Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jerzy Armata wiele razy uratował czyjeś życie

Redakcja
Prof. Jerzy Armata
Prof. Jerzy Armata fot. archiwum
Wspomnienie. Jerzego Armatę (ur. 20.12.1928 zm. 24.06.2015), profesora medycyny, onkologa dziecięcego – wspomina jego córka Magda.

Na kierowanym przez Ciebie oddziale leżała kilkuletnia dziewczynka. Jej stan był bardzo ciężki. Podczas obchodów lekarskich mała prosiła Cię „doktorze wypuść ze szpitala choć na chwilę, bo kotka moja urodziła”. Wbrew sanitarnym zakazom poprosiłeś rodziców o przywiezienie kotków do szpitala. Po tych odwiedzinach mała pacjentka namalowała dla „mamósi kotki” – pamiętam ten napis i laurkę. Po jej śmierci rodzice przekazali ten obrazek Tobie. Został on wylicytowany przez braci Grabowskich na rzecz Wysp Szczęśliwych – fundacji, której powstania byłeś inicjatorem. Licytujący nie kryli wzruszenia, opisując dzieje czarnej kotki ze złotymi oczami (…).

Przed oknem widzę młodą dziewczynę w zaawansowanej ciąży. Kiedyś wieczorem przybiegła do ciebie rozdygotana sąsiadka. Dowiedziała się, że jej córka jest w ciąży – postanowiła poprosić Cię o pomoc. „Doktorze błagam, proszę na Boga o pomoc moja córka jest w ciąży – na Boga proszę o dobrego ginekologa, bo ona za młoda na bycie mamą, a ja babcią, a mój chłop – on to ją zabije, a wstyd na Boga (...)”.

Krzyknąłeś: „Boga to tu akurat proszę nie wzywać – nie do tego! A wasza córka już jest matką, a pani jest babcią”. Kobieta rozpłakała się i wysunęła ostatni argument: „a co zrobiłby pan doktor gdyby ona – wskazała na mnie – ona w wieku mojej zaszła teraz w ciążę?” – „Czekałbym na narodziny” – wypaliłeś. (...) Patrzę na blok blisko... To tu urodziło się dziecko bardzo słabiutkie. Brak odruchu ssania, niska waga urodzeniowa, zajęcza warga, problem z oddechem. Załamany ojciec prosi o pomoc. Na oddziale noworodkowym infekcja, co zwiększa szanse powikłań. Podejmujecie decyzję –- wypisujecie małego ze szpitala na własne żądanie (...) Robicie mały sterylny oddział szpitalny. To trochę szaleństwo, ale musimy dać radę! Dziecko udaje się uratować.

Mijają lata – teraz to ty leżysz. Twój pacjent pomiędzy pobytami w szpitalu psychiatrycznym odwiedza cię często. Któregoś dnia przejęty pogarszającym się stanem twego zdrowia oświadcza: „doktorze pan mnie uratował teraz ja uratuję pana. Będę panu dawał zastrzyki wg mojej receptury, a zajmować to się panem będzie mafia, bo ja ich znam i oni mnie znają. Doktor musi być zdrowy”.

Nie skorzystałeś z tej pomocy, zapewniając jednak, że jeżeli lekarze nie dadzą rady, zwrócisz się o pomoc. No cóż Tatku nie zdążyłeś...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski