MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ręka na sercu

Redakcja
Nadchodząca zima może zakwestionować globalne ocieplenie, na razie jest jednak dobrze. Pierwszego listopada miewaliśmy śnieg i mróz, teraz było słońce. Podobnie w Święto Niepodległości, żołnierze nie musieli marznąć lub moknąć. Szkoda tylko, że w cieple rozmnożyły się wszelakie demonstracje. W Warszawie zarejestrowano ich bodajże 23. Każda miała szczytne cele, ale jej uczestnicy głównie kombinowali, jakby stłamsić innych. Doszło do przepychanek, wrzasków, rozbito kilka głów. Jakiś debil obchodził 11 listopada na własną rękę, bezczeszcząc miejsce pamięci na Pawiaku. Ważny polityk z topniejącą gwardią przyboczną urządził prywatne kontrobchody. Patrzeć i słuchać było hadko.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Na przyszłość proponuję nie wydawać zgody na manifestacje w Święto Niepodległości, tylko dzień przed lub po. Różni ludzie, toczący szare życie, podwieszają się pod rocznicę i uzyskują nienależny im rozgłos. W innym terminie przyszłoby po tuzinie aktywistów z każdej strony i nawet jeśli obiliby sobie oblicza, nikogo by to nie wzruszyło.

Prominenci po raz pierwszy wystąpili z nowym gadżetem w klapie: białym krążkiem z czerwonym środkiem. Nazwano tę dekorację, nie wiedzieć czemu, kotylionem, co raczej kojarzy mi się z wytworną balangą. Dwukolorowe kółko zbliża nas bardzo do Brytyjczyków. Oni od początków listopada wpinają sobie czerwone plastykowe maczki. Jest to upamiętnienie 11 listopada 1918 roku, kiedy przestano się mordować w I wojnie światowej. Pieniądze za te kwiatki idą na starych, schorowanych kombatantów. Proponuję skopiować pomysł u nas. Potrzebujących pomocy byłych żołnierzy jest mnóstwo.

Jeszcze jeden zwyczaj można zapożyczyć, tym razem od Amerykanów. Prawa ręka na serce, kiedy grają hymn czy wciągają flagę. Teraz jest tak, że mundurowi salutują, a cywile nie wiedzą, co robić. Niektórzy już zresztą za serce się chwytają, ale jakoś strachliwie.

Podobało mi się przemówienie prezydenta. Powiedział, że Polska dzisiaj nie musi drżeć o swoją suwerenność i z niepokojem spoglądać na swoje granice, bo naszymi sojusznikami są największe demokracje świata. Święta prawda. Drżeć nie trzeba, dbać tak, i to bardzo. W 1939 roku też mieliśmy potężnych sojuszników. Najpierw nie kiwnęli palcem, żeby nas bronić, później zapomnieli o Polsce. Tak skutecznie, że jeszcze w 1978 roku rząd brytyjski nie wysłał żadnego przedstawiciela na odsłonięcie pomnika katyńskiego w Londynie. Nie chciał zakłócać swoich interesów z PRL i ZSRR, gdzie Wielka Brytania sprzedawała jakieś barachło.

Najchętniej pomaga się tym, którzy pomocy nie potrzebują. Czekam niecierpliwie, kiedy prezydent zdefiniuje współczesny patriotyzm. Dzisiaj nie potrzeba gimnastyki przy otwartym oknie, żeby później sprawnie zakłuć bagnetem najeźdźcę. Patriotyzm nie wymaga daniny krwi, lecz wysiłku mózgu, spójnej strategii, biegłości organizacji, mistrzostwa gry międzynarodowej. Powściągnięcia instynktu niszczenia, rozwinięcia chęci budowania. Mniej bohaterstwa, więcej mądrego myślenia i sprawnej pracy. Niepodległość zarządzana powinna być jak biznes: maksymalizacja zysków, minimalizacja strat. Po to, żeby ich nie było.

Cieszę się z Unii Europejskiej i NATO, ale poczuję się lepiej, jeśli spierać się będziemy wyłącznie o przyszłość. Kiedy wybory wygrywać będą ci, którzy mają najlepsze programy i zabłysną skutecznością realizacji. Być dzisiaj patriotą to dobrze mówić o Polsce i tak działać, żeby inni też mówili dobrze. Od Brytyjczyków warto zapożyczyć nie tylko czerwony mak, ale i zasadę: "good or bad, my country" (zły czy dobry, to mój kraj). Nie można o nim mówić źle.

Czytam teraz opasły tom "Bitwa o Anglię". Stephen Bungay stworzył fascynujący obraz tej najważniejszej kampanii w II wojnie światowej. Gdyby Brytyjczycy ją przegrali, Niemcy wylądowaliby na Wyspach i wojna zostałaby rozstrzygnięta. Ameryka byłaby bezradna, Rosja - padłaby bez konwojów morskich z pomocą.

Battle of Britain była ciężkim testem patriotyzmu Brytyjczyków. Walczyły nie tylko jednak patriotyczne porywy, ale przede wszystkim liczby. Autor dokonał biznesowego bilansu sił i środków obu stron. Minimalnie przewagę uzyskał Churchill ze swoim przemysłem, elastyczną organizacją walki (w przeciwieństwie do sztywnej Niemców) i wspaniałymi Polakami za sterami myśliwców. I wygrał.

Już wtedy, 70 lat temu, liczby i sprawność zarządzania skutecznie obroniły kraj. Teraz tym bardziej. Widzę taki model polskiego patriotyzmu: ręka na sercu, duma z historii i bardzo otwarty, bystry umysł. Za niepodległość nie trzeba dzisiaj przelewać krwi. Wystarczy mądrze myśleć i wspólnie działać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski