Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przed zimą baterie się rozładowały

Rozmawiał Tomasz Bochenek
Krzysztof Pływaczyk ma 31 lat
Krzysztof Pływaczyk ma 31 lat Fot. Szymon Sikora/PZBIATH.
Rozmowa. KRZYSZTOF PŁYWACZYK (BKS WP Kościelisko) jest najlepszym polskim biathlonistą, ale daleko mu do sportowej satysfakcji...

– Dwa złote medale mistrzostw Polski, zdobyte w miniony weekend, są dla Pana osłodą po nieudanym sezonie?

– Nie do końca... Znam swoje miejsce na świecie, wiem, że na igrzyskach było bardzo kiepsko. Chociaż ostatni start, w sztafecie, dał cień nadziei na to, że może być lepiej. Inna sprawa, że już przed igrzyskami liczyłem się z tym, że dobrze nie będzie, bo te zawody były rozgrywane w górach, a ja praktycznie przez całą karierę na wysokości czułem się gorzej. Trudno powiedzieć, jak bym wyglądał w konfrontacji ze światem teraz, gdy zjechaliśmy na dół. Ale sądzę, że lepiej.

– Sezon dla Pana się skończył?

– Nie. Na przyszły tydzień zaplanowany jest Puchar IBU w Martell we Włoszech. Mam nadzieję, że tam pojedziemy. A pod koniec marca wystartujemy w mistrzostwach świata armii, w Finlandii.

– Co stanie się z Panem i Łukaszem Szczurkiem po zakończeniu sezonu? Nie obawia się Pan, że do kolejnego sezonu będziecie musieli przygotowywać się tak jak dwa lata temu – na własną rękę, poza kadrą? Że mężczyźni nie zostaną objęci centralnym szkoleniem?

– Mamy wielkie nadzieje, że tak nie będzie, że jakieś szkolenie dla nas też zostanie zagwarantowane. Może nie takie jak przed tym sezonem, ale ważny będzie okres od października – by być wtedy na lodowcu, mieć kontakt ze śniegiem. Do października możemy trenować w Polsce, warunki są dobre.

– A nie przemknęła Panu przez głowę myśl, by skończyć ze sportem?

– Nie. W głowie siedzi mi taka myśl, że najlepsze lata przede mną. Tyle lat poświęciłem na trening, wiem, że choroba dużo mi w tym wszystkim przeszkodziła, ale widzę też, że w ciągu dwóch ostatnich lat sporo się odbudowałem, postęp jest zauważalny. Na razie nie w zajmowanych miejscach, ale w czasach biegów.

– Jaki był najprzyjemniejszy moment sezonu? Jakiś bieg, po którym był Pan zadowolony?

– Przede wszystkim okres przygotowawczy. Podczas lata czułem się rewelacyjnie, przez całą swoją karierę nie byłem latem tak mocny jak w 2013 roku. Niestety, na zimę się to nie przełożyło. Być może dlatego, że latem byłem za mocny i do zimy przystąpiłem z rozładowanymi bateriami... Ale, mimo wszystko, nawet zimą było widać, że w porównaniu z ubiegłym sezonem jest lepiej. W biegu na 10 km poprawiłem się o pół minuty, na dystansie 20 km straty do najlepszych miałem mniejsze o półtorej minuty. Niestety, strzelanie w tym sezonie było trochę gorsze, jednak dla nas najważniejsze jest to, żeby poprawiać bieg.

– Główne źródło utrzymania ma Pan dzięki przynależności do Wojskowego Zespołu Sportowego we Wrocławiu czy otrzymuje Pan też jeszcze stypendium jako kadrowicz?

– Stypendium było do grudnia. Teraz zostaje już tylko wojsko.

– Więc mistrzostwa wojskowe to dla Pana ważna impreza?

– Bardzo ważna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski