Jaka jest więc prawda o zagrożeniu powodziowym? Tego dowiemy się dopiero wtedy, gdy ono nadejdzie, gdy okaże się, czy woda rzeczywiście pomieści się w zbiornikach retencyjnych i między wałami czy też wyleje się na pola i zatopi domy. Albo jak mało zabrakło, by do tego doszło.
Czytaj także: Niż "Yvette" może podtopić Małopolskę >>
Powódź jest prawdopodobna. Wiemy to dzięki temu, że od 2010 roku zbudowano przynajmniej część systemu informatycznego pozwalającego lepiej prognozować przemieszczanie się opadów deszczu, a także spływ wody do rzek i zbiorników retencyjnych. To ułatwia zaplanowanie gromadzenia nadmiaru wody w zbiornikach i spuszczanie jej do rzek – tak, by nie wylała się ona poza koronę obwałowań.
Ale większe możliwości przewidywania tego, jak zachowa się wielka woda, wcale nie oznaczają, że wszystko jest pod kontrolą. Po pierwsze – są to tylko symulacje, obarczone pewnym błędem, a przede wszystkim niepewnością, czy niekorzystne prognozy nie przekształcą się w jeszcze bardziej niekorzystną pogodę. Ponadto nie wolno zapominać, że wały zawsze mogą puścić w takich miejscach, w których się tego nie spodziewamy i w momencie, gdy do przelania się przez nie rzeki jest jeszcze bardzo daleko.
Prawda jest też taka, że nawet jeśli zagrożenie okaże się mniejsze niż to wynikające z wczorajszych komunikatów, to nie będzie zgody wśród nas co do podjętych środków ostrożności. Jedni uznają, że były one zupełnie niepotrzebne i stanowiły element kampanii wyborczej rządzących, inni stwierdzą, że lepiej było dmuchać na zimne niż obudzić się w zalanym domu. I obie strony będą pewne, że prawda leży po ich stronie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?