Czytaj także: Rząd szykuje bat na dłużników >>
Pomysł na publiczny rejestr dłużników, przynajmniej tych zalegających z należnościami podatkowymi, dla ZUS i gmin, jest dobry. Dzięki niemu wzrosną wpływy budżetowe, a pewnie znaczna część ociągających się z zapłaceniem podatków i czynszów zrobi to tylko dlatego, aby sąsiedzi nie wytykali ich palcem, a dzieci nie naśmiewały z ich pociech podczas zabawy na podwórku czy w szkole.
Sceptycy zwrócą uwagę, że to rozwiązanie rodem ze średniowiecza, kiedy publicznie biczowano. Ale skoro nawet dziś z ambony kościelnej w wielu wiejskich parafiach ksiądz z nazwiska wymienia największych darczyńców, to nie ma powodów, by w internecie wisiały nie tylko pochwały (najczęściej samego siebie na portalach społecznościowych), ale też nagany za to, że ktoś nie płaci należnych podatków i czynszów albo choćby mandatów za zbyt szybką jazdę.
Oczywiście, jak w każdym przypadku, tak i w tym będą stający ponad prawem lub próbujący to robić. Pewnie znajdą się prawnicy, którzy sporo zarobią, aby jakaś firma lub obywatel uniknęli wpisania na jawną listę publicznych dłużników. Nie brakuje przecież takich, którzy łamią przepisy drogowe, karne i cywilne, a potem unikają odpowiedzialności. Nikt jednak tych przepisów z tego powodu nie likwiduje.
Wątpliwości albo nawet oburzenie może wywołać fakt, że ujawnianie czyjegoś zadłużenia będzie wyglądało jak publiczne biczowanie dłużników. A może kiedyś dojdziemy do tego, że nie zrobimy zakupów w tym sklepie czy tamtej restauracji tylko dlatego, że ich właściciele nie płacą państwu lub gminie. Czyli nam wszystkim.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?