Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownik waży, firma płaci

Zbigniew Bartuś
Fot. Archiwum
Kontrowersje. Po ostatnim wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dotyczącym otyłego Duńczyka, polscy pracodawcy wnikliwiej śledzą masę ciała swoich pracowników. Może ich ona bowiem sporo kosztować. Zdaniem fachowców, zbyt tęgim Polakom grozi bezrobocie.

Przedsiębiorcy będą musieli kupić dla swych pracowników nowe meble, by uwzględnić potrzeby i uprawnienia osób otyłych, które zostaną uznane za niepełnosprawne i przystosować dla nich miejsca pracy.

Trzeba będzie stworzyć odpowiednio szerokie ciągi komunikacyjne oraz pamiętać o przysługujących otyłym przerwach…

Takie wnioski płyną – zdaniem ekspertów – z grudniowego wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE. Jego orzeczenia są wiążące dla wszystkich krajów Unii, a więc i Polski.

Trybunał stwierdził, że otyłość może stanowić niepełnosprawność w rozumieniu dyrektywy w sprawie równego traktowania w zakresie zatrudnienia, jeżeli utrudnia ona pracownikowi pełny i skuteczny udział w życiu zawodowym na równi z innymi pracownikami. Aby otyłego nie dyskryminować (a UE jednoznacznie zakazuje dyskryminacji), trzeba mu stworzyć odpowiednie warunki pracy.

– W przypadku uzyskania orzeczenia o niepełnosprawności pracownikowi przysługuje m.in. prawo do dodatkowej 15-minutowej przerwy, gdy pracuje powyżej 6 godzin dziennie, a przy znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności także do dodatkowego płatnego urlopu wypoczynkowego – twierdzi Marta Matyjek, ekspert BCC ds. prawa pracy.

Zdaniem Dominiki Staniewicz, eksperta ds. rynku pracy, bez wątpienia trzeba wspierać osoby chore na otyłość, jednak przerzucenie tej odpowiedzialności – i kosztów – na pracodawców wydaje się bardzo niebezpieczne dla samych otyłych: może im utrudniać znalezienie pracy.

– Unia wymyśla już „cuda na kiju”. Ludzie w większości sami popadają w otyłość. Uznanie ich w takiej sytuacji za inwalidów i traktowanie ich z tego powodu lepiej niż innych pracowników byłoby skrajnym absurdem – uważa Andrzej Zdebski, szef Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie.

Dodaje, że jako pracodawca mógłby z własnej woli pomóc pracownikowi, np. dofinansowując fitness czy terapię. Jednak zmuszanie przedsiębiorców, by płacili za zaniedbania państwa i samych obywateli, to zły pomysł.

– No, chyba że ktoś będzie miał orzeczoną przez sąd jednostkę chorobową. Wtedy są odpowiednie przepisy, których pracodawca będzie musiał przestrzegać – dodaje Andrzej Zdebski.

– Nie ulega wątpliwości, że otyłość jest chorobą i że problem w Polsce szybko narasta. Tym bardziej, że Ministerstwo Zdrowia ma do niego całkowicie chore podejście: woli finansować leczenie nadciśnienia, depresji czy operacje stawów, a skąpi na terapię ważnej przyczyny tych schorzeń, jaką jest właśnie otyłość – komentuje Anna Wałach, prezes krakowskiej Fundacji na Rzecz Walki z Otyłością.

Odsetek osób otyłych (ze wskaźnikiem BMI powyżej 30) rośnie w Polsce lawinowo i sięga już blisko 1/5 dorosłych. Wśród dzieci jest jeszcze gorzej. W krakowskim Centrum Leczenia Otyłości kurację przechodzi 600 osób. Według prezes Anny Wałach, potrzeby terapeutyczne są dziesięć razy większe.

Pan niania nie schudł i został zwolniony

Duńczyk Karsten Kaltoft, który przez kilkanaście lat pracował jako opiekun do dzieci zatrudniony przez gminę Billund, nagle stracił pracę i uznał, że powodem zwolnienia była otyłość, z którą od lat – przy wsparciu pracodawcy – bezskutecznie walczył. Rozgorzał spór, który – jak się okazało – dotyczy całej Europy.

W 1996 roku Kaltoft został zatrudniony przez gminę jako „pracownik do opieki nad dziećmi we własnym domu”. Pracował 15 lat i cały ten czas próbował się leczyć z otyłości; m.in. przez cały rok 2008 uczęszczał na finansowany przez gminę fitness i inne zajęcia sportowe. Schudł, ale zaraz przytył, podobnie jak w przypadku wcześniejszych prób. Gdy po kolejnym rocznym urlopie wrócił do pracy, zaczął go odwiedzać (bez zapowiedzi) szef zespołu opiekunów dziecięcych: sprawdzał, jak przebiega odchudzanie.

Liczba dzieci w gminie maleje, więc władze postanowiły „odchudzić” ekipę opiekunów. Szef wskazał Kaltofta. W uzasadnieniu zwolnienia nie pojawiła się kwestia otyłości, ale nikt nie potrafił Kaltoftowi wyjaśnić, czemu z wszystkich opiekunów dziecięcych właśnie on i tylko on stracił pracę.

Zwolnionego poparł związek zawodowy FOA i wytoczył gminie proces o odszkodowanie. Jego zdaniem, doszło do – niedopuszczalnej przez prawo UE
– dyskryminacji. Duński sąd poprosił Trybunał Sprawiedliwości UE o wykładnię przepisów.

TS stwierdził, że wprawdzie żaden przepis UE nie zakazuje dyskryminacji ze względu na otyłość jako taką, otyłość sama w sobie nie stanowi też niepełnosprawności, jeśli jednak „w konkretnych okolicznościach otyłość danego pracownika prowadzi do ograniczeń wynikających w szczególności z osłabienia funkcji fizycznych, umysłowych lub psychicznych, które w oddziaływaniu z różnymi barierami mogą utrudniać mu pełny i skuteczny udział w życiu zawodowym na równi z innymi pracownikami, przy czym ograniczenia te mają charakter długotrwały, to taki stan mieści się w zakresie pojęcia niepełnosprawności”.

O tym, czy konkretna otyła osoba będzie uznana za niepełnosprawną, decyduje – po zbadaniu okoliczności – właściwy sąd krajowy. Zdaniem ekspertów, można się spodziewać pozwów osób otyłych o stwierdzenie niepełnosprawności oraz przeciwko pracodawcom, którzy nie zapewniają odpowiednich warunków pracy.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski