MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Relaks w Morskim Oku

Justyna Krupa
Allie Quigley do Wisły Can-Pack trafiła z Good Angels Koszyce
Allie Quigley do Wisły Can-Pack trafiła z Good Angels Koszyce Anna Kaczmarz
Koszykówka. Już w środę Wisła Can-Pack Kraków rozpoczyna walkę w Eurolidze

- To jeden z tego rodzaju meczów, który zdecydowanie musimy wygrać - mówi o konfrontacji z Good Angels Koszyce Allie Quigley, jedna z liderek mistrzyń Polski. "Quigs" trafiła do Krakowa właśnie z koszyckiej ekipy. I doskonale wie, jak niewygodny będzie to przeciwnik dla "Białej Gwiazdy".

W tym sezonie rozgrywki Euroligi przeszły wielką rewolucję. Bierze w nich udział zaledwie 15 drużyn, bo innych ekip po prostu nie było stać na grę w elicie. To sprawia, że rywalizacja między koszykarskimi potęgami, które w niej pozostały, będzie jeszcze bardziej zacięta. I już sam awans z grupy byłby dla krakowskiej Wisły dużym sukcesem.

Pojawiają się głosy, że "Biała Gwiazda" może liczyć najwyżej na zajęcie 4. miejsca w tabeli, ostatniego gwarantującego awans do fazy play-off. Murowanymi faworytami grupy A są bowiem Galatasaray Stambuł i UMMC Jekaterynburg. A w stawce jest jeszcze inny silny zespół z Rosji - Dynamo Kursk. Wielu obstawia, że kwestia awansu z 4. miejsca rozstrzygnie się między Wisłą, USK Praga i właśnie Good Angels.

- Nie jestem pewna, która z tych dwóch drużyn okaże się silniejsza w praktyce. Koszyce to na nowo zbudowany, młody zespół. Dlatego raczej stawiałabym na Pragę, bo ta ekipa jest lepiej zgrana, zawodniczki dłużej ze sobą grają - przekonuje Quigley.

Jeszcze niedawno nie było wiadomo, czy Koszyce w ogóle przystąpią do rozgrywek. Ich generalny menedżer Daniel Jendrichovsky narzekał, że "w tym sezonie nie mają tak wielkiego budżetu, jak np. Wisła". Ostatecznie udało im się jednak skompletować ciekawą ekipę, której liderką ma być była wiślaczka Erin Phillips.

- Sądzę, że to nie będzie mecz jednej zawodniczki. Nie sama Phillips będzie decydować o tym, czy zagrają wspaniale. Koszyce będą silne jako drużyna - ostrzega "Quigs".

Czy Wisła rzeczywiście ma w tym sezonie lepiej zbudowaną kadrę, niż Good Angels? - Nie jestem tego jeszcze pewna. Musi rozstrzygnąć to sam mecz. Bo indywidualny potencjał zawodniczek to jedno, ale w koszykówce decyduje zespołowość - zauważa.

Amerykanka zapewnia jednak, że krakowianki są gotowe na podjęcie euroligowego wyzwania: - To nie jest dla nas pierwszy raz. Każda z nas ma już za sobą przygody z Euroligą. Nie jest dla nas żadną niespodzianką, że musimy nagle zmienić system gry i z tego, którym gramy w ekstraklasie przestawić się na europejskie realia.

Jednym ze znaków zapytania przed startem Euroligi jest to, jak w zespole odnajdzie się nowa rozgrywająca Wisły Courntey Vandersloot. Quigley jak mało kto wie, na co stać jej koleżankę z Chicago Sky. I jak efektownie może wyglądać gra Vandersloot w najlepszej formie. Na Youtube sporo jest filmików z WNBA, które pokazują perfekcyjną współpracę tego duetu. Dlatego "Quigs" przyznaje, że w barwach Wisły "Sloot" nie pokazała jeszcze pełni swoich możliwości.

- Żadna z nas nie gra jeszcze swojej najlepszej koszykówki, Courtney też nie. Mam nadzieję, że najlepsze mecze w naszym wykonaniu dopiero nadchodzą - właśnie w Eurolidze.

Amerykanki postanowiły wykorzystać ostatnie wolne chwile przed startem euroli-gowego "maratonu" i… ruszyły w Polskę. Relacja z wycieczki "Quigsa" i "Sloot" w Tatry znalazła się nawet na oficjalnej stronie WNBA. Wiślaczki pochwaliły się całej Ameryce zdjęciami z Kasprowego czy Gubałówki.

- Największe wrażenie zrobiło na mnie to jezioro… "Morszkie Oko"? - uśmiecha się Quigley. - Obie szykowałyśmy się do tej wycieczki, ale to Courtney zrobiła "rozpoznanie", biegała z mapą i tak dalej. Wyszło jej to całkiem dobrze, bo przecież się nie zgubiłyśmy.

O dziwo, wiślaczki nie podjęły wyzwania i nie doszły do schroniska na własnych nogach. Przekonywały, że musiały zostawić siły na boiskową walkę: - Nie jestem rozczarowana, że nie spróbowałyśmy przejść całej trasy do Morskiego Oka. Byłybyśmy zbyt zmęczone. Wolałyśmy się zrelaksować, jadąc bryczką z końmi.

Quigley ma słowackie korzenie, ale nigdy wcześniej w Tatrach nie była. - Mimo że grałam w słowackim klubie, nigdy nie miałam czasu zobaczyć tych gór. A powinnam była! Może uda nam się zaplanować podobny wypad w inne polskie góry, gdy znów będziemy miały wolne. Chociaż na razie, skoro Euroliga startuje, to raczej się nie zanosi… - westchnęła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski