Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przekręty banku Barclays groźne dla całego świata

Redakcja
Konieczność rezygnacji Roberta Edwarda Diamonda jr., zwanego Steve'em Jobsem bankowości z Barclays, po raz kolejny odsłoniła najgorsze oblicze tej branży. Królują tam chciwość i nielegalne praktyki, a jedyne, co się liczy, to zysk za wszelką cenę - pisze Ian King

Kiedy wydawało się, że bankowcy najgorsze mają już za sobą, że po kryzysie finansowym, jaki w dużej mierze był ich udziałem, odzyskują już zaufanie klientów, wybuchł skandal z brytyjskim bankiem Barclays, jednym z trzech największych w tym kraju.

Manipulacje stopami procentowymi, jakich dopuszczali się traderzy tego banku, wywołały szok po obu stronach Atlantyku. Robert Edward Diamond jr. stracił posadę, a brytyjski premier James Cameron grzmi, że bajeczne odprawy, jakie wypłaca się skompromitowanym bankowcom, to hańba naszych czasów. Ale w przypadku Diamonda sprawa, jak twierdzi wielu bankowców, nie jest taka jasna. Co nie zmienia obrazu tej branży jako symbolu chciwości i manipulacji. A co do samego Diamonda - według jednych jest on innowatorem i wizjonerem, Steve'em Jobsem bankowości, który w pojedynkę zbudował brytyjską bankowość inwestycyjną, zdolną do konkurowania na świecie, ale nigdy nie doczekał się uznania za swoje zasługi.

Według innych Diamond symbolizuje wszystko, co złe w sposobie działania brytyjskiego sektora finansowego przed kryzysem, gdy nagminnie podejmowano wysokie ryzyko, żeby osiągnąć wysokie zyski, i odpowiada za panującą w Barclays kulturę, która doprowadziła traderów do manipulacji stopą procentową LIBOR dla prywatnych korzyści. Zapewne jest trochę prawdy w obu tych opiniach.

Gdy w 1996 r. charyzmatyczny i błyskotliwy Diamond dołączył do Barclays, dział inwestycyjny tego banku był pośmiewiskiem w londyńskim City. Bazując na 17. latach doświadczenia zdobytego w Morgan Stanley i Credit Suisse, Diamond przeobraził go w prężną firmę, której dochody wzrosły z 1 mld funtów w 1998 r. do ponad 10 mld funtów dziś.

Największy triumf odniósł po upadku Lehman Brothers, gdy przejął amerykańskie oddziały tego banku za okazyjną cenę 1,1 mld funtów. Tym ruchem dodał 10 tys. nowych bankowców i traderów do istniejącego personelu Barclays w USA, liczącego wtedy 4 tys. osób, i z dnia na dzień przeobraził brytyjską firmę w jeden z największych banków inwestycyjnych na świecie.

Rankiem 16 września 2008 r., gdy nie minęło jeszcze 48 godzin od ogłoszenia upadłości Lehman Brothers, Diamond wkroczył na parkiet tego banku i ogłosił transakcję. Pracownicy Lehmana, którzy martwili się o swoją przyszłość, wpadli w entuzjazm. Jeden z traderów ściągnął nawet z internetu brytyjski hymn "Boże, chroń królową" i puścił go przez wewnętrzny system głośników.

61-letni dziś Diamond uważał i nadal uważa, że ani on, ani Barclays nigdy nie zostali docenieni przez świat za ich śmiałość.

W lutym 2010 r., podczas ogłaszania rocznych wyników, zirytowany pytaniami dotyczącymi decyzji banku o wypłaceniu 2,7 mld funtów premii, Diamond warknął na dziennikarzy: "Jeśli już postanowiliście, że chodzi tylko o wynagrodzenie, to mogliście napisać teksty przed przyjściem tutaj. Ale dla hecy rzućmy kilka faktów. A fakty są takie, że to niezwykłe wyniki jak na brytyjski bank".

"Można by było sądzić, że jako brytyjscy dziennikarze (...) będziecie bardzo dumni, że Barclays Capital (...) jest teraz jednym z najlepszych banków inwestycyjnych na świecie".

Diamond mówił od serca. Uwielbia Wielką Brytanię, kraj, z którym związał swoje życie. Kilka lat temu uzyskał brytyjskie obywatelstwo, jest wielbicielem serialu "EastEnders" i gra w golfa w Queenwood Golf Club w Surrey. Jest zagorzałym kibicem Chelsea. Niedawno jego córka opublikowała na Twitterze zdjęcie, na którym po zwycięskim meczu Chelsea z Liverpoolem w finale pucharu Anglii, Diamond pozuje w szatni zespołu z kapitanem Johnem Terry - którego dobrze zna - i z pucharem.
Diamond czuje się dobrze po obu stronach Atlantyku. Jego żona Jennifer, która przeniosła się z nim do Nowego Jorku po przejęciu Lehmana, nie wróciła już do Londynu, gdy został dyrektorem generalnym Barclays, lecz została w ich wartym 18 mln dol. apartamencie przy Central Parku na Manhattanie.

Ale nawet przyjęcie brytyjskiego obywatelstwa i objęcie szefostwa w trzecim największym banku w Wielkiej Brytanii, nie wystarczyły dla brytyjskiego establishmentu bankowego, by uznać Diamonda za swojego człowieka. Źródła w Barclays wskazywały, że panuje pewna niechęć wobec aroganckiego Amerykanina, którzy przyjechał "uczyć Brytyjczyków, jak się robi interesy w bankowości".

Istnieje też uraza związana z tym, że dzięki Diamondowi i jego poprzednikowi Johnowi Varleyowi, Barclays nie musiał być ratowany przez podatników tak jak Royal Bank of Scotland i Lloyds.

Diamond łatwo nie rezygnuje. Urodzony w Concord, w Massachusetts, jako syn nauczycieli, powiedział kiedyś o swoim ojcu: "On mnie nauczył, że najważniejszy jest charakter i że nigdy nie należy się poddawać tylko dlatego, że coś jest trudne".

Jednak kilka dni temu Diamond dał się przekonać, że w interesie banku będzie jego odejście ze stanowiska.

Tymczasem w Nowym Jorku dziwią się, że Wielka Brytania tak łatwo pozbywa się bankiera, którego działania stworzyły tyle miejsc pracy w City i przyniosły tak wielkie wpływy z podatków. Jest prawdopodobne, że Wall Street przywita z otwartymi ramionami swojego syna marnotrawnego - i że Diamond szybko się tam z powrotem przeniesie.

Ale też pozostawił po sobie Diamond sporo smrodu, który rzuca cień na cały sektor bankowy i na jego praktyki. Bo przecież brytyjski bank Barclays musiał przyznać, że niektórzy z jego traderów często próbowali zmanipulować stopy procentowe. Sprawa nabiera rozmiarów skandalu, który może zburzyć podstawy globalnego systemu finansowego, twierdzi "The Sunday Times" i opisuje poniższą historię.

Na ekranie komputera jednego z bankowców pojawiła się kusząca wiadomość: "Jeśli umiesz zachować sekret, wprowadzę cię w sprawę".

Był luty 2007 r., jeszcze nie nadszedł kryzys kredytowy. Trader, który wysłał wiadomość, ekspert od instrumentów pochodnych w Barclays, dostrzegł szansę na szybki zarobek.

Dokonał spekulacji, która mogła przynieść spory zysk, gdyby spadła kluczowa europejska stopa procentowa. A do tego twierdził, że wie, jak zmobilizować zasoby finansowe Barclays, aby sprawić, że tak się stanie.

"Jeśli piśniesz słówko, nic ci nie powiem", przekazał trader przyjacielowi w konkurencyjnym banku. "Znam siłę mego skarbca... zachowaj to dla siebie, inaczej to nie zadziała".

Ten łańcuszek elektronicznych wiadomości - jak twierdzi "The Sunday Times" - jest częścią wybuchowego materiału dowodowego opublikowanego przez brytyjski Urząd Nadzoru Finansowego (FSA) po czterech latach śledztwa w sprawie ustawiania rynku finansowego.
Barclays przyznał, że niektórzy jego traderzy dokonywali prób manipulacji stopami procentowymi LIBOR i EURIBOR, które wpływają na koszt kredytów hipotecznych, pożyczek samochodowych i kart kredytowych w całym zachodnim świecie.

Regulatorzy finansowi po obu stronach Atlantyku nałożyli na Barclays 290 mln funtów grzywny, a posadę stracił Bob Diamond.

Jednak skandal sięga głębiej. Około 20 globalnych banków objętych jest dochodzeniem w sprawie zarzutów, że też próbowały manipulować stopą LIBOR. W centrum dochodzenia jest szwajcarski bank UBS, który dostarcza prokuratorom z USA dużą część dowodów.

RBS, HSBC, Lloyds Banking Group, Citigroup, Deutsche Bank - każda znacząca globalna instytucja finansowa jest w jakiś sposób uwikłana w aferę z LIBOR. Urząd FSA musi jeszcze zdecydować, czy którakolwiek z tych organizacji naruszyła prawo. Jednak opublikowany właśnie materiał dowodowy wskazuje, że co najmniej cztery instytucje były zamieszane w nielegalne manipulacje.

Według dowodów ujawnionych przez FSA już w 2005 r. niektórzy traderzy z Barclays próbowali ustawiać stopę LIBOR, by chronić swoje pozycje spekulacyjne.

Wielu było inspirowanych przez dyrektorów banku Barclays, którzy starali się wywołać wrażenie, że bank jest silniejszy, niż był w rzeczywistości w trudnych momentach kryzysu. Wydaje się, że za wieloma incydentami stała klika traderów, którzy próbowali wykorzystać stanowiska i zwiększyć swoje premie.

Według FSA ta grupa 14 traderów z Barclays wykorzystywała pieniądze pracodawcy, by ratować przyjaciół w różnych bankach, ustawiając najważniejszy instrument finansowy na rynku.

Jedna z ujawnionych korespondencji ilustruje panujący w niej sposób myślenia.

26 października 2006 r. pewien trader z niewymienionego z nazwy banku przesłał mejl do przyjaciela w Barclays, w którym stwierdził, że będzie trupem, jeśli stopa LIBOR nie spadnie. Szefowie siedzieli mu na karku. Błagał tradera z Barclays, żeby ten spróbował ustawić stopę - i najwyraźniej to się udało.

"Jestem twoim wielkim dłużnikiem" napisał później trader. "Wpadnij do mnie któregoś dnia po pracy, otworzę butelkę najlepszego szampana".

Mogłoby się wydawać, że LIBOR to tylko jeden z wielu instrumentów finansowych, obok instrumentów pochodnych i pseudoobligacji, które popchnęły system finansowy na skraj przepaści. Jednak LIBOR ma podstawowe znaczenie w bankowości: reprezentuje koszt samego pieniądza. Stopa procentowa kredytów oferowanych na rynku międzybankowym w Londynie odzwierciedla to, ile banki pobierają od siebie nawzajem za krótkoterminowe pożyczki, które mogą trwać może jeden dzień, trzy miesiące lub rok.

Dopóki pożyczki międzybankowe nie zamarły w czasie kryzysu, wielka część gotówki wykorzystywanej do kredytów hipotecznych, samochodowych i na karty kredytowe lub do finansowania wielkich przejęć spółek pochodziła w części z tych pożyczek. Zatem stopa LIBOR przenikała do realnej gospodarki.
W sumie stopa ta ma wpływ na produkty finansowe o wartości 554 bln dol.

W pewnym momencie traderzy odkryli, że system ma słaby punkt - wyliczenia tej wpływowej stopy opierają się na kombinacji przypuszczeń i uczciwej deklaracji stanu rzeczy.

Codziennie o 11 rano 16 globalnych banków przedkłada swą prognozę, jakie byłoby oprocentowanie, gdyby miały zaciągnąć dużą, krótkoterminową pożyczkę od jednego ze swych rywali. Dane te zbiera firma Thomson Reuters na zlecenie Stowarzyszenia Brytyjskich Banków (BBA). Thomson Reuters odrzuca cztery najwyższe i cztery najniższe prognozy, a następnie wyciąga średnią ze stóp zaproponowanych przez pozostałe osiem banków.

Okazuje się, że historia z manipulacją stóp procentowych nie jest wcale taka nowa. Pytania dotyczące uczciwości wyliczania stopy LIBOR postawiono po raz pierwszy w kwietniu 2008 r. Według dochodzenia prowadzonego przez "The Wall Street Journal" bankowcy wysokiego szczebla byli zaniepokojeni, że ta kluczowa stopa bazowa jest manipulowana. Widać jednak, że bankowcy niczego się nie nauczyli i nie zaprzestali takich praktyk. Chciwość wzięła górę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski