Jedną z podstaw szkolnego przewrotu było wprowadzenie jednozmianowości. Brawo, bo to bezsprzecznie słuszna idea, aby wszystkie dzieci mogły zaczynać naukę o godzinie 8 rano, zamiast przychodzić do szkoły po południu i siedzieć w ławkach do nocy. Sztuka jednak w tym, aby zmiany przeprowadzić z głową, tak by nie wylać dziecka (ucznia) z kąpielą.
W Krakowie kurator oświaty i urzędnicy potraktowali uczących się przedmiotowo. Jak paczki, które można przewieźć z punktu A do punktu B, kiedy nie mieszczą się w szkolnym budynku. I tak część uczniów krakowskich podstawówek, które okazały się za ciasne, ma codziennie rankiem dojeżdżać spod swojej szkoły do budynku zlikwidowanego gimnazjum, gdzie miejsca za to nie brakuje.
Dzieci i ich rodzice są uspokajani tym, że liczy się cel, czyli jednozmianowość. A co z emocjami, poczuciem komfortu i bezpieczeństwa najmłodszych? Jak rodzice odprowadzający dwójkę dzieci mają im wytłumaczyć, że jedno (to lepsze?) wejdzie do budynku, a drugie musi wskoczyć w autobus, bo takie są założenia reformy edukacji?
Jak tych młodych uczniów z podstawówek przekonać, że oto muszą się poświęcić, opuszczając mury znanej szkoły i swoich nauczycieli, by następne pokolenia miały - jak mówi pani kurator - dostęp do edukacji o standardach zachodnioeuropejskich. Panie kurator i wiceprezydent ds. edukacji powinny się z tego tłumaczyć przed rodzicami. Wolą się jednak zasłaniać dyrektorami szkół, którzy są sparaliżowani strachem przed tym, że wiatr reformy zdmuchnie ich ze stanowisk.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nie dla każdego miejsce w szkole. Niektóre dzieci zabierze autobus
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?