MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pytania nie do uniknięcia

Redakcja
Droga zimowa, albo - Ach, jak długo już jedziemy... Taki (wymienny) tytuł miała piosenka śpiewana przeze mnie w Piwnicy pod Baranami w połowie lat 70. Po drodze, z czasem, gdzieś mi się zawieruszyła - zdałem sobie sprawę. Ale wtedy? Po wydarzeniach w Radomiu, w momencie wyraźnej aktywizacji społeczeństwa, zwłaszcza w miastach, zwłaszcza inspirowanego - ośmielanego - działalnością KOR-u, ta piosneczka, oczywiście okruch, wymowę miała ileż bardziej znaczącą niż można by to dziś odczytywać.

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Wtedy chłonęło się każdy komunikat, każdą aluzję. Piwnica w tamtym czasie osiągnęła - i dziś wszyscy to potwierdzają - swój szczyt. Pod każdym względem. Jeśli chodzi o poziom artystyczny i o prestiż. Byliśmy stosunkowo kameralnym zespołem, który jeszcze się wznosił. Stanowiliśmy Zespół, jak to się rzecze, "łeb w łeb" - wyrazistych indywidualności. Każdy z wykonawców to był ktoś określony, odrębny, wyrazisty. Zrealizowane wtedy programy uchodzą zgodnie za najwyższe osiągnięcia stylistyki piwnicznej. Choć rzeczywistość dookoła trudna i ponura była. Spektakl, rozmaitym tytułem opatrywany - Ja Ciebie Włodek psuć nie chciałem (potem Władek zastąpił Włodka, obydwa imiona niebezpiecznie się kojarzyły) - skończył swe przekształcenia na wersji - Kochać nie warto.... To był w końcu bezpieczny tytuł. Tak czy owak, był to program w dziejach piwnicznych najbardziej chyba zdemolowany przez cenzurę.

Donosicielstwo, ale też i "węszenie wewnętrzne" w tamtym czasie było wyjątkowo czujne i wzmożone. Łupem nożyczek (urzędujących przy Rynku Kleparskim) padały nie tylko teksty, ale i muzyka (bo podpowiadała niebezpieczne skojarzenia, odniesienia), nawet i sposób mówienia. Wyczyszczony literalnie z wszelkich możliwości zaczepki sławny monolog Dymnego Na przykład Majewski, doprawdy był zbiorem najzupełniej bezpiecznych komunałów. To sposób wypowiadania był nie do przyjęcia. Kojarzył się... Nazbyt karykaturalnie przywoływał postać towarzysza sekretarza Wiesława.

W tamtym też czasie (po Radomiu, więc po ‘76 roku) zdarzył się u nas okres regularnych wizyt warszawskiego Salonu Niezależnych. Ten inteligentny, absurdalno-złośliwy kabaret, w gruncie rzeczy ostro polityczny, w zestawieniu z naszym piwnicznym stylizowaniem i poezjowaniem, dawał fuzję niewiarygodną. Chętnie użyczaliśmy "Salonowcom" naszej przestrzeni piwnicznej. Dzieliliśmy deski scenki i czas wspólnego wieczoru. Były to spotkania niezapomniane. Kto wtedy miał szczęście trafić pod Barany, dostawał niewiarygodne - dwa w jednym!

Co do mnie, pośród innych sztandarowych moich utworów (Jaka szkoda, Karczma Jurgowska) śpiewałem wtedy i tę piosenkę - Ach jak długo... Śpiewałem przyczajony i zdumiony, że nikt tego nie wytropił, nie zakazał. Sądziłem - najprawdopodobniej cenzor przysnął? Niechlujnie wykonana robota? Pewnie to musiało tak być: Czego tam szukać u liryczno-romantycznego piosenkarza?

Była to w zamyśle ballada, w typie okudżawowskim poprowadzona, jednak w tle, w muzyce, wyraźnie poddając rytm poloneza prowadziła skojarzenia na grunt wiadomy. Ta piosenka wyposażona w liryczno-przyrodniczą rekwizytornię, wydawała się niewinną nastrojową śpiewką. Niosła jednak parę pytań, jak na owe czasy, powiedziałbym - śmiało postawionych. Ot, fragmencik:

Ach, jak długo już jedziemy?

A tej wiosny wciąż nie widać?

Mówią, że gdzieś jest na ziemi

Innym ludziom kwitnie chyba?

- Innym ludziom kwitnie chyba

Ach, jak długo już jedziemy

A ta droga gdzie prowadzi?

Coraz większy śnieg przed nami

Choć mijamy drogowskazy

- Choć mijamy drogowskazy...

Itd.

To się czytało... I nie zakazane, to się śpiewało...

Przypomniała mi się właśnie teraz. Teraz, kiedy wypada mi znowu ruszyć w drogę (cóż, taki to los objazdowego artysty). Z walizeczką wierszy i piosenek, z latareczką na noc, ruszajmy. Gdzieś na nas czekają...

Nawet nie pytam - gdzie ta wiosna? Bo ona, w sobie wiadomym momencie, zjawi się z pewnością. Ale - gdzie te drogi? Gdzie te obiecywane normy? Ach, jak długo, długo to bierzemy? Gdzie te śpiewające wstęgi szos? Gdzie zapowiadany ład i skład na kolejach? Kogo pytać? Ostał nam się nie tyle jeno sznur, ile bukiet kwiatów? Dla ministra, przystrojonego kwieciem w Sejmie, po próbie odwołania go? Ostała nam się wypowiedź wicepremiera (w telewizyjnym wystąpieniu, widziałem, słyszałem) deklarującego: Zadaniem koalicji jest bronić i wybronić ministra. I pytam - nie dlatego, że jest dobrym ministrem, ale dlatego, że jest z koalicji? Oto kryteria! Fachowości, by nie powiedzieć - przyzwoitości?

Pomyślałem jeszcze: taką, czy jakąś tam owaką, koleją, drogami czy bezdrożami, ta wiosna przyjdzie. Przyjdzie bez wątpienia. I powtórzy wiele pytań. Zwłaszcza tak w okolicy 10 kwietnia. I będą to pytania nie do uniknięcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski