MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prusy kaliningradzkie

Redakcja
Sobór Chrystusa Zbawiciela na placu Pobiedy (Zwycięstwa) - głównym placu Kaliningradu Fot. Adam Hlebowicz
Sobór Chrystusa Zbawiciela na placu Pobiedy (Zwycięstwa) - głównym placu Kaliningradu Fot. Adam Hlebowicz
"Zamki Prus Wschodnich", "Kirchy Prus Wschodnich", "Pomniki architektury Königsbergu" - to nie są tytuły książek w antykwariacie we Frankfurcie nad Menem czy w archiwum pruskim w Duisburgu, ale w niemal każdej większej księgarni Kaliningradu oraz obwodu kaliningradzkiego.

Sobór Chrystusa Zbawiciela na placu Pobiedy (Zwycięstwa) - głównym placu Kaliningradu Fot. Adam Hlebowicz

Mieszkańcy Kaliningradu toczą zaciekły spór na temat nazwy swojego miasta. Może dlatego, że od pewnego czasu zapanowała wśród nich moda na Prusy i zainteresowanie trudną historią tamtych terenów.

Wzrok musi się przyzwyczaić, żeby odczytać stare niemieckie nazwy zapisane cyrylicą. Podobnie w sklepie monopolowym nie ma kłopotu z kupieniem koniaku Staryj Königsberg, Insterburg lub Tilsit, z dopiskiem "rosyjski czteroletni" i pod spodem "alkohole koniakowe z Francji".

To, co przez ponad półwiecze było zakazane, znienawidzone i bezwzględnie niszczone przez państwo sowieckie - niemiecka tożsamość dawnych Prus Wschodnich, dziś nieoczekiwanie powraca w nieco innej odmianie. Nie jako sentyment dawnych mieszkańców czy świadoma polityka współczesnego państwa niemieckiego, ale jako próba poszukiwania tożsamości, moda czy może chęć zbliżenia się z zachodnią częścią kontynentu europejskiego przez dzisiejszych rosyjskich mieszkańców tej specyficznej i jedynej w swoim rodzaju enklawy w Europie.

Rok 1945

Finał II wojny światowej dla Prus Wschodnich okazał się bardziej tragiczny niż dla ziem niemieckich położonych dalej na zachód. Tereny te, postanowieniami konferencji w Poczdamie, podzielone zostały między Polskę i Rosję, a ocalała spod niszczącej ręki Armii Czerwonej ludność niemiecka w całości została przesiedlona w nowe granice Niemiec.

Königsberg stał się w lipcu 1946 r. Kaliningradem. Właśnie zmarł jeden z twórców ZSRR Michaił Kalinin, należący do najbliższych współpracowników Stalina, ten, który się podpisał pod rozkazem rozstrzelania polskich oficerów w 1940 roku, więc należało go upamiętnić. Twer został Kalininem, a Königsberg Kaliningradem.

W ZSRR niemiecka przeszłość miasta była systematycznie zacierana. Zniszczono popiersia Herdera, Kanta, a nawet Kopernika, którego widać władze sowieckie także uznały za Prusaka. Ruiny zamku krzyżackiego przetrwały w centrum miasta do końca lat 60. i wtedy właśnie, mimo protestów części miejscowej inteligencji, zostały ostatecznie wyburzone. Dziś w tym miejscu straszy monumentalny, socrealistyczny gmach Domu Sowietów, który miał pełnić funkcję siedziby administracji obwodowej oraz być symbolem władzy sowieckiej. Budowy jednak nigdy nie ukończono z powodu niestabilnego gruntu i niezinwentaryzowanych zamkowych piwnic.

W kilku niezburzonych zabytkowych budynkach sakralnych ulokowano różne instytucje świeckie, w kościele Luizy teatr lalek, w kościele św. Rodziny filharmonię, a w kościele św. Wojciecha laboratorium badawcze. Dawną giełdę zaadaptowano na dom kultury marynarzy.

Z czasem stosunek do pruskiej przeszłości zaczął się zmieniać. Uratowano i odrestaurowano pomnik Fryderyka Schillera (to pod nim przez lata nieformalnie zbierała się miejscowa młodzież), a na dawnym placu Defilad utworzono niewielkie muzeum Immanuela Kanta. Przełom nastąpił po 1991 r. Spodziewano się wówczas dużego napływu kapitału niemieckiego i zainteresowania zjednoczonych Niemiec królewiecką enklawą. Miasto przyjęło dar od znanej propagatorki pojednania polsko-rosyjsko-niemieckiego hrabiny Marion von Dönhoff, w postaci odtworzonego pomnika Kanta. W 1993 r. grupa Entuzjaści utworzyła Muzeum Historyczno-Archeologiczne "Prussia". Jednak do wielkiego comebacku Niemców na teren enklawy nie doszło. Moskwa nie była zainteresowana takim rozwiązaniem, a i same Niemcy miały w tym czasie inne problemy, związane głównie ze scalaniem wschodnich i zachodnich landów.

