Fot. Anna Kaczmarz
ROZMOWA. Prof. Zbigniew Bujarski o swoim najnowszym utworze
- Tytuł jest wieloznaczny; jest odniesieniem się do jakiejś przestrzeni.
Do jakiej?
- Do bardzo szeroko pojętej. To coś w rodzaju ody do przestrzeni, choć nie chciałem używać słowa oda. Muzyka zdeterminowała ten tytuł. Podczas komponowania przez cały czas zastanawiałem się, jaka będzie przestrzeń w tym utworze.
I jaka wyszła?
- Przestrzeń, która jest tajemnicą; przestrzeń w znaczeniu filozoficznym i eschatologicznym. Mogłem podzielić orkiestrę na trzy części i ustawić w różnych miejscach. Ale nie zrobiłem tego, bo nie o taką przestrzeń mi chodziło, lecz o tę mistyczną. Poza tym każdy ma przecież jakąś swoją przestrzeń.
Zatem jaka jest Pańska przestrzeń w tym utworze?
- Nie wiem. Nie znam jej, ale wiem, że jest. I mam nadzieję, że kiedyś ją poznam. W moim wieku zawsze się pisze ostatni utwór. Może się uda i po nim będzie następny ostatni, i następny. Tego nie wiemy.
Czy zatem można powiedzieć, że każdy z tych ostatnich utworów jest pewnego rodzaju podsumowaniem, credo artystycznym?
- Nie każdy, ale pojawiają się takie utwory. Np. kilka lat temu napisałem "Kwartet na jesień". Jak wiadomo jesień można w różny sposób rozumieć.
Utwór "Do przestrzeni" zadedykował Pan zmarłej w zeszłym roku krakowskiej kompozytorce Krystynie Moszumańskiej-Nazar.
- Tak się akurat złożyło, że pisałem podczas choroby i śmierci Krysi. Zacząłem jeszcze w 2007 roku, ale potem przerwałem i powróciłem do niego dopiero wiosną ubiegłego roku, kiedy Krysia zaczęła chorować. Wtedy prawie codziennie do niej dzwoniłem, rozmawialiśmy, wypytywała mnie, co piszę, prosiła, abym opowiadał. I nagle Krysia zmarła, zupełnie dla mnie niespodziewanie. Zawsze uważałem, że będzie to postać długowieczna, bo taka cała rodzina...
A jaki jest to utwór?
- Nie wiem, bo jeszcze nie słyszałem. Może dlatego jestem trochę zdenerwowany. Czy ta muzyka zabrzmi tak, jak sobie wyobrażałem? Czy się nie pomyliłem? Nie chcę mówić o formie utworu, bo uważam, że analizowanie warsztatu kompozytorskiego jest niepotrzebne i zainteresuje jedynie paru specjalistów, a reszta i tak nie będzie wiedziała, o co chodzi. Poza tym zawsze lubię dawać pewnego rodzaju zagadki. Niech każdy się domyśli, o co chodzi. Odbiór dzieła sztuki jest twórczy; tak wygląda przeżywanie. W moich artystycznych działaniach nic nie jest jednoznaczne. Nawet tytuły w moich obrazach.
Ten obrazek, który leży przed nami na stole, nosi tytuł "Chór mieszany".
- Właśnie odebrałem go z oprawy.
Oprócz ludzi śpiewają tu i zwierzęta.
- Jak to w chórze, jeden ryczy, inny beczy lub szczeka. Lubię być złośliwy.
A w utworze "Do przestrzeni", który napisał Pan na orkiestrę, zastosował Pan zagadki?
- Nie. W tym utworze jest takie miejsce, którego się bardzo boję: zakończenie z użyciem całej orkiestry. Zaczyna się z przewagą instrumentów dętych blaszanych i drewnianych, aż do wyciszenia. To jakby chorał napisany w harmonii tonalnej, zrobionej wbrew wszelkim prawidłom łączenia akordów. Na tym tle połyskują smyczki.
Wbrew zasadom? A co na to Pańscy studenci z Akademii Muzycznej?
- Jak chcą, to niech łamią zasady, pod warunkiem że je znają. To już jest ich sprawa. Jeden z moich studentów będzie miał w maju koncert dyplomowy. Napisał utwór "Moja pasja". Jestem pod wrażeniem. Czegoś takiego jeszcze nie słyszałem i nigdy mi się nie udało osiągnąć tak znakomitej przestrzenności. Nawet mu powiedziałem, że zazdroszczę mu tego utworu.
"Do przestrzeni" - który to Pański utwór?
- Nie wiem, nie liczę. Utwór przestaje mnie interesować po pierwszym wysłuchaniu. Myślę wtedy o następnych.
Rozmawiała Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?