Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Boguski przestrzega piłkarzy Wisły Kraków: I liga nie jest łatwa do grania dla nikogo!

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
- Trzeba być naprawdę świetnie przygotowanym fizycznie do każdego meczu. Bez tego w tej lidze nic się nie zrobi. Dopiero w drugim rzędzie dochodzą takie elementy jak taktyka, piłkarska jakość - mówi o I lidze Rafał Boguski, piłkarz Puszczy Niepołomice, przez wiele lat zawodnik Wisły Kraków.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Za panem pierwszy sezon w barwach Puszczy Niepołomice w I lidze. Jakie wrażenia po roku rywalizacji na zapleczu ekstraklasy?
- Jest to nieco inne granie niż w ekstraklasie. Bardzo dużo bramek pada po stałych fragmentach gry. Każda z drużyn - może pomijając jedynie Miedź Legnica, która była nastawiona bardziej na grę w piłkę - była o zbliżonych umiejętnościach i o wynikach decydowały często detale. To liga, w której naprawdę zespół z dołu tabeli zawsze może narobić problemu teoretycznym faworytom. Dlatego zawsze trzeba grać na sto procent, bo utrata czujności choćby na moment, może dużo kosztować.

- Mówi się, że I liga to więcej twardej gry, nawet takiej piłkarskiej „rąbanki” niż w ekstraklasie. Pan by potwierdził taką opinię?
- Tak, myślę, że jest dużo prawdy w tym stwierdzeniu. Trzeba być naprawdę świetnie przygotowanym fizycznie do każdego meczu. Bez tego w tej lidze nic się nie zrobi. Dopiero w drugim rzędzie dochodzą takie elementy jak taktyka, piłkarska jakość, wspomniane wcześniej stałe fragmenty gry. Na pewno musiałem się dostosować do nieco innych wymogów od tych, z którymi miałem do czynienia w ekstraklasie. Muszę przyznać, że nie jestem zadowolony ze swoich statystyk. Strzeliłem dwie bramki, miałem asystę, ale sam liczyłem na więcej. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie będzie to wyglądało w moim przypadku lepiej. Mój kontrakt został przedłużony o rok, więc będzie okazja się poprawić.

- Gdy decydowało się przed rokiem, że trafi pan do Puszczy, rozmawiałem z trenerem Tomaszem Tułaczem. Mówił mi wtedy, że liczy na pana doświadczenie, że przekaże pan go trochę młodszym kolegom w szatni. Udało się to zrealizować?
- Jeśli mam być szczery, to nawet nie musiałem za wiele się udzielać. Trafiłem do bardzo doświadczonej drużyny. W szatni mamy bardzo świadomych, profesjonalnych piłkarzy, którzy rzetelnie podchodzą do swoich obowiązków. Zresztą wszyscy wiedzą, jaki jestem. Bardziej wolę pokazywać atuty na boisku niż krzyczeć w szatni.

- Nie miałem na myśli krzyków, a bardziej cenne uwagi, z których mogliby korzystać np. młodzi zawodnicy. Tak jak to bywa w każdej szatni na całym świecie.
- W tym względzie zawsze jestem do dyspozycji. Jeśli zauważyłem jakiś szczegół w grze kolegi, coś co można było zrobić lepiej, to w normalnej koleżeńskiej formie takie uwagi czasami przekazywałem.

- Puszcza utrzymała się w I lidze, ale spadła do niej bliska pańskiemu sercu Wisła Kraków. To dla pana było duże zaskoczenie? Pytam o to w taki sposób, bo nie był to pierwszy sezon, gdy „Biała Gwiazda” walczyła o utrzymanie.
- Mimo wszystko było to dla mnie duże zaskoczenie. Gdy odchodziłem z Wisły na koniec poprzedniego sezonu, przyszłość rysowała się obiecująco. Dobrze wyglądała w klubie organizacja, młodzież zdawała się robić postępy. Transfery też na pierwszy rzut oka wyglądały interesująco. Tylko jak to w życiu bywa, nadzieje, oczekiwania to jedno, a rzeczywistość drugie. Bo np. od młodzieżowców Wisły można było wymagać zdecydowanie więcej. Jeśli popatrzeć na cały sezon, to chyba Konrad Gruszkowski utrzymywał formę na w miarę równym, wysokim poziomie. Dyspozycja pozostałych falowała bardzo mocno.

- Nie ma pan poczucia, że w Wiśle zbyt dużo mówiło się o nieco dalszej przyszłości, a zapomniano, że liczy się tu i teraz?
- Nie stawiałbym chyba sprawy w taki sposób. Myślę, że jednak w Wiśle mieli świadomość, że dalsze plany są ważne, ale trzeba najpierw zadbać o utrzymanie. Nie chcę stawiać mocnych tez, bo nie byłem na co dzień w zespole, ale oczywiście rozmawiałem z kolegami i mam też swoje obserwacje. I jeśli miałbym na coś wskazywać, to chyba na to, co wszyscy widzieli gołym okiem. Na początku wiosny był problem, moim zdaniem duży, z przygotowaniem fizycznym. To rzucało się w oczy, a bez względu na poziom rozgrywkowy przygotowanie fizyczne to jest podstawa. Jak tego nie ma, to choćby głowa, serce chciały z całych sił, a nogi nie puszczają, to nic się nie zrobi.

- Drużyny po spadku różnie sobie radzą. Jak pan widzi na dzisiaj przyszłość Wisły? Raczej szybki powrót do ekstraklasy czy problemy?
- Przede wszystkim bardzo ważny, wręcz kluczowy będzie początek rozgrywek. Chyba wszyscy mamy świadomość, że będą w tej drużynie duże zmiany. I dzisiaj nie wiemy jak to wszystko zostanie poukładane przez trenera Jerzego Brzęczka, a czasu na to będzie miał bardzo mało. Jeśli Wisła dobrze wystartuje, to będzie szansa, żeby szybko wrócić do elity. Tego Wiśle oczywiście szczerze życzę, ale mam też świadomość, że jest wiele przykładów drużyn, które bardzo chciały szybko wrócić, ale zderzyły się z rzeczywistością I ligi. Proszę mi wierzyć, że to nie jest łatwa liga do grania dla nikogo.

- Gdyby miał pan coś radzić wiślakom, to żeby nastawili się na ciężką harówkę w każdym meczu?
- Zdecydowanie tak! Muszą zacząć od takich zupełnych podstaw w futbolu, czyli od zaangażowania, walki od 1 do 90 minuty w każdym spotkaniu, a dopiero później będą mogli do tego dokładać umiejętności. Jeśli będą dobrze funkcjonować te pierwsze elementy, to na końcu jakość może przeważać szalę.

- Grał pan w Wiśle kilkanaście lat. Nie miał pan wrażenia, że znaczna część drużyny, która spadła z ekstraklasy, nie miała tak naprawdę świadomości, w jakim klubie przyszło im grać?
- Nie chciałbym tego oceniać tak kategorycznie. Wielu z tych zawodników nie znam osobiście. Oceniając tylko to, co widziałem na boisku, trudno jest jednak wyciągać takie wnioski, że ktoś z czegoś nie zdawał sobie sprawę. To byłaby z mojej strony zbyt daleko idąca analiza, a nie chciałbym w ten sposób zrobić komuś krzywdy.

- Wspomniał pan, że w I lidze nieco inaczej grała Miedź Legnica, która ostatecznie dość pewnie wygrała rozgrywki. Czyli jednak mimo tej fizyczności, o której dużo się mówi, na końcu i tak liczy się po prostu gra w piłkę. Kto robi to lepiej, wygrywa… Zgadza się?
- Tak jest, ale przy jednym zastrzeżeniu. Miedź chciała grać w piłkę i to robiła, ale też była świetnie przygotowana fizycznie. To był bardzo dobrze wybiegany, silny fizycznie zespół, a jednocześnie taki, w którego szeregach było kilku bardzo kreatywnych piłkarzy. I tym robili przewagę już pod takim piłkarskim względem. Bardzo dobrze odnalazł się w tej drużynie Chuca, świetne liczby wykręcał tam Maxime Dominquez. W środku pola prawie w każdym meczu rządzili i stąd brała się ich przewaga i wyniki.

- Czyli siła fizyczna, walka plus dwóch, trzech jakościowych graczy to jest skuteczna recepta na awans do ekstraklasy?
- Jeśli opierać się na przykładzie Miedzi Legnica, to odpowiedź musi być twierdząca. Ale awansował też np. Widzew Łódź, a to był zespół, który grał już nieco inaczej. W tym zespole ogromny nacisk kładli na wspomniane przeze mnie wcześniej stałe fragmenty gry. Oni praktycznie na każdy mecz potrafili dołożyć coś ekstra, co nowego. Widać było, że w tygodniu dużo pracowali nad stałymi fragmentami gry i to przynosiło im bardzo wymierne korzyści.

- W momencie gdy okazało się, ze Wisła spadła z ekstraklasy, przeleciała panu przez głowę myśl, że może pan przeciwko niej zagrać w meczu ligowym?
- Oczywiście, że o tym pomyślałem, że taka szansa otworzy się w lidze. I od razu pomyślałem też, że byłoby miło zagrać przeciwko Wiśle w oficjalnym meczu, ale jednak wolałbym, żeby to był Puchar Polski… Cóż, tak los się ułożył, że będzie szansa wystąpić przeciwko Wiśle w lidze, ale czy zagram, to dzisiaj nie wiem. To trener będzie decydował, a mnie czeka normalna walka o miejsce w składzie.

- Na razie zagrał pan w barwach Puszczy przeciwko Wiśle w sparingu. Jakie to było uczucie latem 2021 w Rzeszowie?
- Dziwne, bardzo dziwne. Stanęli naprzeciwko mnie koledzy w koszulkach, w których ja grałem tyle lat. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej dzieliłem z nimi szatnię. Naprawdę dziwnie się czułem w tym sparingu.

- Mało kto pamięta, ale pan przeciwko Wiśle już w meczu ligowym zagrał…
- Tak, lata temu w barwach Bełchatowa. Nie było mi wtedy dane wystąpić w meczu w Krakowie, ale w rewanżu zagrałem. Przegraliśmy wtedy 1:2 i m.in. w efekcie tej porażki GKS nie zdobył wtedy mistrzostwa Polski.

- Kiedy zaczynacie przygotowania z Puszczą do nowego sezonu?
- Tak jak większość drużyn, czyli 13 czerwca. Z tego, co wiem, Wisła też zaczyna w tym samym czasie. Wszyscy będą mieć miesiąc na odpowiednie przygotowanie do rozgrywek, które w tym roku startują nieco wcześniej niż zwykle.

Jednym z napastników powracających do Wisły Kraków jest Hubert Sobol. Zobacz w galerii wszystkich piłkarzy, przesuwaj zdjęcia w prawo

Wisła Kraków ma całą nową jedenastkę! Oto piłkarze, którzy w...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rafał Boguski przestrzega piłkarzy Wisły Kraków: I liga nie jest łatwa do grania dla nikogo! - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski