Grzegorz Skowron: TYDZIEŃ W KRAKOWSKIEJ POLITYCE
Gdybym miał odpowiedzieć na postawione wyżej pytanie, zawyrokowałbym, że w grudniu najważniejszy lokator Pałacu Wielopolskich przy pl. Wszystkich Świętych będzie ten sam co w styczniu. I stawiam taką tezę nie dlatego, iż mam nadzieję, że prezydent zechce podważyć mój autorytet i że zrezygnuje z wyborczego wyścigu. Po prostu Jacek Majchrowski wysyła coraz liczniejsze sygnały świadczące o tym, że nie zamierza rozstawać się z gabinetem prezydenta miasta.
Jak bowiem rozumieć jego słowa, iż obawia się przekazania Krakowa w ręce kogoś, kto nie ma bladego pojęcia o zarządzaniu miastem? Przecież to nie tylko wysoka samoocena. Albo jak wytłumaczyć sens stwierdzenia, że odejście z Ministerstwa Finansów Jacka Rostowskiego napawa go optymizmem? Czy ten optymizm ma wynikać z tego, że nawet ktoś zielony w zarządzaniu miastem sobie poradzi, bo nowy minister nie będzie samorządom rzucał kłód pod nogi? Raczej chodzi o to, że prezydentowi Majchrowskiemu będzie łatwiej okiełznać miejskie finanse, że może walka o wsparcie finansowe z Warszawy przyniesie efekty.
Obecnie rządzący Krakowem wprawdzie nie odkrywa jeszcze wszystkich kart, ale wyraźnie daje do zrozumienia, że ma w rękach mocny zestaw i nie warto stawać z nim w szranki. A to zwiastuje, że tak naprawdę czeka nas bardzo nudny rok w krakowskiej polityce. Wprawdzie kandydaci Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości będą próbowali zdyskredytować obecnego prezydenta, ale niewiele tym zyskają. Trzeba pamiętać, że na tle innych małopolskich miast Kraków wypada nie tylko jako miejsce dobrobytu i rozwoju (choć krakowianie mogą tego nie widzieć), ale również jako oaza wielkiego spokoju. Prezydent Tarnowa siedzi w areszcie z zarzutami o łapówkarstwo, prezydentowi Nowego Sącza na ręce zaczyna patrzeć prokuratura. A prezydent Krakowa spokojnie sobie rządzi, nie narażając się (przynajmniej do tej pory) na podejrzenia o łamanie prawa i nadużycia. Brak dynamiki w zarządzaniu Krakowem większości nie przeszkadza.
Z tych względów potencjalni kandydaci Platformy Obywatelskiej czy Prawa i Sprawiedliwości skazani są raczej na porażkę wyborczą. Chyba że największe partie wyciągną jakieś asy z rękawów. I co jeszcze ważniejsze - zdecydują się na wspólną walkę o zdetronizowanie obecnego prezydenta. Ponieważ ten ostatni scenariusz jest kompletnie nierealny, na koniec roku 2014 będzie można sobie zanucić: krakowianie, nic się nie stało...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?