Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radiowa miłość

Redakcja
Radiem interesowałem się od zawsze. Przed wojną (na wszelki wypadek dodam, że przed drugą światową) zakładałem sobie na uszy słuchawki "Detefonu” i pracowicie szurając drucianą spiralką po "kryształku” oraz kręcąc pokrętłem kondensatora, starałem się uzyskać jak najlepszy odbiór rozgłośni warszawskiej, bo tylko na tyle było mnie stać.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

Wiosną 1939 r. pojawił się w naszym domu nowy mebel: piękna, błyszcząca nowoczesnością kilkulampowa superheterodyna z zielonym "magicznym okiem” mającym ułatwić precyzyjne dostrojenie aparatu do właściwej długości odbieranej fali. Aparat na słuchawki powędrował do lamusa, ja zaś od chwili, gdy puściłem ojcowskiego telefunkena na cały gaz i w żaden sposób nie mogłem ściszyć, obchodziłem go z daleka. Po paru miesiącach nadszedł wrzesień, Tata trafił do obozu koncentracyjnego, a radio skonfiskowali Niemcy.

Dopiero w 1944 roku starszy brat odkupił od jakiejś uciekającej rodziny volksempfänger (czyli tzw. odbiornik ludowy), trzylampowy (z lampą prostowniczą!), który nazywano reakcyjnym, gdyż przesterowanie wywoływało natychmiastową reakcję: gwizdy i ćwierkanie w głośniku. Przez pewien czas, aż do wyzwolenia, trzeba go było słuchać pod pierzyną, bo za posiadanie radia Polakom groziła kara śmierci.

Już na studiach zdobyłem się na kupno pełnozakresowego, zgrabnego "Pioniera”, od tej chwili służącego Mamie do regularnego odbioru Londynu, Głosu Ameryki, Madrytu oraz Wolnej Europy.

Słuchanie radia nadal sprawia mi wiele przyjemności. Wprawdzie brakuje mi ciepłego głosu Tadeusza Bocheńskiego, informującego, że: "Tu mówi Polskie Radio Warszawa”, pogadanek przyrodniczych Jana Żabińskiego, nie wspominając już o znakomitych słuchowiskach czy wreszcie zagranicznych korespondencji Edmunda Omańczyka, lecz coś tam zawsze dla siebie wybrać mogę. Nie dostaję wszakże czasopisma (było takie niegdyś, nazywało się "Radio i Świat”) podającego programy wszystkich ważniejszych polskich i zagranicznych stacji radiowych. Kiedyś "Słowo Powszechne” regularnie drukowało co tydzień tzw. ramówkę radiową. Dzisiaj nie ma już ani ramówki, ani "Słowa…”

To zabawne, że obecnie więcej słuchamy radia przez telefon niż przez specjalne odbiorniki o wysokich parametrach jakościowych. Ale może w tym jest jakaś niewielka nadzieja na powrót do dawnego radiowego obyczaju?

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski