czynienia z pełnym gospodarstwem, w którym niczego nie brakuje. Zgarbiona "babusia”, jawiąca się jako seniorka rodu i autorytet w sprawach domowych, zajmowała oddzielną izbę, której podłogę stanowiła gliniana polepa. Nie wiem, jak to się działo, że w dwóch pozostałych pokoikach mieściły się cztery dorosłe osoby i czwórka dzieci w wieku od pięciu do piętnastu lat! Potem nastało inne dzieciństwo: miejskie, z całkowicie odmiennym krajobrazem, a przede wszystkim z brutalną codziennością okupacyjną. Ale do rodowej siedziby, do Toń zawartych w dziecięcej pamięci będę wracał nieustannie. Także dlatego, że dzięki nim jestem dzisiaj taki krakowski. Dziękuję…

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski