Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Repetenci" i "recydywiści" matrymonialni

Redakcja
FM. INGIMAGE/BT
FM. INGIMAGE/BT
Nowy tata, nowa mama. Czasami pojawiają się "seryjni" tatusiowie. Rodzeństwa przyrodnie i przyszywane. Nowe ciotki i wujowie. Nowi dziadkowie. Trudno się w tym połapać dzieciom.

FM. INGIMAGE/BT

Zsa Zsa Gabor - amerykańska aktorka węgierskiego pochodzenia - mężów miała aż dziewięciu. Elizabeth Taylor ślubowała osiem razy, podobnie jak Lana Turner i Mickey Rooney. Pięciokrotnie na ślubnym kobiercu stawały Joan Collins, Joan Crawford, Judy Garland i Rita Hayworth. Tyle samo razy żenili się Clark Gable i Cary Grant. Nikt jednak nie pobije rekoru zmarłego w lipcu 2010 r. Kenijczyka. Ancentus Akuku Ogweba żenił się sto razy, a rozwodził trzydziestokrotnie. Żył w czasach, kiedy w Kenii była dozwolona poligamia. Doczekał się 160 dzieci. Chyba małżeństwa nie były bardzo wyczerpujące, skoro dożył 94 lat.

Polskie statystyki odnotowały w 2010 r. blisko 25 tys. mężczyzn i prawie 24 tys. kobiet, które weszły w powtórne małżeństwa. W tej grupie 69 panom młodym i 51 paniom młodym marsza Mendelss ohna grano co najmniej czwarty raz w życiu. Dwa lata temu najwięcej "recydywistów" matrymonialnych, jak to żartobliwie określał znany polski demograf Edward Rosset, było wśród rozwodników (m.in. 45 mężczyzn i 41 kobiet zawierających w 2010 r. małżeństwo numer 4 lub 4+). Zdecydowana większość nowożeńców kolejny raz stających na ślubnym kobiercu to według określenia Rosseta "repetenci", czyli osoby, które biorą ślub numer dwa.

- Drugie związki formalne stanowią około 95 proc. wszystkich powtórnych małżeństw, 3 - 6 proc. to małżeństwa trzecie, a czwarte i kolejne są już rzadkością - ok. 0,5 proc. - mówi dr Piotr Szukalski, demograf i ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego. Zdaniem łódzkiego demografa w ostatnich dekadach obserwujemy wyraźną ewolucję powtórnych związków. Zmieniają się powody kolejnych ślubów, ich liczba, a przede wszystkim znaczenie. - W ostatnich latach przyczyną wzrostu liczby małżeństw powtórnych jest nietradycyjny czynnik - rosnąca liczba rozwodów. Nietradycyjny, choć kolejne małżeństwa są kategorią tradycyjną, występującą od początku istnienia związków małżeńskich. Kiedyś wynikały z konieczności zapewnienia opieki dzieciom po owdowieniu.

Im wyższa była umieralność, tym więcej takich małżeństw. W Polsce przedrozbiorowej stanowiły one stałą grupę: od jednej trzeciej do jednej czwartej wszystkich nowo zawieranych związków. Szczególnie dużo było ich w czasach wojen lub bezpośrednio po nich. "Demograficzne prawo wojny" wyrażało się bowiem wzrostem liczby wdów i w mniejszym stopniu wdowców. Dziś mamy zupełnie inną sytuację. Z całkiem innych powodów rośnie liczba małżeństw powtórnych. Ostatnio stanowią one około 15 proc. nowych związków - wylicza dr Piotr Szukalski.

Rozwód zasila rozwód

- Jestem tą drugą. Mój mąż też jest tym drugim. Nie planowałam powtórnego małżeństwa. Kiedy pięć lat temu rozpadł się mój związek, spakowałam się i wyjechałam do Warszawy. Upokorzona i stłamszona zamierzałam w samotności przeżyć resztę życia. Los miał wobec mnie inne plany. Na ślub nalegał Łukasz. Jego pierwsza żona odeszła ze swoją pierwszą miłością. Zabrała synka. Pobraliśmy się kilka miesięcy po jego rozwodzie. Dziś myślę, że trochę za szybko. Nie chciałam być plastrem na jego rany. Ja już otrząsnęłam się po stracie. Bardzo staramy się nie popełnić w drugim związku tych błędów, które doprowadziły do katastrofy w pierwszych małżeństwach. Wierzę, że tym razem się uda. Przyrzekliśmy to sobie przed ślubem. Drugie małżeństwo dało mi wystarczająco dużo siły, by móc wrócić do Krakowa - opowiada Marta, 35-letnia programistka.
- Jakie są te powtórne małżeństwa? Pielęgnowane. Małżonkowie twierdzą, że łączą ich szczere uczucia, deklarują, że pracują nad tymi związkami, aby nie dopuścić do kolejnego rozpadu. To obraz raczej udanego, satysfakcjonującego układu, w którym eksponuje się troskę o wychowanie dzieci - twierdzi prof. Krystyna Slany, kierowniczka Zakładu Badań Problemów Ludnościowych Instytutu Socjologii UJ, która wraz z dr Krystyną Kluzową przeprowadziła jedyne polskie współczesne badania powtórnych małżeństw. Tyle że w 1991 r. Dziś na rynku matrymonialnym w kolejne związki wchodzą młodsze generacje, walczące o indywidualne szczęście, mniej skłonne do kompromisów.

- Z prac badaczy amerykańskich i brytyjskich wynika, że powtórne małżeństwa są mniej trwałe niż pierwsze związki. Mniej trwałe są też związki kohabitacyjne. Funkcjonuje nawet określenie socjologów amerykańskich: "rozwód zasila rozwód", co należy interpretować w ten sposób, że wchodzenie w kolejne związki staje się kołem zamachowym do ich rozpadu. A Amerykanie mają ten temat zbadany znacznie bardziej gruntownie niż my, bo i rozwodów, i małżeństw powtórnych jest tam znacznie więcej. Rekordzistami w tej dziedzinie są natomiast Belgowie. Z doświadczeń społeczeństw zachodnich płynie dla nas konkretna wiedza: warto dbać o pierwsze małżeństwo i nie poddawać się trudnościom. Każdy przez nie przechodzi. W drugich związkach małżonkowie deklarują, że walczą, że starają się. Dlaczego nie robią tego wcześniej? - zastanawia się prof. Krystyna Slany.

Takie pytanie dziś zadaje sobie 50-letnia prawniczka, którą dla naszych potrzeb nazwijmy Basią. Basia jest osobą publiczną, na bardzo wysokim stanowisku i dlatego woli pozostać anonimowa. Dziesięć lat temu rozstała się ze swoim mężem. Powód? Gdy ona pracowała na dwóch posadach, a trzeci etat Matki-Polki - ciągnęła w domu, jej mąż - Piotruś Pan realizował się w działalności artystycznej. W dzień i w nocy. Taka praca. Kiedy wyszło na jaw, ile lat ma absorbujące zajęcie małżonka, rozwód stał się oczywistością. Po jakimś czasie Piotruś Pan wydoroślał, przewartościował swoje życie i wrócił do pierwszej żony prosić o wybaczenie. Basia w czasie jego dorastania zdążyła obronić doktorat, wysłać syna na studia i awansować. Niedawno pobrali się po raz drugi. To m.in. Basia i "Piotruś" znajdują się w przytoczonych statystykach z 2010 r.

- Kiedy uważnie przyjrzałam się dziesiątkom naszych znajomych, stwierdziłam, że zdrady, fascynacje kimś innym i skoki w bok zdarzają się częściej, niż przypuszczamy. Ale nie wszystkie małżeństwa z tego powodu się rozpadają. To bardzo bolesne doświadczenia, ale czy trzeba nimi karać również dzieci, rodziców, teściów? Czy trzeba wywracać życie do góry nogami, wyciągać brudy w sądach, sprzedawać mieszkania, przeprowadzać się, unikać przyjaciół? Łączą nas przecież piękne wspomnienia - twierdzi wyrozumiale prawniczka z doktoratem. - Może 10 lat temu trzeba było ostro zareagować, ale ratować małżeństwo, zamiast unosić się dumą? Oczywiście, została w sercu zadra i tego niegdysiejszego zaufania nic nie odbuduje. Ale są i dobre strony nowego początku. Dziś ani mąż, ani syn nie czekają, aż im zostanie podany obiad, a w szafie zawisną wyprane i wyprasowane koszule. Każdy jest samodzielny, a ja jestem doceniana i dopieszczana. Szkoda, że aby to osiągnąć, trzeba było się rozwieść.

Rodzice z serii limitowanej

Trudno powiedzieć, jaka jest w Polsce dokładna liczba związków rekonstruowanych po raz kolejny. Będziemy ją znali po ogłoszeniu wyników Narodowego Spisu Powszechnego w lipcu 2012 r. Spis z 2002 r. wy kazał istnienie 108 tys. takich rodzin. Wiemy, że bardzo duża liczba osób dzielących z kimś życie, nie decyduje się na małżeństwo. Wolą wolne związki, czasami nawet są razem, ale mieszkają osobno. Tak często postępują seniorzy.

- Córka pokazała mi artykuł opisujący pewną starszą wdowę, która wyszła za mąż, licząc na mieszkanie. I odziedziczyła je, a dzieci jej drugiego męża zostały z niczym. Więc, żeby nie drażnić dzieci, spotykam się z Jasią, ale każde mieszka u siebie. Gdybym zachorował, to na dzieci na pewno mogę liczyć - opowiada słuchacz jednego z krakowskich Uniwersytetów Trzeciego Wieku, wdowiec, który czas spędza głównie z przyjaciółką z UTW, także wdową.

- W ostatnich dekadach rynek matrymonialny ma wyjątkowo bogate zasoby, które zasilają kandydaci z odzysku. W 2009 r. na każde 100 rozwiązanych małżeństw w 52,5 proc. przypadków przyczyną była śmierć męża, w 19 - żony, a w blisko 30 - rozwód. Mamy ogromną liczbę wdów, wielu wdowców, którzy wydają się naturalnymi kandydatami do powtórnego małżeństwa, a jednak im najtrudniej wejść w nowy związek. Zwłaszcza kobietom. Zastanawiam się, czy nasza kultura nie jest nazbyt represyjna w stosunku do wdów? W innych krajach owdowiali małżonkowie łatwiej łączą się w pary, by czerpać radość z życia, pomagać sobie i innym. Dlaczego w Polsce jest inaczej? Owszem, czasami o pozostaniu formalnie w wolnym stanie decydują inne czynniki. Badania holenderskie np. pokazują, że tamtejsi wdowcy często wybierają związek nieformalny w obawie przed utratą przywilejów, np. emerytury po zmarłym małżonku - wyjaśnia prof. Krystyna Slany.

Dr Piotr Szukalski przypomina, że wśród nowożeńców mających za sobą poprzednie związki długo utrzymywała się przewaga osób owdowiałych nad rozwiedzionymi. Jednak od roku 1964 w przypadku mężczyzn i od 1965 w przypadku kobiet, w zbiorowości zawierających małżeństwa powtórne odnotowujemy wyższy udział osób po rozwodzie niż wdów i wdowców. W ostatnich dekadach najczęstszymi kombinacjami w powtórnych związkach małżeńskich są: rozwiedziony z panną (ok. 30 proc.), rozwiedziony z rozwiedzioną (25 - 27 proc.), kawaler z rozwiedzioną (21 - 25 proc.).

- Generalnie mężczyznom jest łatwiej wejść w kolejny związek. Są bardziej atrakcyjnymi kandydatami, bo to kobiety najczęściej zostają z dziećmi, a dzieci to obowiązki - przypomina prof. Slany. - W małżeństwach powtórnych wychowuje się przeciętnie więcej dzieci niż w pierwszych związkach. Są moje, twoje i nasze. Różne analizy socjologiczne do tej pory skupiały się na stanach emocjonalnych partnerów wchodzących w kolejne związki, tymczasem naprawdę warte dogłębnej analizy są złożone więzi w rodzinach zrekonstruowanych.
Socjolog z Uniwersytetu Jagielońskiego zwraca uwagę, że rosnąca liczba powtórnych małżeństw, a także konku-binatów, które tworzą partnerzy z odzysku, niesie ze sobą falę zupełnie nowych problemów, spośród których kluczowym są więzi dzieci ze swoimi rodzicami biologicznymi oraz ich partnerami, kształtowanie ich tożsamości, wzorca matki, ojca, domu rodzinnego, wychowanie w poczuciu ciągłej niestabilności, nieprzewidywalności sytuacji rodzinnych. Coraz częściej u dorosłych leczy się objawy syndromu dziecka z rozbitej rodziny, ale rodziny zrekonstruowane mogą pozostawić w psychice trochę inne ślady. Nowy tata, nowa mama. Czasami pojawiają się "seryjni" tatusiowie. Rodzeństwa przyrodnie i przyszywane. Nowe ciotki i wujowie. Nowi dziadkowie. Trudno się w tym połapać dzieciom. Problemy sprawia nawet terminologia. Określenia "macocha" i "ojczym", "pasierb" i "pasierbica" wydają się w obecnej rzeczywistości nie tylko stygmatyzujące, ale przede wszystkim anachroniczne. Czym je zastąpić?

- Rosnąca liczba rozwodów wpłynie na większą liczbę powtórnych związków - formalnych lub nieformalnych. Taki stał się ponowoczesny świat. Na naszych oczach tworzą się nowe rodziny i nowe więzi. Dorośli często nie biorą pod uwagę kosztów emocjonalnych nowego początku, bo każdy wchodzi w związek z optymizmem: ma być lepiej niż poprzednio. Nie zawsze się udaje - stwierdza prof. Krystyna Slany.

EWA PIŁAT

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski