KPS Kęty - AZS Stal Nysa 2:3 (23:25, 25:18, 21:25, 25:21, 8:15)
KPS: Błasiak, Lewandowski, Kluth, Czubiński, Tomczak, Bogus, Ledwoń (libero) oraz Szpyrka, Chmielewski, Biegun, Toczko (libero).
Stal: Bułkowski, Nożewski, Maziarz, Biernat, Łuka, Napiórkowski, Dzikowicz (libero) oraz Lubaczewski, Macyra, Kusaj, Rajski, Goss.
Do pierwszej przerwy technicznej premierowego seta trwała wyrównana walka. Potem jednak gospodarze zaczęli czuć się coraz pewniej. Kęczanie powoli się jednak rozkręcali. Prowadzili już 15:11.
Wprawdzie Czubiński trafił w siatkę (15:12), ale gospodarze utrzymywali trzypunktową zaliczkę.
Kibiców ucieszyła miękka zagrywka nad siatką Jana Tomczaka (19:16), a potem pomylił się Patryk Napiórkowski i było 20:16. Wydawało się, że kęczanie opanowali sytuację. - Niestety, zaczęliśmy grać „swoje”, czyli proste błędy sprawiły, że przegraliśmy końcówkę - żałował Marek Błasiak, trener KPS, który wziął czas przy stanie 20:19. Jednak to do gości należała końcówka.
W drugim secie kęczanie prowadzili już 18:13, a potem 20:16. Gospodarze grali dobrze, natomiast goście sprawiali wrażenie zagubionych. Było 25:18, więc wszystko zaczęło się od nowa. - Jak się pozwoli młodzieży pograć, to potrafi być nieprzewidywalna. Uczulałem na to swoich chłopców, ale o tym __zapomnieli - tłumaczył Janusz Bułkowski, trener gości.
W trzecim secie szybko zrobiło się 1:5, co pokazało, że goście wyciągnęli wnioski. Było już 12:17, ale miejscowi zbliżyli się na 17:19. Trener gości wziął czas, żeby wybić miejscowych z rytmu. Udało się. Przyjezdni potem kontrolowali grę.
Kęcka młodość wzbiła się ponad poziom w czwartej serii, kiedy po początkowej wymianie ciosów gospodarze zaczęli wypracowywać przewagę. Było 18:14. Potem Tomczak wyprowadził miejscowych na 21:15. Goście poderwali się do walki, zbliżając się na 21:18 i tym razem trener Marek Błasiak wziął czas. Uspokoił swoich podopiecznych, którzy w końcówce byli skuteczniejsi.
Wydawało się, że gospodarze powalczą o drugi punkt w ostatniej partii. Jednak szybko zrobiło się 3:7 i kęczanie oddali ją „za darmo”.
- Znowu chłopcy nie wytrzymali ciśnienia, a przecież pierwsza akcja tie-breaka powinna być nasza, a pokazała, że nic w __nim nie będzie nam się układać - żałował Marek Błasiak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?