Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Promotorzy striptizu pracują w centrum niemal na każdym rogu

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Ciężko przejść obok nocnego klubu przy Grodzkiej i nie zostać zaczepionym przez promotorów
Ciężko przejść obok nocnego klubu przy Grodzkiej i nie zostać zaczepionym przez promotorów Fot. Andrzej Banaś
Reportaż. Spacer po zmierzchu ulicami sąsiadującymi z Rynkiem Głównym, coraz częściej przypomina slalom między kolejnymi promotorami. Są nachalni, bezpośredni i najbardziej nie znoszą słowa „nie”. W ciągu nocy są w stanie nieźle zarobić.

Rynek Główny, późny wieczór. Zaczepia nas młoda dziewczyna z parasolką. - Może klub ze striptizem? - uśmiecha się zalotnie. Zatrzymujemy się, a promotorka od razu proponuje, że nas zaprowadzi. Wychwala tancerki i opowiada o promocjach na alkohol. Dziękujemy.

Kilka metrów dalej. Zaczepia nas inna dziewczyna z parasolką. Ta sama oferta.

- Dopiero nas koleżanka zapraszała - wyjaśniamy.

- I nie mogę pojąć, że panowie dalej na zewnątrz a nie w klubie. Czekają tam piękne dziewczyny - kusi.

Mówimy, że się zastanowimy. - Nie ma się nad czym zastanawiać - nie daje za wygraną.

Striptizerki dbają, aby w lokalu wydać więcej

Nazywają siebie promotorami nocnych klubów. Zazwyczaj jest tak, że mają płacone za godzinę i dodatkowo za każdą wprowadzoną osobę.

Jednym z wymogów w pracy promotora jest to, abym nie kończyć zmiany bez zaproszenia przynajmniej jednego klienta

- Nieraz wejście kosztuje 10 zł i to jest kasa dla osoby wprowadzającej - mówi jeden z promotorów klubu ze striptizem.

Wyjaśnia, że właścicielom klubów go-go i tak się to opłaca, bowiem jak już mężczyzna wejdzie do takiego lokalu, to rzadko się zdarza, aby nie zostawił dużo większych pieniędzy niż opłata za wstęp.

Aby tych pieniędzy było jak najwięcej, mają już zadbać dziewczyny, które tańczą na rurze i się rozbierają.

Po wejściu mężczyźni siadają przy stoliku. Wypada zamówić coś do picia, chyba że już przy wejściu opłaciło się promocję na alkohol. Skąpo ubrane dziewczyny się dosiadają, nawiązują rozmowę. Jeżeli ktoś chce, aby zostały dłużej trzeba im coś postawić. Szybko proponują jednak w osobnym pomieszczeniu indywidualny striptiz dla jednego klienta za 100 zł.

Jeśli ktoś nie jest zainteresowany, w dobrym guście jest obdarowanie dziewczyny 10 zł za taniec. W klubach go-go źle odbierane jest traktowanie ich wyłącznie jak pubów, skąpienie pieniędzy tancerkom, przysypianie, czy udawanie sfrustrowanych. Dziewczyn nie wolno dotykać i robić im zdjęć.

Nie kończyć zmiany bez przyprowadzonego klienta

Na oferty promotorów klubów go-go najłatwiej natknąć się na ulicach sąsiadujących z Rynkiem Głównym. Najwięcej ich jest na ul. Floriańskiej. W czwartkowy wieczór, mimo deszczowej pogody, na całej długości ulicy naliczyliśmy aż osiem osób zachęcających do skorzystania z oferty restauracji czy dyskotek. Ale w zdecydowanej większości były to zaproszenia do nocnych klubów ze striptizem.

- Zagranicznym turystom proponuję wstęp za 50 zł. Jeśli uda mi się ich przekonać, to 42 zł trafia do mojej kieszeni - tłumaczyła dziewczyna ze wschodnim akcentem. Dodała, że Polaków zaprasza za mniejsze pieniądze, ale i tak większość tej kwoty to premia dla niej.

- Jednym z wymogów w tej pracy jest to, abym nie kończyła zmiany bez żadnego zaproszonego klienta. A to się praktycznie nie zdarza - nie kryje dziewczyna.

Dla klubu ze striptizem pracuje od sierpnia i rozlicza się z nim na podstawie umowy zlecenie. Podobne praktyki stosują pozostałe tego typu lokale.

- Jak chcesz, możesz nawet dostać ubezpieczenie - podkreśla inny promotor z ul. Floriańskiej, gdy pytamy o warunki pracy. Mówi, że konkurencja w tej branży w godzinach nocnych jest ostra, ale każdy ma wyznaczony rewir.

Najbardziej w oczy rzucają się promotorzy z kolorowymi parasolkami w rękach. Do tej pory do klubów nocnych zapraszały głównie młode dziewczyny, ale ostatnio ramię w ramię zachęcają do skorzystania z takiej oferty również mężczyźni. - Wszystko zależy od strategii danego klubu - wyjaśnia promotor z ul. Floriańskiej.

Dziewczyny dużo opowiadają o tancerkach

Można zauważyć, że dziewczyny z parasolkami więcej opowiadają o striptizerkach.

- Jest Pan naszym pierwszym gościem. Jeżeli Pan wejdzie do środka, to dziewczyny będą przeszczęśliwe. Specjalnie dla pana przygotują trzy rodzaje striptizu, w tym rozbiorą się grupowo - zachęcała nas jedna z promotorek. - Jak się pan zdecyduje, to na pewno nie pożałuje. One są przepiękne, piękniejsze ode mnie - dodawała.

Inni są bardziej oszczędni w słowach. Mają za to folder ze zdjęciami dziewczyn tańczących na rurze. Z ofertą można się więc zapoznać na ulicy.

Mężczyźni więcej mówią o promocjach na alkohol i aspektach finansowych. - Jak pan sam wejdzie do klubu, to trzeba będzie wyłożyć 50 zł. Ja pana wprowadzę za 10 zł - zachęcał jeden z promotorów przy ul. Floriańskiej.

Przyznał, że zasada jest taka, aby zagadnąć każdego przechodzącego mężczyznę.

- Nigdy nie wiadomo, kto ma ochotę na taką rozrywkę. O napastowaniu, natarczywości nie może być mowy. Nikogo nie namawiamy, tylko proponujemy czysty interes, wejście do lokalu o 40 zł taniej - wyjaśniał.

Z oferty często korzystają turyści, uczestnicy wieczorów kawalerskich, biznesmeni z grubym portfelem, ale też zwykli mężczyźni, którzy od czasu do czasu chcą zaszaleć. - Obecność promotora często dodaje odwagi. Nieraz potencjalny klient krąży przy lokalu. Kiedy się do niego podejdzie i zaoferuje wprowadzenie, to nabiera pewności. Tłumaczy sobie: w końcu mnie zaprosili, to nie wypadało nie zajrzeć - opowiadał nam promotor z kilkuletnim doświadczeniem w tej branży.

Dorabiają sobie pod dyskoteką

Osobną kategorię stanowią promotorzy dyskotek. Najwięcej jest ich na ul. Szewskiej. Większość z nich może zapomnieć o umowie zlecenia albo umowie o dzieło. Pieniądze dostają do ręki i mają bardziej elastyczny czas pracy. - Ja tutaj sobie tylko dorabiam po parę godzin - opowiadał nam jeden z promotorów, od którego wyraźnie było czuć alkohol. Na jego hasła reklamowe, podparte chwiejnym krokiem mało kto się skusił.

- W branży można spotkać różnych ludzi. Wielu działa profesjonalnie -zastrzega chłopak, którego spotykamy przy Sławkowskiej.

Nieraz jest tak, że początkujący na zabawę taneczną zaprasza każdego. - Z czasem przychodzi doświadczenie i po wyglądzie można rozpoznać, czy to potencjalny klient - wyjaśnia promotor.

Za pracę dla dyskoteki można zarobić 8-10 zł za godzinę. Do tego 50 gr - 1 zł za wprowadzoną osobę. W przypadku całek grupy, np. 10 osobowej, robią się więc już większe pieniądze. - Wszystko zależy od sezonu, od dnia. Nieraz w pracy dla klubu ze striptizem można wyciągnąć nawet kilkaset złotych - opowiadają promotorzy. Wszyscy są zgodni, że praca jest ciężka. Wiąże się z zarywaniem nocy. Teraz trzeba stać w zimnie, przy padającym deszczu, albo śniegu.

Niektórzy marzą, aby załapać się na sezonową robotę na Majorce, czy Ibizie. Tam można jechać na trzy, cztery miesiące do pracy w cieple przed lokalem, albo szukać klientów na plaży, a później za zarobione pieniądze żyć w Krakowie przez resztę roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski