Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rajdy nie będą już takie same

Redakcja
Janusz Kulig urodził 19 października 1969 roku w Łapanowie. Pozostawił żonę Agnieszkę i córkę Paulinę. Absolwent Technikum Budowlanego w Krakowie. Licencja rajdowa 1991 rok. Piloci: Dariusz Burkat, Jarosław Baran, Emil Horniaczek, Maciej Szczepaniak. Samochody: fiat 126p, toyota corolla twin cam gr. A, opel kadett GSi (gr. N i A), opel astra GSi gr. A, renault clio maxi, renault megane maxi, ford escort WRC, ford focus WRC, toyota corolla WRC, toyota celica GT4, mitsubishi lancer evo VI i VII gr. N, peugeot 206 WRC. Trzykrotny rajdowy mistrz Polski: 97, 2000, 2001, mistrz Słowacji 2001, wicemistrz Europy 2002. Uczestnik Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Świata i Europy. Zwycięzca kilkunastu eliminacji RSMP. (MH)

O Januszu Kuligu jego koledzy-kierowcy i działacze sportowi

   LESZEK KUZAJ: - Ta straszna wiadomość do mnie wciąż nie dochodzi. I długo nie dotrze. Znałem Janusza przecież przez wiele lat i nie mogę się z tym pogodzić, że już go nie ma. Nie mogę się też pogodzić z tym, że odszedł tak wspaniały człowiek. Na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
   KRZYSZTOF HOŁOWCZYC:- Janusz był moim kolegą rajdowym, prawdziwym, wspaniałym zawodnikiem. Jestem przerażony tym, co się stało. Popłakałem sobie... Trudno mi zebrać myśli... To czarny dzień dla polskich rajdów, dla całego sportu. Zawsze będę go wspominał jako prawdziwego kierowcę rajdowego, który kocha sport.
   Janusz był wzorem sportowca. Był wzorem człowieka. Zawsze uśmiechnięty, radosny i szczery. Życzliwy i przyjacielski. To niesprawiedliwe, że okrutny los wybiera tych najlepszych. Janusz był u szczytu swoich możliwości, był największym rajdowym talentem ostatnich lat. Z roku na rok jeździł coraz lepiej, zaczął sięgać po międzynarodowe sukcesy. Precyzyjnie realizował kolejne sportowe wyzwania. Dla wielu młodych kierowców był i pozostanie niedoścignionym wzorem. Od dziecka kochał rajdy, kochał prawdziwą sportową rywalizację. Walkę do końca, do ostatniego oesu. Miałem to szczęście, że spotkałem go na swojej sportowej drodze. W pewnym momencie Janusz, Leszek i ja stworzyliśmy grupę, która ścigała się o sekundy. Potem dołączył do nas Tomek Kuchar. Nasze pojedynki na wielu rajdach będę pamiętał do końca życia. Teraz Janusz będzie się ścigał już tylko po podniebnych trasach.
   TOMASZ KUCHAR:- Jazda Janusza robiła na mnie niesamowite wrażenie, gdy jeszcze byłem kibicem rajdowym. Był moim idolem. Gdy zacząłem jeździć w rajdach, gdy zaczęliśmy się z Januszem ścigać, już jako rywale, również bardzo go ceniłem. W życiu był osobą bardzo spokojną i cichą, gdy zaś zasiadał za kółkiem, zmieniał się w bardzo szybko i perfekcyjnie, a przy tym bardzo bezpiecznie jeżdżącego kierowcę. Jeździł bardzo widowiskowo i miał przy tym niesamowite szczęście. I za to wszystko kochali go kibice. Wciąż jeszcze nie dochodzi do mnie, że ktoś, kto na odcinkach specjalnych jedzie niekiedy 200 km/godz. w szpalerze drzew, kto właściwie na każdym zakręcie ryzykuje życiem, ginie w ten sposób. Chyba nikt nie może się pogodzić z tym, że Janusza już nie zobaczymy na ziemskich trasach. To straszne.
   PAWEŁ PRZYBYLSKI:- Janusza znałem głównie z rywalizacji sportowej. Był największym i najbardziej poukładanym zawodowcem wśród nas. Znałem go jako systematycznego, mądrego i niezwykle szybkiego kierowcę, a przy tym bardzo miłego, sympatycznego i spokojnego człowieka. Trudno mi zrozumieć, że człowiek, który przeżył tyle rajdów, ginie na przejeździe kolejowym. Inaczej niż przeznaczeniem nie mogę sobie tego wytłumaczyć… Zginął fantastyczny człowiek, wspaniały zawodnik.
