Pamiętam moją radość, gdy zaproponowałem Zbyszkowi wspólną książkę - wywiad rzekę, a on się zgodził. A potem doświadczałem wielkiej przyjemności spotkań z Nim - w Krakowie i w jego mieszkaniu w Warszawie.
To tam zobaczyłem na ścianie, nieopodal pianina, portret opiewanego przez Zbyszka kantora z Lipska, z dopisaną dedykacją: „Meinen lieber Zbyszek - Jan Sebastian Bach”. Tak, umiał śmiać się z siebie.
A przy okazji tych spotkań mogłem obserwować, jak bardzo Zbyszek był lubiany, jak potrafił z każdym nawiązać serdeczny kontakt. Uroczy, pogodny, dobry człowiek. Bezpretensjonalny. Szczodry. Nigdy o nikim cierpkiego, ostrzejszego słowa nie powiedział. Ani nigdy nikt o Zbyszku.
Znaliśmy się już 25 lat, ale dopiero książka „Pszczoła, Bach i skrzypce” nas zbliżyła. Rozmowy z Nim to sama przyjemność. Fakt, był niecierpliwy. Nieraz po godzinie, dwóch nie skrywał, że nie ma ochoty na więcej. „Wacio, dość, już masz książkę”. Niemniej powstała, choć Zbyszek wiecznie był zajęty. Koncerty, próby, „Taniec z gwiazdami”, gdzie był jurorem...
Pewnie nieprzypadkowo nagrał piosenkę „Nie mam czasu żyć”… Jego malutki kalendarzyk, w którym notował występy, był zapisany gęsto. Nie umiał żyć inaczej; koncerty to był jego żywioł, napęd do życia. Brał swą słynną walizkę, specjalnie zaprojektowaną na skrzypce i trąbkę i ruszał w trasę. Wierzyć się nie chce, że już go na niej nie spotkamy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zmarł Zbigniew Wodecki. Był dla siebie najbardziej wymagającym jurorem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?