Maleccy piłkarze bardzo dobrze weszli w rundę, notując dwa zwycięstwa u siebie, więc kibice liczyli na kolejne, zwłaszcza, że wadowiczanie nie mogli wiosną "odpalić".
Poza tym, piłkarze Zgody w pierwszych dwóch potyczkach strzelili sześć goli, tracąc tylko jednego.
- Co mogę powiedzieć po takim spotkaniu - wzdycha Józef Gembala, trener Zgody. - Jak się nie dobije rywala, mając go na widelcu, to można stracić wszystko i tak też się stało. Wypada żyć nadzieją, że moi chłopcy wyciągną wnioski z tej bolesnej lekcji.
Piłkarze Zgody objęli w Wadowicach prowadzenie. - Był początek drugiej części i mieliśmy kolejne pozycje do podwyższenia wyniku - przypomina malecki trener. - Kamil Kukuła przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem, a potem Krzysiek Drebszok znalazł się w dobrej sytuacji, mając jednak jeszcze lepiej ustawionego Grzegorza Sokoła. Powinien był dogrywać koledze, ale - na nasze nieszczęście - zdecydował się rozegrać tę sytuację po swojemu. Nic z niej dobrego dla zespołu nie wyniknęło. Chwilę później wadowiczanie trafili po raz pierwszy, wracając do gry ze zdwojoną energią.
Inna sprawa, że maleccy gracze ułatwili zadanie rywalom. - Chłopcy popełnili wiele prostych błędów, zwłaszcza bramkarz Gacur - podkreśla trener Gembala. - Być może chłopcy poczuli się zbyt pewnie po dwóch wygranych na własnym boisku, dlatego przyszło im za to zapłacić. Na szczęście goniąca nas Alwernia tylko zremisowała na własnym boisku z oświęcimską Unią 1:1, więc wciąż mamy nad nią trzy punkty przewagi.
Jerzy Zaborski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?