   ROBERT GRYCZYŃSKI:- Zapamiętałem Janusza w czasach, gdy jeszcze startował oplem kadettem. Już wtedy zapowiadał się na bardzo dobrego zawodnika, i to takiego, który ma ściśle określony cel. Późniejsze lata dowiodły, że cel ten konsekwentnie realizował. Oprócz tego był fajnym kolegą, a w dodatku szczerym człowiekiem, o co niezwykle trudno w świecie, w którym rządzą pieniądze. Był wzorem dla młodych rajdowców.
   JAN KOŚCIUSZKO:- Miał charakter. Doszedł do wszystkiego dzięki uporowi i konsekwencji. Stanowczo najlepszy w Polsce, a poza tym niesłychanie ciepły i uczynny. Promował młodych i przekazywał im swą rajdową wiedzę. Teraz pozostanie tylko pustka i żal… Rajdy już nie będą takie same.
   WIESŁAW STEC:- Janusz był wspaniałym kierowcą rajdowym, a przy tym dobrym człowiekiem. Jeździł perfekcyjnie. W kraju sięgnął praktycznie po wszystkie tytuły. Ten rok zapowiadał się równie obiecująco… W minioną środę rozmawialiśmy o nadchodzącym sezonie… Gdy usłyszałem, że zginął na przejeździe kolejowym, nie mogłem w to uwierzyć. Kto? Janusz? Niemożliwe? - kołatało mi się w głowie. Jeszcze w tej chwili trudno mi się z tym pogodzić.
   MARIUSZ FICOŃ:- Z Januszem spotykałem się na trasach rajdowych. Był dla mnie wtedy wzorem zawodnika i człowieka. W 2002 r. zaproponował mi współpracę. Mogę więc powiedzieć, że praca z nim była czystą przyjemnością, nawet w sytuacjach stresowych. Nigdy też nie wprowadzał w zespole nerwowej atmosfery. Był przy tym perfekcjonistą. W sporcie rajdowym dokonał rzeczy wielkich. Był przy tym fantastycznym człowiekiem, dobrym synem, mężem i ojcem. Wciąż nie mogę się pogodzić z tym, co się stało. Dlaczego los jest taki okrutny?
   SEBASTIAN FRYCZ:- Był niezwykle sympatycznym i miłym człowiekiem. Janusza bliżej poznałem na początku 2003 r. Zaoferował mi wtedy pomoc w przygotowaniu samochodu. Potem cały czas troszczył się nie tylko o rajdówkę i jej ustawienia, ale także o mój styl jazdy. Pokazywał mi, jak może jeździć jeszcze szybciej, a przy tym bezpiecznie. Będzie mi go bardzo brakowało.
\\\
   JACEK BARTOŚ, delegat FIA do spraw bezpieczeństwa, wiceprezes sportowy PZM: - Jest mi dość ciężko mówić o Januszu, bo wciąż jestem w szoku po tym, co się stało. Był zawsze miłym i uśmiechniętym człowiekiem, w dodatku chętnie pomagał innym kierowcom rajdowym, szczególnie tym młodym. Zginął w środku rajdowej kariery, choć był doskonałym kierowcą i wspaniałym sportowcem. To szok.
   JANUSZ SZERLA, przewodniczący Komisji Rajdowej PZM: - Janusza obserwowałem od samego początku jego rajdowej kariery. Był niesamowitym talentem, ale także skromnym i zawsze uśmiechniętym człowiekiem. Był najszybszym polskim kierowcą, jeździł na granicy, ale bardzo bezpiecznie. Takich zawodowców, takich sportowców już nie ma. To, co się stało, to dramat. Język ludzki nie jest w stanie opisać, jak boli taka strata.
   EDMUND OPROCHA, prezes Automobilklubu Krakowskiego: - Nie potrafię sobie wyobrazić, że nie ma już wśród nas tak wspaniałego i pogodnego chłopaka, jakim był Janusz. Trudno mi coś więcej powiedzieć, bo chce mi się płakać.
\
\\
   - Ta śmierć wstrząsnęła całym sportowym i motoryzacyjnym światem. Wybitny zawodnik, przed którym wielki świat stał otworem - Janusz Kulig, zginał w wypadku na przejeździe kolejowym nieopodal Bochni. Rodzinie Janusza Kuliga składamy najserdeczniejsze kondolencje. Janusz - na zawsze pozostaniesz w naszej pamięci jako wspaniały człowiek i wielki kierowca. Rajdy już nigdy nie będą takie same... - _Polski Związek Motorowy.
   
- Zarząd i pracownicy PKP Polskie Linie Kolejowe SA oraz Zarząd PKP SA wyrażają żal i ubolewanie z powodu tragedii, która wydarzyła się na przejeździe kolejowym w Rzezawie. Rodzinie tragicznie zmarłego wybitnego sportowca Janusza Kuliga oraz wszystkim Jego Przyjaciołom i entuzjastom Jego talentu składamy wyrazy najgłębszego współczucia -_ Krzysztof Łańcucki, rzecznik prasowy PKP Polskie Linie Kolejowe.
Zebrał: Marek DŁugopolski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski