Jego Likud, mający wspólne listy z dotychczasowym koalicjantem Israel Beiteinu, będzie miał wprawdzie 31 przedstawicieli w 120-osobowym Knesecie, ale jest to wynik znacznie słabszy od oczekiwanego. Co więcej, blok firmowany przez Netanjahu stracił aż 11 miejsc.
- Dlatego to zwycięstwo jest bardzo mizerne, bo na scenie politycznej pojawiła się mocna centrolewicowa - a w zasadzie można powiedzieć bardzo świecka - jak na Izrael - opozycja. Przyznam, że to jest zaskoczenie - mówi dr hab. Przemysław Turek z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ.
Skąd taki sukces byłego prezentera telewizyjnego. - Jair Lapid "wypłynął" m.in. na tym, że otwarcie krytykował klasę, mówiąc obrazowo - "próżniaczą", która związana z nurtem ultrareligijnym oczekuje, jak dotychczas się działo, że jej członkowie nie będą ani służyć w armii, ani czynnie uczestniczyć w obronie kraju. Partia Jesz Atid to zakwestionowała i jak widać zyskała niemałe poparcie - mówi Przemysław Turek.
Aby utworzyć koalicję, Netanjahu będzie teraz musiał kokietować różne partie, ale najprawdopodobniej zacznie właśnie od Lapida. To z kolei będzie oznaczało znaczne koncesje. Na dzisiaj podstawowe pytanie wydaje się takie, na ile premier, będzie chciał mieć stabilną koalicję. W przypadku porozumienia z Jesz Atid jest większa gwarancja stabilności niż np. z Żydowskim Domem Naftalego Bennetta, który uzyskał czwarty wynik (wstępnie 12 mandatów).
Netanjahu w krótkim przemówieniu po tym, jak podano wstępne wyniki głosowania, potwierdził, że jego priorytetem będzie zapewnienie bezpieczeństwa oraz maksymalne ograniczenie zagrożenia ze strony Iranu. - Może to oznaczać nasilenie akcji politycznej właśnie w stosunku do Iranu - uważa dr Turek.
Jak jednak pogodzić z tym deklaracje wyborcze Lapida, który zwracał uwagę przede wszystkim na sprawy gospodarcze i społeczne. - W izraelskiej polityce różne scenariusze są możliwe - przekonuje dr hab. Przemysław Turek. - Przypomnijmy, że w mijającej kadencji ministrem obrony, czyli na stanowisku bardzo eksponowanym, był Ehud Barak z Partii Pracy, kiedyś będący premierem, który chciał doprowadzić do wypracowania pokoju z Palestyńczykami.
Dzisiaj pewne jest w zasadzie tylko to, że Partia Pracy (15 mandatów) nie chce koalicji z Likudem. A przynajmniej jej liderka Shelly Jachimowicz zapowiada utworzenie silnej opozycji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?