Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przed każdym meczem mówią: niech się dzieje wola Boża

Rozmawia Piotr Tymczak
Fot. Andrzej Banaś
– Piłkarze nie po to grają mecze, by komuś dokopać– mówi ks. Bronisław Fidelus, opiekun duchowy Wisły Kraków. Za to z kibicami bywa różnie. – Nie brakuje grzeszników, którzy chcą popsuć sportowe widowisko – uważa ks. Henryk Surma, kapelan Cracovii.

– Mecze Cracovii z Wisłą, czyli Wielkie Derby Krakowa, nazywa się też „świętą wojną”. Powinniśmy tak mówić?

Ks. Bronisław Fidelus: – Bardziej odpowiednie byłoby sformułowanie: „święta rywalizacja”. Wojna to pojęcie pejoratywne. Kojarzy się z agresją.

Ks. Henryk Surma: – Rywalizacja dwóch najstarszych klubów jest dla Krakowa świętością. Nie brakuje jednak wśród krakowian grzeszników, którzy chcą popsuć atmosferę tego sportowego wydarzenia.

– Wulgaryzmy i morze nienawiści odstraszają wielu prawdziwych kibiców. Bo w krakowskich derbach więcej zwykle jest wojny niż świętości.

Ks. Henryk Surma: – Przed derbami często pytam znajomych: „Idziecie na mecz?”. Odpowiadają, że nie, bo się boją. Boją się agresji i starć między kibolami. Zdaję sobie sprawę, że ten mecz rodzi między zwolennikami obu drużyn zło i zawiść, ale mimo to pragnę i namawiam, aby podczas najbliższego spotkania stadion Cracovii zapełnił się po brzegi. To długa i piękna tradycja. Oba kluby są wpisane w historię Krakowa. Mają teraz piękne stadiony. Przecież można na nich doprowadzić do przyjaznej atmosfery i porządku.

– Zapewne wielu kibiców pójdzie w niedzielę do kościoła, a później na stadionie będzie śpiewać chamskie przyśpiewki. Czy to nie jest obłudne?

Ks. Bronisław Fidelus: – Tak działa psychika tłumu. Człowiek, który zwykle jest spokojny, gdy znajdzie się w grupie, potrafi się całkiem zmienić. Uwalnia się w nim agresja. Wyładowuje ją. Jeżeli obraża innych z premedytacja, to grzeszy. Zastanawiam się jednak, ile w tych chóralnych przyśpiewkach jest złości, nienawiści, a ile ludzkiej słabości, braku kultury osobistej, poszanowania drugiego klubu. Ważne, aby organizatorzy meczu od początku dbali o dobrą atmosferę. Spiker mógłby przywitać gości, zachęcić do kulturalnego kibicowania. Brakuje ocieplania atmosfery.

– Na stadionie Cracovii wszyscy śpiewają: „Nigdy nie zejdę na psy”. Wiślacy krzyczą z kolei, że Cracovia to Żydzi.

Ks. Henryk Surma: – Każdy powinien brać odpowiedzialność za swoje słowa. Zastanowić się, czy nie rani drugiej osoby. Czy przez wykrzykiwanie takich tekstów nie będzie posądzony o ksenofobię, rasizm. Kto ma Boga w sercu, a wypowiada coś z nienawiścią i złością, to grzeszy. A wciąganie do tego tłumu – to metody totalitarne.

Ks. Bronisław Fidelus: – Pamiętam piękne nabożeństwo po śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II na stadionie Cracovii. Szczególnie moment, który uświadomił mi, jak jedno zdanie potrafi zmienić nastrój. Uspokoić emocje. Kibice Wisły przyszli w szalikach z proporczykami i stanęli trochę dalej od fanów Cracovii. Wystarczyła zachęta jednego kibica „Pasów”: „Podejdźcie, wiślacy, podjedźcie do nas bliżej”. Natychmiast wymieszali się między sobą, wiązali szaliki, wspólnie się modlili. Później znów zdarzały się nieprzyjemne incydenty, ale powinniśmy przypominać o takich momentach jedności.

Ks. Henryk Surma: – A modliło się wówczas 25 tysięcy kibiców obu drużyn. Po tym wszystkim znów wróciły nienawiść, przemoc, zadymy, ordynarne napisy na mieście. Doszło nawet do zabójstw. Pojednanie kibiców po śmierci papieża przez niektórych zostało nazwane farsą.

– A nie było nią?

Ks. Henryk Surma:– Czasami pewne gesty mogą zaowocować dopiero po dłuższym czasie. Zgoda została zasiana w sercach fanów drużyn. A tym, którzy mówią, że nie było żadnego pokoju, bo nadal kibice się wyzywają, przeklinają, chcę odpowiedzieć słowami Pisma Świętego: „ Obłudniku, dlaczego źdźbło widzisz w oku brata twego, a nie widzisz belki w swoim?”. Nie tylko kibice, ale ludzie znieważają się wzajemnie po kilka razy na dzień. Wystarczy zobaczyć obrady sejmowe, wejść do sklepu czy urzędu. Robią to i trzeźwi, i pijani.

Nie umiemy przebaczać. A przecież zwycięża nie ten, co wyzywa, podburza, ale ten, kto zniewagę daruje. „Pojednanie dla papieża” – skandował wówczas cały stadion. Ale za tym krzykiem musi iść praca misyjna. Nowa ewangelizacja. Potrzebne jest zaangażowanie dziennikarzy, stowarzyszeń kibiców, z ich prezesami na czele. A także wprowadzenie zakazu wywieszania transparentów, które obrażają przeciwnika.

– Kary?

Ks. Bronisław Fidelus: – Samo karanie za złe zachowanie nie wystarczy. Bo to zawsze wywołuje i nakręca agresję.

Ks. Henryk Surma: – Trzeba pamiętać, że wiele zależy od stadionowych gniazdowych, którzy zagrzewają drużyny. Gdy na boisku Wisły taki doping prowadził piłkarz Patryk Małecki, to nie było żadnych wulgaryzmów.

– Patryk Małecki, były piłkarz Wisły, konsekwentnie podkreśla swoją religijność. Wytatuował sobie nawet Jana Pawła II na ręce. Ostatnio jednak, gdy trener ściągnął go z boiska, zaczął kląć jak szewc. I to nie jest jego pierwszy taki wybryk.

Ks. Bronisław Fidelus: – Gdy Patryk grał w Wiśle, prawie codziennie chodził do kościoła Mariackiego na mszę świętą. Mieliśmy z nim bardzo dobry kontakt. Ja i inni księża prowadziliśmy z nim dużo rozmów na temat tego agresywnego zachowania. Tłumaczył, że jest wybuchowy, ale stara się opanowywać. Przecież piłkarze nie idą na mecz z myślą, że komuś dokopią, obrażą, tylko tak wychodzi w ferworze walki. Nerwy ponoszą. Nawet jak ostatnio oglądaliśmy mecze polskich siatkarzy i nie wychodził im serw lub ważna zagrywka – to z ruchu ust mogliśmy wyczytać niejedno przekleństwo.
A to przecież są porządne chłopaki. Ważne jednak, aby sportowcy potrafili się odpowiednio zachować. Na ich zachowanie patrzą widzowie i ma to wpływ na to, co się dzieje na trybunach. A z kibicami jest tak, że jak dwudziestu zrobi rozróbę, to później zła opinia przenosi się na wszystkich. To zraża społeczeństwo do chodzenia na mecze piłkarskie. Jadąc na niedawne spotkanie Wisły z Legią Warszawa, widziałem, że przyszło sporo rodzin. To dobry sygnał, że może być jak dawniej, kiedy kibice Cracovii stali obok wiślaków i nie było wzajemnej nienawiści.

Ks. Henryk Surma: – Bo klimat derbów sprzed lat był całkiem inny. Nikt nie dzielił fanów Wisły i Cracovii na osobne sektory. Siedzieli razem, docinali sobie, ale nie było żadnych wojen, bitew. Pamiętam czasy, kiedy spotykali się wszyscy razem pod budynkiem prasy przy ul. Wielopole (bo wtedy nie było jeszcze telewizyjnych transmisji), by zobaczyć wyniki meczów. Oczywiście były gorące dyskusje, ale bez takiej agresji jak dziś.

– Księża już wtedy interesowali się futbolem?

Ks. Henryk Surma: –Piłką nożną zaraził mnie ojciec, który w latach 40. grał w krakowskim klubie Kabel. Kiedy jestem na boisku przy ul. Wielickiej, to przypomina mi się biegający po nim ojciec. Spoglądam na nie z wielkim szacunkiem. Nie pamiętam, kiedy pojechałem z ojcem na mecz Cracovii z Garbarnią. Wygrała Cracovia i od tej pory stałem się jej kibicem. W czasach seminarium też grałem. Kiedy zostałem kapłanem, to w każdej parafii, w której pracowałem, organizowałem zawody piłkarskie.

Po powrocie do Krakowa w 2002 roku „Pasy” nie miały przewodnika duchowego. Jeden ze znajomych kibiców seniorów Cracovii podsunął mi myśl, aby pójść do prezesa prof. Janusza Filipiaka i porozmawiać na temat funkcji kapelana Cracovii. Był zadowolony z mojej propozycji i ją zaakceptował.

Ks. Bronisław Fidelus: – Jak każdy chłopiec od dziecka grałem w piłkę. To były lata 1947–1950. Zembrzyce. Wtedy brakowało innych atrakcji. Skórzana piłka to było niewyobrażalne marzenie każdego chłopaka. A graliśmy gumianym balonem. Nasze mecze często odbywały się na drodze, bo samochody rzadko jeździły. Później kopałem nawet w klubie Garbarz Zembrzyce, a więc tym samym, w którym występował też obecny piłkarz Wisły Łukasz Burliga.

– Ksiądz nie chciał zrobić piłkarskiej kariery?

Ks. Bronisław Fidelus: – Bardziej byłem skoncentrowany na lekkiej atletyce. Później, kiedy wstąpiłem do seminarium, graliśmy mecze jako klerycy. Odbywały się na boisku salezjanów w Dębnikach. To były ostre rozgrywki, nawet z faulami. A warunki były zupełnie inne niż teraz. Nie mogliśmy kopać w krótkich spodenkach sportowych, tylko w długich spodniach. Salezjanie zaś musieli biegać za piłką w sutannach, które podciągali do góry.**

– Jak ksiądz trafił do Wisły?

Ks. Bronisław Fidelus: – Najpierw jako klerycy, później jako księża kibicowaliśmy obu krakowskimi drużynom. Z „Białą Gwiazdą” związałem się gdy już pracowałem w kurii metropolitalnej. Zadzwonił do mnie prezes Ludwik Miętta- -Mikołajewicz i zapytał, czy na mecze nie mogliby przychodzić klerycy z seminarium. Tak by siedzieli między kibicami i stwarzali pozytywną atmosferę, która przeciwdziałałby agresji. Od tego czasu związałem się z Wisłą. Powiedziałbym, że jestem jej opiekunem duchowym. Jak ktoś z wiślaków sobie życzy, to chętnie służę posługą duszpasterską. Odpowiadam też za stronę duchową uroczystości wiślackich.

Ks. Henryk Surma: – Jako klubowy kapelan mam podobne obowiązki. Niekiedy słyszę pytanie, czy ktoś taki jak ja jest w ogóle potrzebny w klubie. Odpowiedź jest prosta i oczywista: „Bardzo ”. W drużynach sportwych są ludzie wierzący, praktykujący, obojętni, a także wyznawcy innych religii. Wielu z nich jest zagubionych, zapatrzonych tylko w piłkę i zdobywanie jak największych pieniędzy. Często popełniają błędy życiowe, wkraczają na złą drogę, mają problemy małżeńskie. Kapelan pomaga im się odnaleźć. Wśród moich obowiązków jest też modlitwa w szatni przed każdym meczem oraz przekazywanie błogosławieństwa. A jak nie mogę przyjść, to za rozpoczęcie modlitwy odpowiada kierownik drużyny albo kapitan zespołu.

– Zawodnicy zapewne modlą się o powodzenie w meczu?
Ks. Henryk Surma: – Modlą się w różnych intencjach, często o zdrowie. Przed wyjściem na boisko mówię więc: „Niech się dzieje wola Boża”.

– W szatni wyczuwa się atmosferę derbów?

Ks. Henryk Surma:**– To są profesjonaliści. Zawodowcy. Bardzo zmotywowani. Wychowankowie klubu, zawodnicy urodzeni w Krakowie, zawsze jednak inaczej przeżywają takie mecze. Od dziecka wiedzą, jak są ważne. Mają to we krwi. Dziś grają głównie osoby przyjezdne. Jeżeli są nowi, przyjechali z zagranicy, potrzebują czasu, aby poznać tę atmosferę. Ważne, aby byli dobrze wprowadzeni do nowego klubu. To tak jak z wikariuszem, który przychodzi na plebanię: na początku może czuć się niepewnie, potrzebuje czasu.

– Jakim wynikiem skończą się najbliższe derby?

Ks. Henryk Surma: – Jeśli wiślacy będą mieli dobrze nastawione celowniki, a Cracovia znowu okaże się słabiutka w obronie, wygra „Biała Gwiazda”. W derbach wszystko jednak może się zdarzyć. Zwycięstwo Cracovii byłoby miłą niespodzianką.

Ks. Bronisław Fidelus: – Chciałbym, aby w derbach przede wszystkim zwyciężył spokój i wzajemny szacunek do drugiego człowieka. Kultura sportowa, a nie nienawiść. Chrystus przecież mówi: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci najmniejszych, mnieście uczynili”. Przypomnę też słowa Jana Pawła II: „Zwycięzca może być tylko Jeden”.

– Kibice Cracovii cały czas wypominają wiślakom, że papież był za Cracovią.

Ks. Bronisław Fidelus: – Pamiętam, jak byłem z wiślakami u Ojca Świętego w Watykanie. Jan Paweł II z każdym osobiście się przywitał, porozmawiał, zapytał o rodziny. Zawodnicy robili sobie z nim zdjęcia. Kiedy się już żegnaliśmy, Ojciec Święty uśmiechnięty powiedział: „Ale ja i tak byłem zawsze za Cracovią”. Ostatnio, po meczu Wisły z Legią, rozmawiał ze mną ksiądz kardynał Stanisław Dziwisz. „Aleście przegrali” – powiedział. Bo kardynał interesuje się wynikami krakowskich drużyn, ale bliskie jest mu również Podhale Nowy Targ, bo z tamtych okolic się wywodzi.

Ks. Henryk Surma: – Przed derbami ktoś zapytał mnie, czy Ojciec Święty będzie je oglądał z nieba. No i – oczywiście – komu zamierza kibicować. Odpowiedziałem, że na pewno będzie się modlił za wszystkich uczestników meczu: za Cracovię i Wisłę. Papież zawsze podkreślał, że sport ma ludzi łączyć. Że nie ma w nim miejsca na nienawiść, przemoc, oszustwo, dążenie do zwycięstwa za wszelką cenę.

***

Ks. Bronisław Fidelus. Ma 75 lat. Wyświęcony w 1962. Proboszcz (1995– 2011) i archiprezbiter bazyliki Mariackiej w Krakowie. W 2011 r. mianowany wikariuszem generalnym arcybiskupa krakowskiego. Przewodniczący Rady ds. Ekonomicznych Archidiecezji Krakowskiej.

Ks. Henryk Surma. Ma 79 lat. Wyświęcony w 1960 r. Pracował w wielu parafiach jako proboszcz i wikary. Od 2002 r. kapelan w Domu Pomocy Społecznej im. Helclów w Krakowie. Jego brat Fryderyk był piłkarzem Cracovii. Jest stryjem Filipa Surmy, dziennikarza sportowego, oraz Łukasza Surmy, byłego piłkarza Wisły (obecnie Ruchu Chorzów).

Ks. Surma i ks. Fidelus organizują i prowadzą pielgrzymki dla sportowców i kibiców w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski