Odbudowany wał w rejonie ulicy Nowohuckiej Fot. Anna Kaczmarz
Przerwanie tego wału było jednym z najtragiczniejszych zdarzeń ubiegłorocznej powodzi w Krakowie. Dziś - gdy przystanie się na odbudowanym wale i spojrzy w dół, w stronę niewinnie wyglądającej rzeki - aż trudno uwierzyć, że przed rokiem przetoczyła się tędy ogromna fala, która zalała znaczny obszar Płaszowa, praktycznie całkowicie paraliżując dzielnicę.
Przypomnijmy: 19 maja 2010 r., ok. godz. 2 w nocy wezbrana rzeka przerwała wał przeciwpowodziowy portu rzecznego przy ul. Na Zakolu Wisły (niedaleko za stopniem wodnym "Dąbie", w rejonie Nowohuckiej), robiąc w nim kilkunastometrową wyrwę. Woda zalała pobliskie ogródki działkowe, kilka firm, wojewódzką bazę przeciwpowodziową i błyskawicznie zaczęła wdzierać się dalej - na ul. Nowohucką, a następnie do Płaszowa. Wkrótce dotarła m.in. do Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego i pobliskiego hotelu oraz w rejon ulic Koszykarskiej, Lasówka i Myśliwskiej. - To był straszny widok. Fala wyglądała jak rwąca, górska rzeka - relacjonowali przerażeni mieszkańcy.
Wszystko trwało zaledwie parę godzin. Podtopionych zostało wiele domów, ewakuowano ponad 300 mieszkańców. Powódź sparaliżowała dzielnicę i odcięła ją od świata. Przestały kursować autobusy (ewakuowano całą zajezdnię Kraków-Płaszów), w wielu miejscach wyłączono prąd. Trzeba było zamknąć główne ulice dojazdowe do dzielnicy: Nowohucką, Saską, Ofiar Dąbia, a także Portową, Koszykarską, Turka, Gumniska, Lasówka i Myśliwską.
Do akcji bezzwłocznie ruszyło kilkuset strażaków i żołnierzy. Nadludzkim wysiłkiem, po 18 godzinach walki z żywiołem udało im się prowizorycznie załatać wyrwę w wale i woda zaczęła ustępować z zalanych terenów, zostawiając po sobie istne pobojowisko. Większość mieszkańców powróciła do swych domów i zabrała się za porządki. Rozpoczęło się żmudne wypompowywanie wody z podtopionych działek, garaży, piwnic itd.
Sytuacja w Płaszowie dość szybko wróciła do normy, ale okoliczni mieszkańcy wciąż żyli w strachu, że dramat może się powtórzyć, bo przerwanego wału długo nie naprawiano. Prace przy jego odbudowie rozpoczęły się z końcem kwietnia br. Tak późno, bo - jak tłumaczyli urzędnicy - wcześniej nie można było ogłosić przetargu, gdyż nie było wiadomo, czy będą pieniądze.
Wreszcie jednak mieszkańcy mogą spać spokojnie, bo prace przy odbudowie wału się zakończyły. W ramach remontu najpierw załatano 19-metrową wyrwę, wzmacniając ją specjalną stalową, szczelną ścianką, zakotwioną na głębokości 9 metrów i szerokości 44 metrów. Następnie cały wał został umocniony i utwardzony na długości 420 metrów. Wyprofilowano też skarpy oraz koronę wału i założono maty chroniące przed erozją oraz siatkę zabezpieczającą przed gryzoniami.
- To bardzo solidna technologia, wał jest bezpieczny. Gdyby przyszła taka powódź jak w zeszłym roku, na pewno wytrzyma - zapewnił Adam Cebula, kierownik działu odwodnienia w Zarządzie Infrastruktury Komunalnej i Transportu, który nadzorował prace przy odbudowie przerwanego wału. Koszt inwestycji wyniósł 1,74 mln zł (pieniądze uzyskano z rezerwy celowej budżetu państwa na usuwanie skutków klęsk żywiołowych). (psz)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?