MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rejs "Ważką"

Redakcja
Marzyliśmy o wyprawie po rzekach i kanałach Anglii. I wreszcie w tym roku to marzenie postanowiliśmy zrealizować, idąc w ślady Brytyjczyków, którzy grupowo lub w pojedynkę, w towarzystwie dzieci, psów (jedni i drudzy w kamizelkach ratunkowych), papug, rybek i innych stworzeń spędzają wolny czas na łodziach z dala od wielkomiejskiego hałasu i spalin.

Po sercu Anglii

-C__zy Państwo wiedzą, jak steruje się łodzią? - usłyszeliśmy na powitanie w Tardebigge, maleńkiej wiosce na trasie kanału Worcester - Birmingham. -Jeśli nie, to nic nie szkodzi. Przedwypłynięciem otrzymacie odnas szczegółowe informacje, dokładną mapę inumery telefonów alarmowych. Zapewniam, to bardzo proste, nie ma się czego bać.

Wynajęcie łódki nie stanowi większego problemu, a właściwie nie stanowiłoby, gdyby nie ogromna popularność tej formy wypoczynku.
\\\*
Na Wyspach Brytyjskich jest wiele przedsiębiorstw żeglugowych. Każde z nich dysponuje łodziami, przystosowanymi do żeglugi po kanałach i rzekach. Przycumowane do brzegu sprawiają wrażenie, że w każdej chwili można je wynająć. Ale to tylko pozory, bowiem większość z nich jest już zarezerwowana, i to nie tylko przez Brytyjczyków, ale także Australijczyków, Nowozelandczyków, Szwedów, Francuzów czy Węgrów.
\\\*
Przygotowania do letniej wyprawy zaczęliśmy więc na początku... zimy. Na szczęście wszystkie formalności załatwiał - znający angielskie zwyczaje - Michael.
\\\*
Obawialiśmy się, czy sobie poradzimy - po drodze musieliśmy przecież pokonać wąskie kanały i rwące, pełne groźnych wirów rzeki.
Gdy pojawiliśmy się na przystani, zaskoczyło nas, że przedstawiciel firmy nie zażądał od nas żadnych dokumentów.
-Proszę przeczytać iwypełnić druk umowy onajem łódki inie zapomnieć owpisaniu nazwisk uczestników rejsu iich wieku - usłyszeliśmy w biurze.
-____To wszystko?
-____Tak - odpowiedział.
Widok łodzi przyprawił nas o szybsze bicie serca i lekki zawrót głowy. Czekała - przycumowana do brzegu - razem z innymi. Wyróżniała się świeżo pomalowaną burtą, wdzięcznym imieniem "Dragonfly" ("Ważka"), a przede wszystkim imponującą długością - 21 metrów od dziobu do rufy. Nie mogła być mniejsza, gdyż nie pomieściłaby naszej siedmioosobowej załogi. Żeby nią sprawnie manewrować, nasz sternik - Mirek - musiał się więc wykazać doskonałym wyczuciem odległości.
Wnętrze łodzi mile nas zaskoczyło. W części mieszkalnej znajdowała się kompletnie wyposażona kuchnia i salonik z kanapami, telewizorem, DVD i radiem. Były też niekrępujące kajuty do spania (sporo miejsca w szafach i szufladach), kabina prysznicowa, dwie toalety, dywany na podłodze, w oknach firanki, a do tego centralne ogrzewanie, zapas wody pitnej i gazu. Jednym słowem - przytulny hotel na wodzie z wygodami.
-Brakuje tylko maszynki dogolenia - żartowaliśmy. W tym momencie przypomniały mi się słowa urzędniczki, która do umowy dołączyła listę opłat za ewentualne szkody. -To nowa łódź, kosztuje 60 tysięcy funtów ijest ubezpieczona, ale muszą państwo uważać, żeby jej nie uszkodzić. Ostrożności nigdy za____wiele.
\\\*
-Jestem tu poto, żeby Państwu pokazać, jak bezpiecznie steruje się wąską łodzią - sympatyczny instruktor z Anglo Welsh Waterways Holidays Ltd starał się ostudzić emocje i dodać odwagi. -Dopływania nie potrzeba specjalnych umiejętności, nie wymaga się też żadnych praw jazdy. Należy tylko pamiętać oprzepisach, obowiązujących nabrytyjskich wodach śródlądowych, izapoznać się zobsługą łodzi. Nic więcej.
Bez wykładu z nawigacji nie można opuścić przystani. Jest obowiązkowy i wysłuchać go musi każdy, kto wynajmuje łódź - niezależnie od doświadczenia i wieku.
Wsłuchiwaliśmy się więc w słowa instruktora, który cierpliwie tłumaczył terminy i szczegóły techniczne wyposażenia łodzi, ubarwiając wykład różnymi ciekawostkami.
\\\*
W czasie pokazu nawigacji okazało się, że łodzie są niesamowicie zwrotne i łatwe w sterowaniu. Dlatego też - podczas pracy silnika - nie wolno ani na moment wypuszczać steru z rąk. Łódź zaczyna bowiem wtedy niebezpiecznie dryfować i o wypadek nietrudno. Jedyną pociechą była wiadomość, że - zgodnie z przepisami - pływa się bardzo powoli, z szybkością nie większą niż 6 km/godz.
Po trzydziestu minutach wykładu byliśmy gotowi. Instruktor ustawił nas przy sterze, przekręcił klucz w stacyjce i kazał płynąć...
\\\*
Na jedną z najpiękniejszych tras wodnych Wielkiej Brytanii wypłynęliśmy sierpniowym popołudniem. Przed nami były niezwykle malownicze tereny w samym sercu Anglii. Nasza trasa wiodła przez dwa kanały: Worcester - Birmingham i Kanał Stratfordzki oraz dwie rzeki - Severn i Avon.
Każdego dnia płynęliśmy po około 6 godzin. Resztę czasu poświęcaliśmy na spacery po okolicy, zwiedzanie, wizyty w pubach, przygotowanie posiłków. Dzieci w tym czasie znikały w leszczynach w poszukiwaniu orzechów laskowych albo w krzakach pełnych jeżyn, a gdy już miały dosyć - siadały przed DVD i do znudzenia oglądały "Pana Tadeusza".
Zdarzało się i tak, że - z powodu pokonywania śluz - w drodze znajdowaliśmy się cały dzień i z trudem docieraliśmy przed nocą do miejsca postoju.
\\\*
Śluzy to ogromne zbiorniki, umożliwiające pływanie po kanałach na różnym poziomie. Są wąskie, niekiedy tylko kilkanaście centymetrów szersze od łodzi (łódź ma 210 cm szerokości) i niewiele od niej dłuższe, a ich granice wyznaczają - po obu stronach - potężne ruchome wrota.
W zależności od tego, czy płynie się w dół kanału, czy w górę, wodę ze śluzy należy wypuścić, bądź ją napełnić 225 tys. litrów wody. Trwa to około trzydziestu minut i mobilizuje do pracy całą załogę, a nierzadko pasażerów innych łódek; otwieranie i zamykanie śluzy wymaga bowiem wyjątkowo dobrej kondycji.
Może się zdarzyć, że śluza jest otwierana automatycznie przez pracownika Brytyjskich Dróg Śródlądowych. Niestety, z wyjątkiem dwóch - większość musieliśmy otworzyć i zamknąć sami. A na niektórych odcinkach było do przepłynięcia ponad 30 śluz i potrzebowaliśmy na to ponad dziesięciu godzin. Trzeba tak planować trasę, żeby pokonać ją przy świetle dziennym, po zmierzchu żeglowanie jest zabronione (zgodnie z przepisami nie wolno cumować w odległości bliższej niż 15 m od śluzy).
\\\*
Przepłynięcie Kanału Stratfordzkiego dostarcza wielu przeżyć, i to nie tyle z powodu licznych śluz, co przede wszystkim wielkiej liczby łodzi zacumowanych przy prywatnych przystaniach. Musieliśmy płynąć ze zdwojoną ostrożnością, by o którąś nie zaczepić.
O wiele łatwiej poruszać się po rzekach. Płynąc np. z nurtem Avon (trzecia co do długości rzeka w Anglii), nie trzeba się było wysilać, bo rzeka była szeroka. Woda niosła łódź spokojnie, bez pośpiechu. Cały czas jednak trzeba pamiętać - szczególnie przy cumowaniu - że poziom wody może się podnieść lub opaść o 2 m, co często się zdarza w czasie ulewnych deszczów.
\\\*
Warto też wspomnieć o akwedukcie Edstone, który wszystkim żeglarzom dostarcza sporo emocji. Powiada się, że jest szczytem sztuki inżynierskiej: żelazne koryto długości prawie 1,5 km wsparte na trzynastu potężnych ceglanych przęsłach jest niewiele szersze od łodzi. Z góry - z wysokości 8,5 m - rozciąga się wspaniały widok na okolicę: trasę pociągu Birmingham - Warwick na północy, zakola malowniczej rzeczki Alne na wschodzie i daleko na horyzoncie łagodną linię wzniesień Cotswold Hills.
\\\*
-____Jak kładę się spać, to ciągle wydaje mi się, że płyniemy - stwierdziła Urszula w drugim tygodniu podróży. To był niewątpliwy znak, że jesteśmy u kresu wyprawy: zatoczyliśmy koło i wróciliśmy do bazy w Tardebigge. Łódź spisała się świetnie, nasza załoga też, nawet pogoda dopisała, choć bez deszczu, jak to bywa na Wyspach się nie obeszło. Do domu wracałam... posiniaczona i lżejsza o 6 kg.
BARBARA
ZALIWSKA MORETON
Fot. z archiwum wyprawy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski