MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pużak: Nie myślę zmieniać poglądu

Redakcja
Kazimierz Pużak (nr 1) na ławie oskarżonych FOT. ARCHIWUM
Kazimierz Pużak (nr 1) na ławie oskarżonych FOT. ARCHIWUM
KRAKOWSKI ODDZIAŁ IPN I "DZIENNIK POLSKI" PRZYPOMINAJĄ. 19 LISTOPADA 1948 * Zapadają wyroki w procesie przywódców Polskiej Partii Socjalistycznej * Kazimierz Pużak zostaje skazany na 10 lat pozbawienia wolności * Półtora roku później umiera w więzieniu w Rawiczu

Kazimierz Pużak (nr 1) na ławie oskarżonych FOT. ARCHIWUM

1 maja 1950 r. pierwsze strony gazet, ozdobione portretami Bieruta i Stalina, wzywały do udziału w pochodach pierwszomajowych ku czci klasy robotniczej - "przewodniczki narodu w walce o socjalizm".

Tego samego dnia naczelnik zakładu karnego w Rawiczu wystawiał lakoniczne "Zawiadomienie o śmierci więźnia". Jeden z przywódców Polski Podziemnej, Kazimierz Pużak, po kilkudziesięcioletniej walce o niepodległość i socjalizm znalazł śmierć w stalinowskim więzieniu.

Życie socjalisty

Biografia polityczna Kazimierza Pużaka mogłaby służyć jako materiał poglądowy do historii polskiego socjalizmu. Zaczynała się od młodzieżowych kółek z przełomu XIX i XX w., po których przyszła Polska Partia Socjalistyczna (PPS) i wybór opcji niepodległościowej - PPS-Frakcji Rewolucyjnej Piłsudskiego - po rozłamie z 1905 r. Aresztowany w 1911 r. za działalność niepodległościowo--socjalistyczną, został skazany na 8 lat więzienia i dożywotni Sybir. Skuty kajdanami spędził 6 lat w twierdzy w Szlisselburgu, z której został uwolniony w czasie rewolucji październikowej.

W odrodzonej Polsce od razu włączył się w życie polityczne. Uczestniczył w rządzie Jędrzeja Moraczewskiego. W obliczu najazdu bolszewickiego poparł udział PPS w Rządzie Obrony Narodowej i wzywał robotników do walki z Armią Czerwoną. Od 1921 r. był sekretarzem generalnym PPS, zasiadał w ławach Sejmu RP.

Po ataku Niemiec na Polskę współtworzył konspiracyjne struktury PPS pod nazwą Wolność - Równość - Niepodległość (WRN). Jako przedstawiciel WRN brał udział w najważniejszych strukturach politycznych Polskiego Państwa Podziemnego - w Politycznym Komitecie Porozumiewawczym (z przerwą, gdy opuścił PKP, protestując przeciwko ustępstwom wobec Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich i układowi Sikorski-Majski) i Radzie Jedności Narodowej, której został przewodniczącym. Po zajęciu ziem polskich przez Sowietów wraz z innymi przywódcami podziemia aresztowany przez NKWD i wywieziony do Moskwy. Sądzony w słynnym "procesie szesnastu", został skazany na półtora roku więzienia.

Po kilku miesiącach spędzonych na moskiewskiej Łubiance został amnestionowany i powrócił do Polski. W warunkach reżimowych nie podejmował działalności politycznej. Nazwa PPS była już zawłaszczona przez zwolenników współpracy z komunistami ("lubelska" PPS). Władza nie zostawiła go jednak w spokoju. 4 czerwca 1947 r. został aresztowany, a półtora roku później z pięcioma innymi działaczami WRN postawiony przed sądem. Polski stalinizm wkraczał na etap "jedności ruchu robotniczego" i rozprawiał się z pozostałościami niepodległościowych tradycji socjalizmu.

Proces

Oskarżał Pużaka prokurator Stanisław Zarakowski, znany z wielu procesów pokazowych, m.in. kurii krakowskiej, biskupa Czesława Kaczmarka czy II i III Zarządu Głównego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość". Jego końcowa mowa oskarżycielska, wygłoszona po dziesięciu dniach procesu 15 listopada 1948 r., to idealny przykład zakłamywania historii, przeinaczania faktów, czarnej propagandy. Większość zarzutów została skierowana przeciw wszystkim oskarżonym, reprezentantom pewnej tradycji w ruchu robotniczym, której końcowym etapem miała być PPS-WRN. Szczegółowe oskarżenia były rzucane bezpośrednio w stronę Pużaka.
I tak Kazimierza Pużaka, który przez dwie dekady Polski międzywojennej przewodził jednej z największych partii opozycyjnych, oskarżano o to, że był działaczem sanacji i wykonawcą zadań ówczesnego wojskowego wywiadu ("dwójki"). Że z działalności kierowanej przez niego PPS - głównego przeciwnika endecji - wyrastał nacjonalizm i militaryzm. Prokurator obarczał oskarżonych odpowiedzialnością i za faszyzację przedwojennej Polski (choć byli socjalistami i demokratami) i za klęskę we wrześniu 1939 r. (choć nie byli wtedy u władzy). Miał być Pużak z towarzyszami odpowiedzialny i za krew robotniczą przelaną w czasie strajków w 1923 r. w Krakowie, i za "mordowanych działaczy antyfaszystowskich", i za wydanie w ręce Gestapo "szeregu naszych towarzyszy". Do granic absurdu posuwał się prokurator twierdząc, że "oskarżeni ponoszą odpowiedzialność za naszych braci poległych pod Kijowem i nad brzegami Wisły". Nasuwa się pytanie, o kogo tu może chodzić? Czy za "naszych braci" uznawał Zarakowski robotników poległych w obronie wolności Ojczyzny w czasie wojny polsko-bolszewickiej, wyprawy na Kijów i bitwy warszawskiej, czy może chodziło o stojących po drugiej stronie żołnierzy Armii Czerwonej?

Konkluzja prokuratora była prosta - oskarżeni, odgrywając czołowe role w PPS, zawsze byli obcą agenturą w ruchu robotniczym. Logika tak sformułowanego oskarżenia prowadziła de facto do absurdalnego wniosku, że już tworząc pierwsze kółka socjalistyczne, współtworząc PPS, siedząc w carskim więzieniu, a potem współkierując PPS w wolnej Polsce - Pużak robił to tylko po to, by zapobiec powstaniu państwa robotniczego, które ziściło się dzięki sowieckim bagnetom po II wojnie światowej. Formalny zarzut, oparty na ówczesnym prawodawstwie, był prostszy. Choć Pużak i jego towarzysze po procesie moskiewskim nie podejmowali właściwie działalności konspiracyjnej, a już na pewno nie zbrojnej, to zdaniem prokuratora: "zamiarem przestępnym związku WRN było obalenie przemocą władz zwierzchnich państwa polskiego i jego ustroju".

Na nic zdały się słowa obrońcy, który w bezbłędny sposób punktował kolejne elementy mowy oskarżycielskiej. M.in. w odpowiedzi na tezę prokuratora, że historia PPS Pużaka to jedna wielka dywersja w ruchu robotniczym, pokazał aktualny numer dziennika "Robotnik" - oficjalnego organu współrządzącej przecież "lubelskiej" PPS - w którego winiecie widniał dopisek: "54 lata w służbie niepodległości i socjalizmu".

Sam Pużak nie zniżył się do poziomu prokuratora i nie podjął z nim dyskusji. W ostatniej wypowiedzi wyraził przekonanie, że akt oskarżenia nie dotyczy spraw karnych czy kryminalnych, że nie jest to nawet sprawa polityczna, a jedynie dyskusja międzypartyjna, która w normalnym państwie toczyłaby się na równych prawach, a nie w warunkach sali sądowej. Podsumowując swoje stanowisko, stwierdził: "Ja nie myślę zmieniać mojego poglądu. [...] to są poglądy kształtujące się u mnie w ciągu dziesiątków lat i - nie mówiąc patetycznie - w tej chwili, gdy stoję nad grobem, byłoby naprawdę nie do uwierzenia i panu prokuratorowi, i sądowi, że zmiana poglądów dokonała się w sposób naturalny. Byłby to fenomen raczej, tak ja sądzę, patologiczny".
Niezłomny do końca, nie prosił o łaskę, o łagodny czy nawet sprawiedliwy wymiar kary - bo wiedział, że nie może się tego po tym sądzie spodziewać - ale ujął się za współoskarżonymi prosząc, "by za cenę mojego wyroku obniżyć tym współtowarzyszom ich dolę". Wyrok został ogłoszony 65 lat temu - 19 listopada 1948 r. Prokurator wnioskował o karę 12 lat dla Pużaka, sąd wymierzył mu 10 lat więzienia, złagodzone mocą amnestii do 5 lat. Pozostali oskarżeni otrzymali wyroki od 5 do 10 lat, również łagodzone na podstawie amnestii z 1947 r.

Śmierć w więzieniu

Miesiąc po ostatnich słowach Pużaka na sali sądowej, 15 grudnia 1948 r., rozpoczął się kongres zjednoczeniowy, na którym "lubelska" PPS została wchłonięta przez PPR. Powstała Polska Zjednoczona Partia Robotnicza (PZPR). Nazwa PPS, wcześniej już zagarnięta przez zwolenników współpracy z komunistami, teraz zniknęła z polskiej sceny politycznej.

Pużak nie doczekał końca wyroku. Stary i schorowany, był przetrzymywany w fatalnych warunkach i wciąż wzywany na przesłuchania - komuniści szukali "haków" na czynnych w PZPR byłych działaczy PPS. Według wspomnień jednego ze współwięźniów w lutym 1950 r. po kolejnym przesłuchaniu zasłabł i stracił przytomność. Nie wrócił już do zdrowia, zmarł 30 kwietnia tego roku. Przyczyna śmierci do dziś nie jest ostatecznie wyjaśniona. Według niektórych wersji spadł z więziennych schodów, niewykluczone, że został z nich zrzucony. Nie zmogły go Szlisselburg i Łubianka, zmogło go państwo "ludowe".

MICHAŁ WENKLAR, historyk, kierownik Referatu Badań Naukowych Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Krakowie, adiunkt Akademii Ignatianum w Krakowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski