Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Stanisław Mazur, kandydat na prezydenta Krakowa: Trzeba skończyć z bylejakością. Nasze miasto stać na więcej

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Rektor Uniwersytetu Ekonomicznego prof. Stanisław Mazur
Rektor Uniwersytetu Ekonomicznego prof. Stanisław Mazur Anna Kaczmarz
DEBATA PREZYDENCKA. - Rola prezydenta wielkiego europejskiego miasta nie powinna polegać na tym, że jest się pasywnym odbiorcą tego, co przynosi rzeczywistość. Trzeba być jej aktywnym współkreatorem. Żyjemy bowiem w świecie relacji, współzależności i współtworzenia. To od nas zależy jak nam się żyje - mówi prof. Stanisław Mazur, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego, kandydat na prezydenta Krakowa ze Stowarzyszenia Lepszy Kraków.

Jako rektor Uniwersytetu Ekonomicznego ma Pan zapewne pomysł na poprawę sytuacji finansowej Krakowa. Co jeszcze zadecydowało, że kandyduje Pan na prezydenta miasta?
Było kilka powodów, także ten dotyczący finansów Krakowa. Uważnie obserwuję nasze miasto od lat. Zajmuję się zarządzaniem publicznym, tym jak zapewnić wygodę i wysoką jakość życia mieszkańcom oraz tworzyć warunki dla rozwoju biznesu. Mam wrażenie, że od pewnego czasu Kraków traci dynamikę rozwojową. Pogrąża się w letargu. Brak jest wielkich projektów, ale też gdy mówimy o codziennych sprawach, o wygodzie życia, to często dostrzegam siermiężność. Wiele spraw jest niedopracowanych, nieprzemyślanych, robionych byle jak. Nie chcę już przypominać „słynnych” schodów przy Dworcu Głównym, które miały być ruchome, a były nieruchome. Uznałem, że naszemu miastu nie przystoi taka bylejakość. Kraków potrzebuje otwarcia nowego rozdziału, ale nie dyskredytując tego, co było w ostatnich latach, bo sporo dobrych rzeczy się zdarzyło. Jeżeli jednak popatrzymy na podobne europejskie miasta, to widzimy, że Kraków nie należy do czołówki. Jedna z najbardziej poważnych europejskich klasyfikacja metropolii dzieli miasta na cztery kategorie: I, II i III ligę oraz miasta aspirujące. Kraków jest w tej czwartej aspirującej lidze. Warszawa jest w trzeciej.

To w III lidze jaki moglibyśmy znaleźć przykład miasta, do którego Kraków mógłby równać?
Jest w niej przykładowo Walencja. Tego typu miast jest więcej. Jesteśmy dumni z Krakowa i mamy do tego powody, ale mam wrażenie, że kilka lat temu nasze miasto stanęło w miejscu. Uważam, że potrzebna jest zmiana, nie przeciwko komuś, ale na rzecz wykorzystania wielkich potencjałów rozwojowych, które Kraków posiada. Przez lata zajmując się zarządzaniem publicznym szukam odpowiedzi, jak dobrze budować układy miejskie. Zarządzałem dużymi instytucjami publicznymi. Pracowałem dla Amerykańskiej Agencji Rozwoju Międzynarodowego, która w wielu miejscach na świecie budowała wolny rynek i demokrację. Dzięki temu nie tylko wiele się nauczyłem ale także zebrałem bezcenne praktyczne doświadczenia. W oparciu o nie udało nam się w Krakowie stworzyć aktywne, liczne środowisko obywatelskie składające się z osób z uczelni wyższych, biznesu, świata sztuki, sportu oraz organizacji pozarządowych. Nasze rozmowy o Krakowie doprowadziły nas do przekonania, że mamy pomysł na to, jak Kraków uczynić lepszym miastem. Próbujemy to zrobić.

Uruchomienie schodów na dworcu, czy rozwiązanie kilku innych drobnych problemów zapewne nie wystarczy do tego, by dogonić Walencję?
Kraków potrzebuje dużych projektów rozwojowych, takich jak na przykład budowa metra. Kiedy myślę o dużych projektach, to sięgam pamięcią do prezydentów z okresu przedwojennego, rozmachu, który temu towarzyszył, czego przykładem są wodociągi, Planty, parki. Chciałbym, żeby Kraków powrócił do tej tradycji. Kraków potrzebuje też innego ułożenia relacji między światem biznesu, uczelni i władzami miasta, bo żyjemy trochę obok siebie a mamy potencjał na stworzenie Nowej Doliny Krzemowej w Krakowie. Do wielkich wyzwań trzeba też zaliczyć zrównoważenie budżetu, znalezienie sposobu na to, by zmniejszyć dług miasta, nie obniżając jakości usług dla mieszkańców. Nie sposób także pominąć konieczności przygotowania Krakowa na konsekwencje wynikające ze starzenia się krakowian. To wielkie wyzwanie i należy je bardzo poważnie potraktować.

Jak można znaleźć oszczędności w wydatkach Krakowa?
Podczas kampanii przedstawimy wykaz inwestycji, w przypadku których znacząco przekraczany był budżet i czas ich realizacji. Jeżeli zakładamy, że coś kosztuje 100 mln zł, a na końcu płacimy za to 200 mln zł, albo gdy założymy, że czas realizacji inwestycji potrwa dwa lata, a zajmie cztery czy sześć lat, to generuje to oczywiste, dodatkowe koszty. To oznacza, że planując zadanie gdzieś popełniliśmy błąd, przyjęliśmy niewłaściwe założenia. Pojawia się też pytanie o sens realizacji pewnych przedsięwzięć. Przykładem jest Centrum Muzyki. Miało być jedno, wspólne, budowane przez władze miasta i województwa na Grzegórzkach. Teraz miasto buduje swoje w Cichym Kąciku, a województwo planuje swoje. To podwajanie kosztów. Gdybym był decydentem myślałbym jak odłożyć na bok personalne animozje, ambicje, zobaczyć jak możemy razem zrobić coś dobrego dla miasta. Potrzebna jest dobra współpraca na różnych szczeblach samorządu, wiarygodność na etapach planowania, realizacji i szacowania kosztów. Jeżeli chodzi o szukanie funduszy zewnętrznych, to władze miasta winny wykazywać wielką aktywność i umiejętnie wywierać presje na decydentów. Musimy się pewnych rzeczy domagać. Prezydent nie może być pasywny. Jego rolą jest nieustanne zabieganie o sprawy miasta oraz budowanie kolacji, które są do tego nieodzowne.

Na początku kadencji parlamentu prezydent Krakowa spotykał się z posłami i przekazywał im swoje oczekiwania. Tak było także tym razem po niedawnych wyborach.
To dobrze, ale nie na tym wyłącznie polega aktywna rola prezydenta. Od lat mam zaszczyt znać premiera Jerzego Buzka. Kiedyś powiedział mi coś, co było dla mnie pouczające. Mówił: „Słuchaj, prezydenci, burmistrzowie wielkich miast europejskich w Parlamencie Europejskim, w Komisji Europejskiej siedzą od rana do nocy”. To już nawet nie chodzi o to, że prezydenci tych miast jeżdżą tam szukając finansowego wsparcia, ale też sami generują pomysły i rozwiązania. Premier Buzek dodał też: „Prezydentów polskich miast też widuję, ale niektórych widziałem tam niezmiernie rzadko”. Rola prezydenta wielkiego europejskiego miasta nie powinna polegać na tym, że jest się pasywnym odbiorcą tego, co przynosi rzeczywistość. Trzeba być jej aktywnym współkreatorem. Żyjemy bowiem w policentrycznym świecie relacji, sieci, współtworzenia.

Krakowianie za budową metra opowiedzieli się w referendum. Obecnie jest koncepcja pierwszej linii z Nowej Huty przez centrum do Bronowic. Pana wizja jest podobna?
Mam nową koncepcję, nie powielającą starych schematów, które nie są już aktualne. Trasa metra powinna łączyć osiedle Kliny z Nową Hutą, a w dalszej kolejności prowadzić w kierunku Bronowic oraz Płaszowa i Bieżanowa. Jeżeli mówimy o metrze, to proszę zwrócić uwagę, jak władze Krakowa zmieniały stanowisko w tej sprawie. Najpierw było referendum w sprawie budowy metra w którym mieszkańcy powiedzieli „tak”, później jeden z wiceprezydentów mówił, że nie ma zgody na metro, potem pojawiło się premetro, a teraz od tego wiceprezydenta słyszymy, że powinny być dwie linie metra. Czy to jest poważna dyskusja o metrze? Metro rozwiązuje wiele spraw. Przenoszenie transportu pod ziemię oznacza, że na powierzchni mogą powstać tereny zielone. Metro to bezkolizyjne, szybkie i bezpieczne przemieszczanie się po mieście. Często słyszymy, że w Krakowie metro nie może powstać z powodu zbytków. A w Rzymie, Wiedniu nie mają zabytków? Tam się da. Metro uruchamia też podaż gruntów. W liczących się miastach Europy nie jest tak ważne jak blisko mieszkasz centrum, jak to jak blisko masz do stacji metra. Jeżeli powstaje linia metra, to wraz z nią pojawiają się inwestycje i mieszkania. Metro ma charakter miastotwórczy. Kiedy rozmawiamy o metrze warto także zwrócić uwagę, że metro może pełnić rolę schronu dla mieszkańców w czasach zagrożenia militarnego. Tego aspektu także nie wolno pomijać mając na uwadze w jakim niestabilnym i niebezpiecznym świecie przyszło nam żyć.

Tylko skąd wziąć miliardy złotych na podziemną komunikację?
Nigdzie na świecie nie jest tak, że metro jest budowane poprzez nakładanie ciężaru finansowania jedynie na miasto. Przeanalizowaliśmy 79 inwestycji budowy metra w Europie. Miasta na ogół wydatkowały około 10 procent sumy potrzebnej na wybudowanie metra. Pozostałe wydatki finansował rząd centralny, instytucje europejskiej, banki oraz kapitał pochodzący z formuły partnerstwa publiczno-prywatnego. Oszacowaliśmy, że budowa metra w Krakowie to koszt około 36 miliardów złotych. To wielki wydatek, ale możliwy do poniesienia. Jesteśmy jedynym dużym państwem europejskim, w którym metro jest tylko w jednym mieście, w stolicy. Dlaczego tylko Warszawa? Nie gódźmy się na centralistyczny model państwa. Z Krakowa powinien płynąć jasny przekaz: jesteśmy ważnym miastem i mamy prawo oczekiwać, że rząd będzie współfinansował metro pod Wawelem. Jeżeli mówimy o transporcie, to metro jest kręgosłupem systemu transportowego, do którego trzeba dopiąć linie tramwajowe, autobusowe, ścieżki rowerowe. 

Budowa metra to jednak zapewne odległy czas. Co zmieniłby Pan w Krakowie na początku prezydentury?
Zatrzymajmy się jeszcze przez moment przy metrze. Budowa metra to nie jest abstrakcyjna perspektywa. Analizowaliśmy, ile to zajmowało w innych miastach. W Krakowie pierwszą nitkę można byłoby zbudować w ciągu 7,5 roku. W przypadku prezydentury to mogłaby być druga kadencja. Musimy się wyzwolić z myślenia o kadencyjności. W ciągu jednej kadencji możemy zbudować linię tramwajową do Mistrzejowic, parki kieszonkowe. Jest jednak pytanie, czy to wystarczy do tego, by Kraków był wygodnym i dynamicznie rozwijającym się miastem.

A co można byłoby zrobić od zaraz?
Jednym z pierwszych działań powinna być zmiany polityki przestrzennej w Krakowie celem zapobieżenia pogłębiania się chaosu urbanistycznego. Wskazałbym także na konieczność pełniejszej integracji różnych sposobów poruszania się po mieście w tym szybką kolej aglomeracyjną i rozbudowę ścieżek rowerowych. Oczywistym wyzwanie będzie także racjonalizacja polityki budżetowej Krakowa będącego obecnie miastem o najwyższym poziomie zadłużenia w Polsce. Wspomnę także o czymś co jest dla mnie niezwykle ważne, mianowicie współzarządzanie i autentyczne włączanie obywateli i organizacji pozarządowych w sprawy Krakowa. Bardzo chciałbym, żeby Kraków był miastem, które słucha mieszkańców a oni mają możliwość rzeczywistego wpływania na sprawy miasta. Podam przykład, który obrazuje mój sposób myślenia. W Krakowie jest około 70 tysięcy informatyków. Ten wielki potencjał można wykorzystać do stworzenia aplikacji mobilnej dla mieszkańców. Mogłaby ona znacząco ułatwiać Krakowianom załatwianie spraw w urzędzie. Wspomniana przeze mnie aplikacja mogłaby mieć więc też silny wymiar obywatelski, mieszkańcy mogliby konsultować w czasie rzeczywistym plany i decyzje podejmowane przez radę miasta. Przykładowo rada miasta dyskutuje na temat dzielnicy Wesoła, w tym czasie mieszkańcy poprzez aplikację mogą przysłuchiwać się debacie i głosować za albo przeciw propozycji sprzedania jednego z budynków, o czym ostatnio wiele pisano.

Nie powinno być tak, że prezydent jest wybierany po to, by decydować i brać za to odpowiedzialność?
Kraków ma najwyższy w Polsce wskaźnik osób, które oczekują zmiany. To nie jest personalny przytyk do obecnie urzędującego prezydenta. Po prostu krakowianie chcą innego rodzaju polityki miejskiej, chcą współtworzyć swoje miasto, chcą mieć poczucie sprawczości. Proszę zauważyć, co się dzieje w dzielnicach. Mieszkańcy angażują się w różnego rodzaju aktywności, bo widzą w tym sens. To prawda, że prezydent jest wybierany po to, aby podejmować decyzje i ponosi za nie odpowiedzialność. Zarazem nie sposób dobrze zarządzać tak złożoną strukturą jak miasto bez słuchania opinii mieszkańców. Jestem za tym, aby władzę znacząco przybliżyć do mieszkańców, do dzielnic. Pracujemy nad „Konstytucją dla dzielnic”, która jest wyrazem przekonania o konieczności wzmocnienia pozycji dzielnic. Pracujemy nad mobilną aplikacją „krapka”, która wzmocni wpływ mieszkańców na bieg spraw miejskich i sposób pracy rady miasta.

Można założyć, że w przypadku takich obrad z udziałem mieszkańców, przegłosowywane będą projekty dotyczące tworzenia miejsc z zielenią. Ocenia Pan, że jest z tym duży problem?
Miasto do tej pory utworzyło sporo parków kieszonkowych, co spotyka się z aprobatą mieszkańców. W Krakowie w większości dzielnic jest jeszcze przestrzeń na tego typu parki. To co jest ważne w przypadku tych projektów, to oprócz poszerzania terenów zielonych jest także to, że ludzie się w to angażują. Sprzyjam tego typu inicjatywom. Kraków potrzebuje też nowych, dużych przestrzeni zielonych.

Jedni będą głosować za parkami, ale nie brak osób, które chętnie kupiłoby nowe mieszkanie i to nie za astronomiczne kwoty.
Niska dostępność mieszkań staje się jedną z podstawowych barier rozwojowych miasta. Sytuacja na rynku krakowskich nieruchomości jest bardzo niekorzystna. Krakowianie nie mają gdzie żyć. Aby temu zaradzić konieczne jest zagospodarowanie pustostanów, zatrzymanie prywatyzacji lokali miejskich, poszerzenie i modyfikacja programu „mieszkanie za remont”. Niezbędne jest także usprawnienie procedury wydawania pozwoleń (w aglomeracji śląskiej na decyzję zezwalającą na budowę mieszkania czeka się 9 miesięcy, w Krakowie – 33 miesiące) oraz współpraca z inwestorami w formule "lokale za grunt". Ponadto należy zwiększyć podaż gruntów, pełniej wykorzystać formułę „społecznych inicjatyw mieszkaniowych” i dobrze spożytkować możliwości wynikające z zintegrowanych planów inwestycyjnych.

Jest Pan za budową dzielnicy wieżowców w Płaszowie?
Byłem przeciwny budowie krakowskiego Manhattanu w rejonie Płaszowa i Rybitw podzielając zastrzeżenia przedsiębiorców z tego terenu oraz opinie ekspertów. To co było powodem mojego sprzeciwu to sposób prowadzenia tej sprawy przez krakowski magistrat, w szczególności zaś ułomności procesu konsultacji i uzgodnień z mieszkańcami, pracownikami oraz przedsiębiorcami. Tak nie powinno się prowadzić polityki miejskiej. Być może warto do tego pomysłu powrócić. Jeśli tak miałoby się stać konieczne byłoby rozpoczęcie przez władze miasta autentycznego dialogu z mieszkańcami i przedsiębiorcami opartego o bardziej integralną koncepcję rozwoju tego obszaru łączącą część mieszkaniową i usługową z częścią przemysłową i rekreacyjną.

Do wyborów startuje Pan jako kandydat niezależny. Podobny status ma prowadzący w sondażach Łukasz Gibała. Dlaczego Pan go nie poparł?
Tak to prawda, że jestem kandydatem obywatelskim, starającym się wnieś nowe wartości i pomysły do polityki miejskiej. Pan Łukasz Gibała od dawna jest politykiem (był posłem, jest radnym), od wielu lat zabiega, jak na razie bezskutecznie, o stanowisko prezydenta Krakowa. Przedstawiane przez niego pomysły na rozwój Krakowa nie są tymi, które w mojej opinii budowały jego siłę i znacząco podnosiły jakość życia w naszym mieście. Razi mnie w nich populizm i totalna negacja tego co wydarzyło się w Krakowie w ostatnich dziesięcioleciach. Nie odpowiadam mi także styl uprawiania polityki przez Łukasza Gibałę, oparty na budzeniu negatywnych emocji i personalnych atakach.

Nie było Panu blisko do jakiejś partii politycznej?
Partie polityczne są ważnym elementem rządzenia. Naturalną areną ich działania jest polityka centralna. Z kolei samorząd terytorialny to, przede wszystkim, arena aktywności obywateli, organizacji pozarządowych i ruchów miejskich. Między tymi arenami istnieją oczywiste relacje. To relacje przyjacielskie, zorientowane na współpracę i wolne od chęci partii politycznych do dominacji i podporządkowania sobie samorządu terytorialnego. Z tego punktu widzenia patrzę na partie polityczne. Jest mi blisko do tych partii, które podzielają wartości demokratyczne, zasady praworządności oraz uznają silny samorząd terytorialny za fundament naszego państwa.

Żeby rządzić miastem trzeba zawierać koalicje. Gdyby został Pan prezydentem, z kim byłoby najlepiej?
Z wszystkimi tymi, których uważam za racjonalnych, przyzwoitych i chcących zrobić coś dobrego dla miasta. Sam uważam się za konserwatywnego liberała otwartego na współpracę. W dzisiejszym świecie nie da się inaczej funkcjonować jak w oparciu o współdziałanie, dialog, rozmowę, współrządzenie. Uważam, że style sprawowania władzy proste, wodzowskie, hierarchiczne nie przystają do rzeczywistości. Tak świat już nie działa. To też jeden z powodów, dla których uważam, że w Krakowie powinna być zmiana.

Co Pana zdaniem oprócz programów zadecyduje o sukcesie w tych wyborach?
Wiarygodność, obywatelskość, siła środowiska oraz wizja rozwoju Krakowa, która urzeknie krakowianki i krakowian.

Sztuczna inteligencja - czy świat stanie się lepszy?

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Prof. Stanisław Mazur, kandydat na prezydenta Krakowa: Trzeba skończyć z bylejakością. Nasze miasto stać na więcej - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski