MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rejs

Redakcja
W pamięci pozostają tylko niewyraźne obrazy - wyrażające zło, zepsucie, zniszczenie, śmierć, rozkład i gnicie. Ogromne Kongo koroduje. Jak wraki belgijskich statków leżące przy nabrzeżach, jak zagubione w dżungli składy pociągów, jak zardzewiałe transportery, porozrzucane przy czerwonych drogach. Busz triumfuje. Ciemność staje się coraz większa. "Wydaje mi się, że usiłuję opowiedzieć wam sen, staram się jednak na próżno...".*

Jakub Ciećkiewicz: AFRYKAŃSKI DLA POCZĄTKUJĄCYCH (14)

Tańczące obrazy, urywane sekwencje, nanizane na taśmę przez Thierry'ego Michela, który malował kamerą swój film dokumentalny - "Congo river" - są naturalistyczne i rozpaczliwe. Najpierw pojawia się wielka, mętna rzeka, potężny ziemisty wąż, wypływający z samego serca dżungli, prosto z piekła, wijący się przez 4 tysiące kilometrów. Wąż pocięty kataraktami, oddzielającymi świat chaosu, ciemności i zagłady od świata zwykłej nędzy i pospolitego bezprawia. "Zaraza bezrozumnej chciwości przenika to wszystko jak trupi odór".*

Z przystani w Kinszasie wypływa błękitny popychacz - posuwający przed sobą barki wypełnione ludźmi - prawdziwe rzeczne miasteczko. Kobiety, dzieci, kozy, świnie... Przemierzą wspólnie 1734 kilometry, jedyną drogą, jaka istnieje w północno-wschodnim Kongu. Z Kinszasy do wodospadów Stanleya w Kisangani.

Z mijanych wiosek podpływają do barek łódki-dłubanki, jakby z innego czasu. Miejscowi proponują ryby, zawinięty w liście maniok, ktoś przyniósł nawet martwą małpę. Po chwili wokoło słychać skwierczenie, czuć ostrą woń smażeliny i mdły zapach pomidorowego sosu. Mięso małp nazywają tu pieszczotliwie cusin, kuzynowym - i chyba nie bez racji... Jedzenie "krewnych" to przecież prawie ludożerstwo.

"Zdecydowałem, że jeśli mój sternik ma być zjedzony, to tylko przez ryby... Był słabym sternikiem za życia, ale teraz, po śmierci, mógł stać się pierwszorzędną pokusą...".*

Tańczące obrazy, urywane sekwencje - zaskakujące, nierealne. Popychacz dobija na noc do brzegu, tuż obok wielkiego, ceglastego gmaszydła. To założony, jeszcze przez Belgów, uniwersytet agronomiczny Yangambi. Dziś szyby są wybite, okna pozabijane deskami, nie ma studentów, kadry. Funkcję stróża pełni dawny profesor biologii.

Naukowiec chce pokazać ekipie herbarium. W gnijących szafach, w butwiejących teczkach, zgromadzono 150 tys. próbek roślin, z 550 rodzin, 5555 gatunków. Profesor szarpie się z drzwiczkami, nie może wydrzeć zakurzonej teczki i jest w tej jego bezsilności coś groteskowego, śmiesznego, a zarazem strasznego. No, wreszcie... Pokazuje zebranym kwiat i łacińską notkę.

Otwiera inną szufladę - pełną zasuszonych ptaków "To dzioborożce - bąka. - Kuropatwy, orły...". Podnosi wypchane zwierzę w górę, orłu odpada noga. Nagle głos więźnie mu w krtani. Wszystko w około ulega rozkładowi. Senat uczelni to dzisiaj zasuszone ptaki.

Popychacz przewozi ludzką wioskę w górę, świnie chrumkają, kozy beczą, dzieci się bawią, komary i muchy tse-tse ucztują w najlepsze. Nikt nie połyka leków, nikt nie rozciąga na noc moskitiery, kto ma umrzeć, umiera... Jednak tym razem wszystko się powiedzie. Barki dopłyną do celu, szyper powie rzeczowo: "Nie wybuchła epidemia, nikt się nie utopił. Dziękujmy Bogu".

Thierry Michel postanawia jechać dalej, w górę rzeki. Do Ubundu, Mutshaliko, Lowy... gdzie w buszu stoją tysiące krzyży, gdzie wieśniacy wciąż uciekają przed oprawcami, gdzie wojna trwa od 1996 roku... "Dążyliśmy coraz głębiej i głębiej do jądra ciemności".*

Kosmos dżungli widziany z dłubanki. Jej szept i krzyk... Wreszcie jest. Mały port. I jego władca - generał Kabamba, przywódca bojówek Mai Mai, który "zajął wysokie miejsce wśród szatanów tego kraju".* Szczupły, nerwowy. Zaprasza do chaty. Potem siedzi w fotelu, podrygując nogami. Z lubością cytuje Pismo Święte - fragmenty o wrogach, okrucieństwie, śmierci. Swoich żołnierzy nazywa "bandą prostaków i gburów". Że gwałcą? Cóż, wojna... sami wiecie...

W pobliskim szpitalu przebywają brutalnie zgwałcone kobiety i małe dziewczynki. Najmłodsza ma zaledwie 6 lat. Rebelianci znaleźli satysfakcję w zadawaniu im tortur tak strasznych, że powstrzymam się od cytowania... "Zgroza! Ohyda!".* Jak mówił Kurtz? "Wybić całe to bydło".*

Tak się właśnie dzieje. Kongijski busz przemierzają od lat ekspedycje karne i grabieżcze. Z Rwandy, Ugandy, Burundi, Zimbabwe, Angoli, Namibii... i te najgorsze - własne.

A w dżungli człowiek z choćby małym, wewnętrznym defektem, staje się szybko zwierzęciem. W dodatku - nadal - bezkarnie, jak za czasów Conrada.

*Cytaty pochodzą z "Jądra Ciemności".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski