MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Powstanie bez fikcji

Dawid Golik, historyk
Pierwsze dni sierpnia to euforia nie tylko żołnierzy, ale i mieszkańców
Pierwsze dni sierpnia to euforia nie tylko żołnierzy, ale i mieszkańców Fot. archiwum
KRAKOWSKI IPN i „DZIENNIK POLSKI” PRZYPOMINAJĄ. 1 sierpnia 1944. W Warszawie wybucha walka. W cztery dni oddziały AK wyzwalają niemal całe Śródmieście, Stare Miasto, fragmenty Żoliborza, Woli, Mokotowa i Powiśla.

Przypadająca w tym roku 70. rocznica Powstania Warszawskiego skłania do refleksji nad obrazem tego dramatycznego epilogu akcji „Burza”. To także dobry moment, by przyjrzeć się skomplikowanej codzienności sierpniowych dni – nie tylko z perspektywy działań zbrojnych i wielkiej polityki.

Bodźcem do nieco innego spojrzenia na 63 dni powstańczej walki może być goszczący od kilku miesięcy na ekranach kin film „Powstanie Warszawskie”. Ten fabularyzowany dokument powstał ze zmontowanych na nowo oryginalnych powstańczych kronik, które wyczyszczono i pokolorowano, dodając jednocześnie odpowiadające poszczególnym kadrom dialogi i odgłosy walk. Tych ostatnich jednak widz nie zobaczy zbyt wiele, gdyż ekipa filmowa większość czasu pozostawała na zapleczu walczącej stolicy.

Dokumentowała więc odpoczynek powstańczych oddziałów, życie codzienne za linią frontu i funkcjonowanie zakonspirowanych wcześniej, a ujawnionych po 1 sierpnia 1944 r., cywilnych i wojskowych organów Polskiego Państwa Podziemnego. Kronikarze utrwalili jednak również los cywilów – zarówno tych czynnie wspomagających powstanie, jak również próbujących jedynie przeczekać czas walk i niezaangażowanych w zmagania z Niemcami. Ich dramatyczne położenie jest chyba jednym z najmocniejszych i najbardziej zapadających w pamięć obrazów filmu.

W zestawieniu sił walczących między 1 sierpnia a 2 października 1944 r. pojawiają się najczęściej następujące liczby: ok. 45 tys. żołnierzy Armii Krajowej oraz oddziałów z nią współpracujących, naprzeciw którym znalazło się ok. 40 tys. policjantów i żołnierzy niemieckich oraz ich sojuszników. Według najbardziej wiarygodnych szacunków zginęło ok. 10 tys. powstańców oraz ok. 2 tys. członków formacji niemieckich. Największe straty ponieśli cywile – zwykli ludzie, których liczba w momencie wybuchu powstania sięgała w Warszawie miliona. Podczas dwumiesięcznych walk śmierć poniosło ponad 150 tys.

Euforia i radość
„Było przed piątą. Rozmawiamy, nagle strzelanina. Potem tak jakby broń grubsza. Słychać działa. I w ogóle różne rodzaje. Aż krzyk: _Hurraaa... _Powstanie – od razu powiedzieliśmy sobie, tak jak i wszyscy w Warszawie. Dziwne. Bo tego słowa nie używało się przedtem w życiu. Tylko z historii, z książek” – pisał w „Pamiętniku z powstania warszawskiego” Miron Białoszewski. Moment wybuchu walk oraz pierwsze dni to rzeczywista radość i euforia udzielająca się nie tylko samym żołnierzom, ale też cywilom. Za Wisłą słychać sowieckie działa, Niemcy w panice uciekają z opanowywanych po kolei przez powstańców ulic lewobrzeżnej Warszawy. Wyzwolenie całego miasta wydawało się być w tym czasie kwestią najbliższych dni.

Z inicjatywy mieszkańców stolicy oraz komórek podziemnej administracji na budynkach zaczęły pojawiać się biało-czerwone flagi, a z głośników i gramofonów popłynęły patriotyczne pieśni. Zaczęto wyznaczać konkretne zadania, pomagać sobie nawzajem, zbierać zapasy dla dzieci i ludzi starszych. Młodzież w większości starała się wziąć czynny udział w powstaniu – nie było to jednak łatwe, gdyż brakowało broni. Tym, dla których zabrakło karabinów, dawano łopaty i kilofy, kobiety organizowały kuchnie polowe i szpitale. Doskonale obrazują to wspomnienia Białoszewskiego: „Zaczęło się organizowanie. Blokowi. Dyżurni. Kucie piwnic. Przekłuwanie podziemnych przejść. Całymi nocami. Barykady. Najpierw ludzie myśleli, że ze wszystkiego, jak te z desek z tartaku i wózków na Ogrodowej. (Ogrodowa cała – bo wyjrzeliśmy na nią – była w polskich flagach – dziwne święto!) Zebrania i narady na podwórkach. Ustalanie – kto, co”.

Poza tym powstają powstańcze piekarnie, zakłady naprawcze, na krótką chwilę rozkwita też życie kulturalne. Do mieszkańców dociera podziemna dotąd prasa, odezwy i zarządzenia polskich władz, a w radiu usłyszeć można programy nadawane przez polskie rozgłośnie. Dużym powodzeniem u mieszkańców cieszą się teatrzyki uliczne, w których w dowcipny sposób kpi się z Niemców, organizowane są również spektakle i koncerty. Na kilka sierpniowych dni dla powstańców i cywili Warszawa staje się skrawkiem wolnej Polski.

Tragedia bezbronnych
Powstańcze natarcie wytrzymało zaledwie cztery dni. Przez ten czas wyzwolono z rąk niemieckich niemal całe Śródmieście, Stare Miasto oraz duże fragmenty Żoliborza, Woli, Mokotowa i Powiśla. 4 sierpnia 1944 r. siły AK przeszły do obrony i stopniowo oddawały zdobyty wcześniej teren. Wraz z przejęciem inicjatywy przez Niemców rozpoczął się dramat ludności cywilnej. Jako pierwsi okrucieństw walk doświadczyli mieszkańcy Mokotowa, Śródmieścia i Woli. Rozpoczęły się naloty i pierwsze masowe rozstrzeliwania – w myśl rozkazu Adolfa Hitlera, w którym stwierdził, że każdego mieszkańca Warszawy należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, a miasto ma być zrównane z ziemią. Do historii przeszła „rzeź Woli”, podczas której zamordowanych mogło zostać nawet 40 tys. niezaangażowanych bezpośrednio w powstańcze walki Polaków. Tylko niektórym z mieszkańców dzielnicy udało się przeżyć rozstrzeliwania.

Cudem ocalał m.in. ks. Bernard Filipiuk, który relacjonował po wojnie: „Padła salwa, a ja przewróciłem się [...]. Od razu zorientowałem się, że żyję i nie jestem ranny, ale zacząłem udawać trupa, wiedząc, że gestapowiec dobija żyjących. Gdy do mnie podszedł, kopnął mnie w kolana, zaklął i strzelił do głowy z rewolweru – kula przeszła koło ucha. Byłem więc uratowany. Po tym stale rozstrzeliwano następne dwunastki ludzi”.

Do zbrodni dochodziło także w innych dzielnicach, a informacje o egzekucjach docierały do ludzi będących jeszcze na zajętych przez powstańców terenach miasta. Ich dramat miał trwać aż do końca września, mimo że zbrodniczy rozkaz o obowiązkowej likwidacji wszystkich mieszkańców Warszawy cofnięto formalnie już 5 sierpnia.

Strach przed rozstrzelaniem, bombardowania i ostrzał artyleryjski zrównujące z ziemią warszawskie kamienice, głód i brak wody pitnej – tak wyglądała od pewnego momentu codzienność powstania z perspektywy większości mieszkańców miasta. Początkowa euforia z wybuchu walk zamieniała się stopniowo w otępienie, a nawet wrogość do żołnierzy podziemia. Ludzie, którzy nie byli zaangażowani w funkcjonowanie powstańczego zaplecza, walczyli codziennie o życie swoje i swoich bliskich. Cywilów i powstańców czekały dramatyczne wybory.

Jedną z takich chwil uwiecznił na kartach książki „Zośka i Parasol” Aleksander Kamiński: „Do straszliwych bombardowań lotniczych i artyleryjskich, do męki ludzi ginących pod gruzami dołączyły się teraz groźne początki rozprzężenia. Zaczęło się to już 31 sierpnia [...]. Wielki tłum, nie wiadomo jak i kiedy skupiony, ruszył ku barykadzie powstańczej, zbudowanej u wylotu Bonifraterskiej [...] i powiewając białymi płachtami, ręcznikami, chusteczkami usiłował przedostać się przez tę barykadę w kierunku Żoliborza, na teren opanowany przez nieprzyjaciela. [...] Gorączkowe niszczenie barykady trwa.

– Zbrodniarze! – krzyczą podnieceni rozpaczą ludzie do grupy powstańców. – Wojujcie sami! – Czoło tłumu, przebywszy barykadę górą, powiewając bielą, zsuwa się ku stronie niemieckiej. [...] rozległy się jedna po drugiej krótkie serie broni maszynowej i po chwili krzyki rozpaczy. [...] [dowódca batalionu „Parasol” ppor. Jerzy Zborowski] Jeremi dopadł zdyszany dowódcy odcinka. Ten, leżąc we wnęce rozwalonej bramy, trzymał wciąż jeszcze w ręku dymiący cekaem. Popatrzył na Jeremiego wąską szparą oczu o nabrzmiałych powiekach – świadectwo szeregu nieprzespanych nocy i dni. – Nie dało się inaczej, panie poruczniku. Starałem się w nogi...”.

Exodus
Upadek powstania i zakończenie walk tylko częściowo poprawił sytuację samych warszawiaków. Nie było już bombardowań, rozstrzeliwań, masowych represji. Nie było też jednak miasta, w którym dotychczas ludzie ci mieszkali. Morze gruzów, lejów po bombach, jeden wielki cmentarz.

„Rano 2 października 1944 roku wszystko w ogóle ucichło. Tym razem na stałe” – zapisał Białoszewski. „Kapitulacja. Koniec powstania. Ogłoszone. Wszyscy od dziś wychodzą. Do 9 października ma być pusto. Całe miasto. Powstańcy składają broń. Ludzie zdolni do pracy będą rozwożeni na roboty do Rzeszy. Niezdolni i jedyni opiekunowie dzieci rozwiezieni będą po Guberni.”

Rozpoczął się exodus mieszkańców stolicy – do miast, miasteczek i wsi Generalnego Gubernatorstwa, gdzie bezrobotni i zagubieni musieli liczyć na pomoc miejscowej ludności, oraz do pracy w Niemczech, z której wielu z nich już nie powróciło. W drugiej połowie 1945 r. powstańcy i cywile spotkali się ponownie na gruzach dumnego niegdyś miasta. Wszyscy bez wyjątku coś podczas powstania stracili. Jedni i drudzy wiedzieli jednak, że byli świadkami niezwykłego wydarzenia, które stało się symbolem walki i ofiary Polaków składanej w imię wolności i niepodległości.

IPN zaprasza

Krakowski IPN zaprasza na uroczystości związane z 70. rocznicą Powstania Warszawskiego.

- Godz. 17 – msza św. w intencji poległych powstańców w kościele Mariackim.
- Godz. 19 – rekonstrukcja zdobycia niemieckiego posterunku i otwarcie wystawy „Dni Powstania – Warszawa 1944”, przygotowanej przez IPN. Muzeum Armii Krajowej, ul. Wita Stwosza 12

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski