Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pszczelarze alarmują: w pasiekach pomór

Ewa Tyrpa
Rodzin pszczelich coraz mniej
Rodzin pszczelich coraz mniej FOT. BARBARA CIRYT
Gmina Mogilany. Ule pustoszeją z roku na rok. Taka tendencja trwa od kilkunastu lat. Jednak ten rok jest wyjątkowo groźny. Niektórzy potracili wszystkie owady. – To już katastrofa – mówią.

Henrykowi Kosiorkowi, byłem prezesowi Koła Pszczelarzy w Mogilanach z 300 uli, które miał przed laty zostało 30. – Pszczoły giną z roku na rok, ale ten był najgorszy. W ogóle nie zebrałem miodu – mówi pszczelarz z ponad 60-letnim doświadczeniem.

Stefan Czernecki z tego samego koła też hoduje pszczoły od ponad 60 lat. Cztery lata temu stracił wszystkie rodziny w 25 ulach. Poratowali go koledzy i teraz ma pasiekę z ośmioma ulami.

On też nie zebrał grama miodu. Pasiekę z około 40 ulami stracił też Eugeniusz Kucik z Woli Radziszowskiej. – Tak jeszcze nigdy nie było, żeby ule stały puste – żalą się pszczelarze, ale nie likwidują pasiek, bo liczą, że uda odbudować pszczele rodziny.

Nasi rozmówcy dziwią się tak obfitej sprzedaży miodu. To ich zdaniem bezwartościowe podróbki. – Najgorsze są produkty bez naklejek i informacji o producencie. Pewnie nie widziały ani lasu, ani kwiatka – mówi Jan Ślósarz, specjalista z dziedziny pszczelarstwa z Małopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Karniowicach.

Zaznacza, że obecnie główną przyczyną ginięcia pszczół jest głód. – W tym roku przez deszczową pogodę nie miały pokarmu w postaci pożytku. Nie ma więc czerwi czyli młodego pokolenia – tłumaczy Jan Śló­sarz.

Innym powodem masowej śmierci pszczół są choroby, np. gnilec. Jednak najczęściej zarażają się warrozą, roztoczem przywleczonym z Azji. Tamtejsze pszczoły żyły z nią w symbiozie. Do Europy trafiła z importowanymi z tamtego kontynentu pszczołami.

Po zmianie klimatu i środowiska stały się one groźnymi szkodnikami dla naszych pszczół. Wysysają z nich krew i zarażają przewód pokarmowy. Dlatego niezwykle istotnej jest to, żeby pszczelarze w tym samym czasie w ulach zakładali lekarstwa. Jeśli tego nie zrobią, to chore owady będą zarażać rośliny oraz zdrowe pszczoły.

Paradoksalnie zanik rolnictwa w Małopolsce im sprzyja, bo zapylają rośliny na nieużytkach, które nie są opryskiwane przez rolników. Pszczelarze nie są przeciwni środkom ochrony roślin, ale apelują: stop nierozważnemu ich stosowaniu.

Właściciele pasiek przestrzegają, że świat bez pszczół nie może istnieć. – Ich historia sięga 100-120 milionów lat, ale w takim kształcie jak obecnie, a więc po ewolucji i przejściu na wegetarianizm, pszczoły istnieją od ponad 70 milionów lat – mówi Jan Ślósarz.

Podkreśla, że około 80 procent roślin hodowlanych i dziko rosnących wymaga zapylenia przez owady. W zdecydowanej większości przez pszczoły, które jak zaznacza ich znawca, są bardzo inteligentne i wierne jednemu gatunkowi roślin. Bez zapylenia nie zakwitnie jabłoń i inne drzewa owocowe.

Pszczelarze próbują karmić swoje podopieczne m.in. syropem cukrowym. – Ratujemy pszczoły jesienne, które powinny przetrwać do wiosny. To ich misja – dodają pszczelarze.

Liczą, że nowe władze województwa przygotują jakiś program ratowania pszczół. Jest to niezwykle istotne, bo według ich prognoz przezimuje tylko jedna trzecia pszczół i to tylko dzięki trosce pszczelarzy, którzy poświęcają swój czas i pieniądze na ratowanie owadów.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski