Przepis na oscarowy sukces w Hollywood

Nadzieje były ogromne, podsycane jeszcze przez kolejne nagrody po drodze – choćby BAFTA, Europejska Nagroda Filmowa. Ale jakby w opozycji do sukcesów na festiwalach, dość skromną ten film ma frekwencję. Gdyby nie statuetka Oscara, pewnie obraz można uznać by za... klapę. W świecie rankingowania kultury wynik niespełna 120 tys. widzów w polskich kinach to przecież rozczarowanie.

Ale to wbrew pozorom wpisanie się w tendencję kilku ostatnich lat w świecie Oscarów. Kojarzona z popkulturą nagroda, w relacjach z której tyle samo miejsca poświęca się wyróżnionym obrazom co sukienkom gwiazd na czerwonym dywanie, w ostatnich latach wyraźnie nie docenia blockbusterów, czyli dzieł pomyślanych jako wielkie przeboje, obliczone na sukces frekwencyjny. Zauważmy, że w kategorii najlepszy film w ciągu kilku kolejnych edycji z takich dzieł wyróżniono tylko „Operację Argo”.

Jaki jest więc przepis na sukces? Ciekawy temat, intrygująca forma, sprawny warsztat reżyserski. I – oczywiście – szczypta kontrowersji. A tych przy okazji „Idy” nie brakuje. Wczoraj, po ogłoszeniu wyników, w internecie wylała się fala goryczy. Film oskarżano o antypolskość. Ale pewnie brak Oscara przy tak wyśrubowanych oczekiwaniach dzień po ogłoszeniu zwycięzców też uznano by za... kpinę z Polaków, bo „znowu nas pominięto”.

Ale przede wszystkim „Ida” daje nadzieję, że polscy reżyserzy nabiorą odwagi. Bo widać, że kino autorskie, które jednocześnie nie boi się krytycznego spojrzenia na przeszłość i teraźniejszość, z dystansem spogląda na otoczenie, zostaje docenione. Więc może ta nagroda ośmieli wreszcie innych twórców? Bo, jak widać, nawet popowe przecież Oscary doceniają wyrazisty głos.

CZYTAJ TAKŻE: Polski reżyser wreszcie nagrodzony Oscarem. Hollywood postawiło na skromną "Idę"!