A może Królewiec?

Po przemianach na falach pierestrojki w latach 90. wiele miast rosyjskich powróciło do swoich historycznych nazw. Leningrad na powrót stał się St. Petersburgiem, Swierdłowsk Jekaterynburgiem, a miasto Kalinin wróciło do starej nazwy Twer.

Z Kaliningradem sytuacja jest bardziej złożona. Do czego wracać? Do pruskiej przeszłości? Do historycznych nazw Królewiec, Karaliaučius w tłumaczeniu na rosyjski? Nikt nie miał do końca pomysłu na nową nazwę miasta i tak oto stara, sowiecka Kaliningrad pozostała. To nie znaczy, że nie ma dyskusji wokół nazwy miasta i obwodu. Na forach internetowych spór ciągle trwa, a każda wypowiedź na ten temat miejscowego czy przyjezdnego z Wielkiej Rosji polityka natychmiast wywołuje reakcję i komentarze. W 2009 r. oliwy do ognia dolał ówczesny mer miasta Feliks Łapin, który stwierdził, że "byłaby to duma dla miasta, gdyby powróciło do nazwy Königsberg. Oczywiście w ramach istnienia w Federacji Rosyjskiej."

Temat zaczął jednak żyć dużo wcześniej, bo już w 1990 r., kiedy obwód kaliningradzki przestał być zamkniętą zoną. Wtedy w "Kaliningradzkim Komsomolcu" ukazał się list otwarty przedstawicieli grupy inicjatywnej Powrót z Tweru: "Zwracamy się do was, mieszkańcy starego miasta Königsberga, z wezwaniem usunięcia z nazwy miasta nazwiska Kalinina. Wasze przepiękne miasto z siedemsetletnią historią nie powinno nosić imienia człowieka, któremu nie wolno pozostać w pamięci potomnych".

W końcu lat 90. w samym Kaliningradzie pojawiła się organizacja społeczna Jesteśmy za Königsbergiem! W 2005 r., w czasie jubileuszu 750-lecia miasta, minister kultury Rosji Michaił Szwydkoj stwierdził: "Kaliningrad to miasto rosyjskie, ale ono może przy tym nazywać się Königsberg".

Przeciwko takiemu stanowisku zdecydowanie wypowiedzieli się jednak weterani II wojny światowej i starsze pokolenie kaliningradczyków.

We wrześniu 2011 r., w trakcie spotkania w Warszawie komitetu międzyparlamentarnego Rosja - UE, pytany o to zagadnienie gubernator obwodu Nikołaj Cukanow odrzekł, że nie wyklucza przeprowadzenia referendum na temat przywrócenia miastu historycznej nazwy. Dodał przy tym, że on sam, jako człowiek urodzony w obwodzie, nie widzi potrzeby zmiany.

Ciekawy pomysł przy okazji wypowiedzi Cukanowa zgłosił Siergiej Sibiriakow, międzynarodowy ekspert Agencji Informacyjnej Rex, który zanegował sens powrotu do niemieckiej nazwy, ale poddał myśl głosowania nad słowiańską nazwą miasta Królewiec lub Kralowgród.

Skrótowa nazwa Kenig, odnosząca się do Kaliningradu, jest bardzo rozpowszechniona wśród Rosjan, zwłaszcza mieszkających na terenie obwodu. Mówią tak głównie młodzi ludzie. Sporo nazw miejscowych firm także zawiera odniesienia do owej królewskości, zwłaszcza te, które kooperują z Unią Europejską.

Pruskie zbiory Włodzimierza Janowskiego

O obwodzie kaliningradzkim mówi się jak o wielkim zagłębiu zbiorów muzealnych zakopanych w ziemi. Dowodem na to może być działalność zamieszkałego w Czerniachowsku rosyjskiego biznesmena o polskim rodowodzie Włodzimierza Janowskiego. Od wielu lat, ogarnięty pasją grzebania w ziemi i wyszukiwania tego, co ona z historii przechowała, dokopał się takich rezultatów, że postanowił utworzyć w rodzinnym mieście prywatne muzeum historyczne.
Teren obwodu to nie tylko obszar zmagań wojsk sowieckich i hitlerowskich z 1944 r., ale i kilkuletnich bojów prusko-rosyjskich z okresu I wojny światowej. Wcześniej rozgrywały się tu bitwy napoleońskie, wojna północna, a w średniowieczu trwały liczne zmagania rycerzy z krzyżem umieszczonym na białych płaszczach.

Wchodzę do jednopiętrowego budynku. Metalowa haubica, przy niej dwie kuchnie polowe (wydobyte z dna Pregoły), latarnia ręczna wykopana z dawnego okopu, granat ręczny, mundury, zdjęcia. Obok topory, szable i miecze. Nie wszystko pochodzi z wykopalisk. Pruska pikielhauba została kupiona na aukcji. Łącznie ponad tysiąc eksponatów. Żeby móc zorganizować muzeum, Janowski sprzedał kawiarnię i restaurację.

- Kiedy wydobyliśmy z wielkim trudem kuchnię z dna rzeki, w jednej ze skrzyń przy niej umieszczonych odnaleźliśmy konserwy, a w termosie był zachowany obiad kaiserowskiej armii. Obiad sprzed 95 lat! - opowiada z błyskiem w oku gospodarz.

Na piętrze przedwojenne tablice anonsujące prywatne zakłady, miejscowe NSDAP, urzędy. Wszystko, rzecz jasna, po niemiecku. Są oryginalne butelki miejscowego piwa - nazwy wskazują, gdzie ten złotawy płyn był rozlewany: Gumbinnen, Insterburg, Darkehmen.

Jeszcze ciekawsze zbiory pokazuje Janowski w swoich biurach. Kompletny galowy mundur hitlerowskiego spadochroniarza, autentyczna szabla dońskiego kozaka, odzyskany z ziemi legendarny schmeisser, w którym można zaciągnąć zamek i wystrzelić w powietrze.

Zaciekawiony dużą liczbą sowieckich odznaczeń leżących na biurku, pytam o niemieckie medale. Gospodarz bez słowa idzie do biurka i wyciąga spore metalowe pudełko, z którego wysypują się na stół dziesiątki blaszek ozdobionych kolorowymi wstążeczkami. Janowski wręcza mi do ręki Żelazny Krzyż z Liśćmi Dębu, opatrzony nadrukiem "1939". - To za kampanię wrześniową - mówi.

W szafie długi, skórzany płaszcz gestapowca sąsiaduje z powojennym mundurem sowieckiego oficera. Na ścianach zegary, stare domowe tablice z niemieckimi nadrukami i sporo współczesnych ikon.

Jaka nazwa?

Pierwotna ludność tych ziem to Prusowie, bałtycki lud, pokrewny z Litwinami, Łotyszami i Jaćwingami, wyniszczony najpierw przez zaproszonych przez Konrada Mazowieckiego Krzyżaków, a potem skutecznie zasymilowany z większością napływowych niemieckojęzycznych emigrantów. Stąd określenie Prusy Zakonne, łączące nazwę dawnego ludu z nowymi gospodarzami. Potem były Prusy Książęce, a od 1919 r. po prostu Prusy. Ta epoka zakończyła się wraz z końcem ostatniej wielkiej wojny.

Obserwując zalew książek przypominających historię Prus Wschodnich, niemieckie nazwy tutejszych miast (Königsberg, Cranz, Rauschen, Pillau itd.), które się pojawiają w nazwach hoteli, pensjonatów, firm, alkoholi, można mieć wrażenie pewnej mody na Prusy. Choć z dawnych mieszkańców regionu praktycznie nikt tu nie pozostał po 1947 r. A zatem Prusy, ale nie niemieckie. Czyli jakie? Prusy kaliningradzkie? Czy nazwa Prusy znowu się odrodzi, czy powstanie z martwych z nowym przydomkiem, zapisana w innym alfabecie?
A może starsza nazwa Sambia, także przypominana w miejscowych folderach turystycznych, obecna w nazewnictwie firm, powróci do łask?

W powrotnej drodze do Polski, w rejsowym autobusie firmy Kenigawto, sięgam po leżące broszury. "Königsberger Allgemaine" - głosi napisany charakterystycznym gotykiem tytuł. Dopiero poniżej cyrylicą "W Kaliningradzie" a także "In Kaliningrad". Kilka tekstów napisanych po rosyjsku, kilka po niemiecku.

Rozkładam kupioną wcześniej aktualną mapę obwodu kaliningradzkiego. Odnajduję przebieg trasy mojego powrotu do Gdańska: większymi literami na czerwono Pribreżnoje, Ładuszkin, Mamonowo. Pod tymi nazwami, niewiele mniejszą czcionką, na czarno - Waldburg, Ludwigsort, Heiligenbeil.

Adam Hlebowicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski